Zofia Staniszewska porusza temat trudny i kontrowersyjny. Stała się autorką książki szumnie nazwanej pierwszą polską les story, bo na pewno jest to romansidło z kobietami na pierwszym planie. Jest to opowieść o miłości Miłki i Doroty. Razem wychowują dwie córeczki Miłki, ale marzą o jeszcze jednym dziecku. Postanawiają, więc poszukać dawcy plemników, aby Miłka mogła zajść w ciążę drogą inseminacji. Obok tego prowadzą normalne życie: pracują, opiekują się dziewczynkami, spierają się, chodzą na happeningi, pomagają przyjaciołom w opresji i starają się pomagać w hospicjum, spędzają godziny w małżeńskim łóżku, są „homiczkami” i „sarenkami”.
Jest to historia uczucia, które nie jest akceptowane przez społeczeństwo. Dziewczynki Miłki obrażane są w szkole przez swoich kolegów i koleżanki różnymi wyzwiskami, a blokowi buntownicy chętnie obrzucają obie panie niewybrednymi żartami. Dorota, nauczycielka wychowania fizycznego w szkole, nie przyznaje się do swojej orientacji seksualnej, aby nie stracić pracy. Denerwuje ją to, że nauczyciel od wychowania fizycznego molestuje za to uczennice nikomu nie wadząc. Mimo poczucia humoru i pewnego dystansu do świata, nie może się pogodzić z tym, że musi codziennie walczyć o swoją tożsamość.
Książka napisana z dużym poczuciem humoru, ale i z odwagą. W miarę jednak rozwoju wydarzeń lekkie czytadło zmienia swój charakter i porusza kwestie ważne i dotyczące problemów współczesnego nam świata. Sporo też refleksji, zwłaszcza w rozmowach Doroty z Babą na Wysokościach, Panią czasu i Jedyną, Matką na niebosach. Warto jednak nadmienić, że język powieści może męczyć. Wiele tu neologizmów, skrótów myślowych i przestawień w szyku zdania, parafrazy, odniesień do literatury i filmów, nie zawsze znanych z tytułów.