Liczby Charona (twarda)

Marek Krajewski to mistrz kryminalnego pióra. Może to kawa, którą tak lubi, pomaga mu tworzyć tak skomplikowane, wciągające historie z zaskakującym końcem? Obojętnie jakie jest miejsce rozgrywania akcji - Trójmiasto czy Lwów jak w przypadku tej pozycji, jest realistycznie odmalowane i klimatycznie zarysowane. Postać Popielskiego z jednej strony przyciąga, z drugiej odrzuca. Intryga wciąga. Czy ktoś z was nie chciałby znać liczb charona? Liczb opisujących życie i śmierć człowieka, bo każde życie da się zapisać w postaci liczb. Liczby ofiar są już skończone, ale Popielski nie poprzestanie dopóki nie odkryje mordercy chowającego się za matematycznymi zagadkami. Gorąco polecam!

Krajewski mistrzowsko wprowadza w klimat Lwowa z lat trzydziestych, w mroczne wąskie uliczki, zadymione knajpy, brudne podwórka. Potrafi bardzo sugestywnie opisywać - od wyszukanych potraw zaczynając, na kobiecych wdziękach kończąc. Jego opis upalnego, dusznego dnia we Lwowie sprawia, że zaczynamy się czuć, jakbyśmy tam właśnie byli. Opisy morderstw też są bardzo dokładne, może nawet za bardzo, ale to wszystko buduje niepowtarzalny klimat książki - wyrafinowanie pomieszane z prymitywnymi emocjami, erudycja pomieszana ze śmiercią. Czyta się błyskawicznie, mnie zajęło to jakieś cztery godziny. No i sam wątek tytułowych „Liczb Charona” również jest bardzo interesujący, ale więcej nie zdradzę - zachęcam do przeczytania.