Wioska, osada otoczona ze wszystkich stron przerażającym, niezmierzonym, tajemniczym lasem pełnym Nieuświęconych - "zombie", że tak powiem. Powieść zaczęłam pochłaniać w niemałych dawkach, zaciekawiona, całkowicie pochłonięta przez "Las Zębów i Rąk" - światem powodującym ciarki grozy na plecach. Główna bohaterka - Mary jest prostą dziewczyną, mieszkającą ze starszym bratem "Strażnikiem" oraz matką popadłą w depresję po stracie męża, który stał się jednym z "Nieuświęconych". Początek szczerze mówiąc przywiódł mi na myśl "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins, które, korzystając z okazji, polecam ;) Wracając do powieści, dziewczyna jest zmuszona "pilnować", mieć doba w dobę oko na swoją rodzicielkę, której może przyjść na myśl ucieczka do owego Lasu w poszukiwaniu swego ukochanego. I tak się właśnie dzieje pod nieobecność Mary, która w późniejszym czasie obwinia się o zaistniałą sytuację. Nie tylko ona sama czuje się za to odpowiedzialna. Jej brat - Jed również jej nie oszczędza. W gniewie wyrzuca z domu własną siostrę (co uważałam za niemałą przesadę). Samotna dziewczyna jest zmuszona dołączyć do Siostrzeństwa (teraz powiedzielibyśmy na to "zakon"), które trzyma całą wioskę w ryzach. Które od dzieciństwa wpaja mieszkańcom to co powinni uważać za prawdę, oczywistość. Ściślej mówiąc, narzucają one wierzenia, wartości. Nie pozwalają na marzenia. Na myślenie, iż poza nimi i Lasem pełnym bezmózgich zombie, którzy kiedyś byli ludźmi, ktoś jeszcze jest na tym świecie.
Żyją w kłamstwie.
Mary jest inna. Dzięki matce, która opowiadała jej o morzu, jest przekonana, iż poza ich osadą są inne, jest gdzieś tam morze, czekające aż ktoś je odkryje. Praktycznie nikt prócz niej nie wierzy w podobne stwierdzenia. Uważają, że to ona nie ma racji, jest w błędzie. Ale jak obwiniać o to ludzi, którym od najmłodszych lat wpajano kłamstwa? Kiedy Mary dowiaduje się rzeczy, o których wiedzieć nie powinna, jej marzenia stają się "prawdziwsze".
W pewnej chwili ogrodzenie oddzielające Las od wioski zostaje sforsowane, świat pogrąża się w chaosie. Ludność musi zmierzyć się z Nieuświęconymi, których od zawsze się bali. Wiedzieli jednak, że wojna jest nieunikniona. Prędzej czy później musiało się to zdarzyć. Mary z przyjaciółmi i ukochanym ucieka w głąb Lasu, który jest w tym momencie jedyną drogą ucieczki. Dziewczyna nadal nie porzuca myśli o oceanie, dzieli się nimi z Travisem - chłopakiem, którego od zawsze kochała...
Książka jest dobra. Z początku szłam z nią ja burza, pochłaniając coraz to nowe zdarzenia oraz biorąc w nich udział. Niestety, w późniejszym czasie akcja zwolniła, stała się nużąca, monotonna. Mimo wad świat, który wykreowała Carrie Ryan niezwykły, bardzo ujmujący, a z drugiej strony przerażający do szpiku kości. Bohaterowie nie denerwowali mnie w żadnym stopniu, aczkolwiek zmieniłabym co nieco w Mary - głównej bohaterce jak i narratorce. Raczej nie sięgnę po kolejną część trylogii.
Polecam. Dla niewymagających czytelników, szukających lektury, która wprowadzi ich w inny świat, jest to pozycja nie do pominięcia. Widocznie należę do tej grupy czytelników, którym książka do gustu nie całkiem przypadła.