Pierwszy raz z twórczością Becci Fitzpatrick spotkałam się jakieś 5-6 lat temu i była to seria Szeptem. Byłam wtedy jeszcze nastolatką i wręcz zakochałam się w tej historii. Jakiś czas później pojawiło się Black Ice, które także podbiło moje serce. Wiem, że ludzie różnie mówią o tych książkach, ale mnie osobiście wszystkie bardzo się podobały. Więc kiedy dotarła do mnie wiadomość o nowej książce Becci, wręcz skakałam z radości. Jednak po przeczytaniu Niebezpiecznych kłamstw mam mieszane uczucia...
"Przez całe życie próbujemy uciekać przed własną przeszłością, ale nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy z nią nierozerwalnie związani i nigdy nie zdołamy się od niej uwolnić. "
Na pewno ogromną zaletą książki są jej bohaterowie. Mnie osobiście bardzo się podobał sposób wykreowania ich przez autorkę. Stella jest objęta programem ochrony świadków, więc musi wyjechać ze swojej ukochanej Filadelfii do o wiele mniejszej mieścinki. Nie jest z tego powodu zadowolona, co jest według mnie uzasadnione. W końcu musiała porzucić swoje dawne życie, chłopaka, przyjaciół, ukochane miasto, wszystko co sprawiało, że czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Przez to wszystko jest trochę zbuntowana i oschła, zwłaszcza dla swojej nowej opiekunki. Po za tym Stella jest odważną, bystrą i nieprzesadnie pewną siebie osóbką. Chet, którego dziewczyna poznaje w Thunder Basin także jest ciekawą postacią. Nie należy do typowych lowelasów, których jest na pęczki w książkach dla młodzieży...i nie tylko. Jest wrażliwy, zaradny, pewny siebie, oraz ma poczucie humoru. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów książki, to nie ma ich zbyt wielu, ale o każdym dostajemy kilka ziaren informacji. Nie za dużo, nie za mało, tak w sam raz.
"To prawda, co mówią ludzie, najmocniej docenia się zawsze to, co zostało już bezpowrotnie utracone. "
Jeśli chodzi o styl jakim jest pisana książka- jest rewelacyjny. Becca ma lekkie pióro, idealnie dopasowuje słownictwo do przedziału wiekowego swoich czytelników, dialogi prowadzi w świetny, błyskotliwy sposób. To sprawia, że jej książki czyta się szybko i z ogromną chęcią.
"Pomaga mi świadomość, że nie odeszli całkiem. Nie wierzę Boga, który stworzył ludzi tylko po to, by potem zupełnie przestali istnieć. Materii nie da się stworzyć ani zniszczyć, ona po prostu ulega przemianie, prawda? Nie mogę zobaczyć moich rodziców ani z nimi porozmawiać, ale czuję ich obecność. Oboje tam gdzieś są. To poczucie sprawia, że tęsknota za nimi staje się mniej bolesna."
Natomiast jeśli chodzi o fabułę... Sam pomysł jest nietuzinkowy. Sami przyznajcie, że znalezienie książki, której tematem jest program ochrony świadków, nie jest najłatwiejsze. Lecz w tym przypadku dobry jest tylko pomysł. Owszem, cały czas jest mowa o tym, że Stella należy do programu ochrony świadków, ale nic z tego nie wynika. Nie mogę powiedzieć, że w książce nie ma w ogóle akcji, bo jest, tyle że słaba. Gdyby tak trochę ją podrasować to wyszłaby całkiem ciekawa historia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że książka jest dedykowana młodszym czytelnikom, więc nie mogę oczekiwać od niej burzliwego romansu, przesyconego erotyzmem, ani mrożącego krew w żyłach kryminału. Jednak i tak myślę, że można było rozegrać to wszystko inaczej i poprowadzić ten wątek lepiej.
Co do miłosnej części książki, to nie ma się tak naprawdę do czego przyczepić. Relacja między Stellą a Chetem jest przedstawiona w lekki, chwilami zabawny sposób. Idealny dla odbiorców czytadła.
"Łatwiej bowiem porzucić, niż zostać porzuconym."
Ogólnie Niebezpieczne kłamstwa czyta się w zawrotnym tempie, z ogromną przyjemnością. Jest to jednak powieść zdecydowanie dla młodszych czytelniczek i dla tych starszych nie wymagających od lektury nic po za mile spędzonym czasie.
Tak po za tym... Pozwoliłam sobie przejrzeć recenzje tej książki u innych blogerów i jestem szczerze zdumiona. Prawie każdy pisze, jaka to ona nie jest rewelacyjna. Zastanawiam się, czy jest to spowodowane tym, że większość tych osób dostało tę książkę do recenzji od wydawnictwa, czy to ja jestem zbyt wymagająca..