Odkąd skończyła dziesięć lat Stella mieszkała w internatach. Teraz ma osiemnaście i wraca do rodzinnego zamku na wieść o śmierci ojca. Dziedziczy po nim wielki majątek, jednak jednocześnie odkrywa, że jej rodzina skrywa większe tajemnice, niż mogłaby przypuszczać.
Raczej nie kupuje takich serii, do jakich zalicza się ta książeczka: tanich i dostępnych w kioskach. Dlatego już pierwsza styczność z tą książką wprawiła mnie w niezłe osłupienie. Nie dość, że ?Kobieta w czerni? nie ma nawet dwustu stron to czcionka wewnątrz jest tak olbrzymia, jak w książkach dla dzieci. Biorąc pod uwagę, gdzie kupiłam książkę, reklamy na wewnętrznych stronach okładek oraz informacje o tekście ?ułatwiającym czytanie? targetem tej książki niewątpliwie są starsze kobiety, mające już (prawdopodobnie) problemy ze wzrokiem. Niestety, wydawca wyraźnie nie wierzy w inteligencje czytelniczek, biorąc pod uwagę, co raczy im serwować.
Ta książka to po prostu głupawa, naiwna historyjka, w której kompletnie nic nie trzyma się kupy i poza tym, że czyta się ją błyskawicznie nie ma zbyt wielu zalet. ?Kobieta w czerni? może i łatwo wchodzi, ale mam wrażenie, że nawet sławne ?Pięćdziesiąt twarzy Greya? ma więcej sensu, niż ta opowiastka.
To nie miała być młodzieżówka, a lekka, pełna miłości i namiętności powieść dla dorosłej kobiety. Niestety, jej autor popełnił chyba wszystkie typowe błędy dla autorów new, czy young adult. Główna bohaterka ma dopiero osiemnaście lat. Powinna się uczyć i studiować, a przynajmniej chcieć to robić. Niestety, jej nawet nie przemknie to przez myśl. Stella jest głupiutką dziewczynką, której w głowie tylko otwieranie krypt i płacz, bo dwie osoby powiedziały jej coś niemiłego... Co ona oczywiście odbiera tak, jakby cały świat jej nienawidził.
?Kobieta w czerni? to nie jest książka, której fabuła trzyma się kupy. Wybaczcie za spoilery, które pojawią się za chwilę, ale to tak krótka historia, że po prostu nie mogę nie omówić jej wad, nie zdradzając pewnych szczegółów.
[SPOILER] Główny wątek książki dotyczy ucieczki Stelli z rodzinnych stron. Czemu dziewczyna ucieka? A no dlatego, że jakaś starucha powiedziała, że nad jej rodem wisi jakieś przekleństwo, a ona sama jakże mądrze otworzyła kryptę matki, przez co mieszkańcy okolicy mają ją za wariatkę/diabła/dziwaka. Dlatego też musi w tajemnicy uciekać z własnego domu, mając ogromną ilość funduszy i spore możliwości by się bronić. [KONIEC SPOILERA]. To tylko jeden przykład irracjonalności tej historii, a uwierzcie mi, na tych niespełna dwustu stronach jest ich więcej.
Tu nie ma żadnego porządnego bohatera. Nie ma też porządnego stylu: tłumaczenie zdaje się leżeć i kwiczeć, zaś narrator kilkukrotnie musi nas informować o tych samych rzeczach. Przez swoją irracjonalność ta opowieść nie uczy i nie wnosi kompletnie nic, przy okazji nie wiedząc, czym chce być. Romansem? Obyczajówką? Książką o podróżach nastolatki? A może jednak horrorem? To naprawdę nie jest dobra literatura.
?Kobietę w czerni? mogę ?polecić? jedynie jako ostateczność: prosty język sprawi, że połkniecie tę książkę w pół godziny, może godzinę, albo półtora. Pod tym względem jest jak znalazł do pociągu, czy autobusu. Niestety, cała reszta pozostawia bardzo wiele do życzenia. Jeśli nie macie ochoty czytać książki, która nic do waszego życia nie wniesie po ?Kobietę w czerni? nawet nie próbujcie sięgać.