Spotkanie pierwszego stopnia z noblistą. I jak wrażenia, zapytacie – a całkiem pozytywnie. Naczytałam się o pani owej przed tym, jak po książkę sięgnęłam i czytając obalałam po kolei mity, jakież to krążyły o niej. Nobla jej dać nie chcieli, bo powiedzieli, ze nie lubią, a dali – i wierzcie mi, jest za co. Feministyczna proza, i nie dość, ze feministyczna, to jeszcze purytańską, a gdzie! Ludzie, no skąd!
Powieść świetna, wciągająca, naprawdę wciągająca, nie sposób się od nie oderwać. Sama siebie winiłam czytając, że nie zajmuję się tym, czym powinnam, a czytam po kątach, po cichu.
Nie dlatego peany na cześć staruszki, jak ją nazwali pseudokrytycy literaccy, zamieszczam, że noblem ją uhonorowali, a dlatego, ze mi pani proza w serducho zapadła. I siedzi.
Polecam!