Jego życie było zupełnie jak jego pisarstwo, proste i skomplikowane, szczęśliwe i pełne psychicznej udręki zarazem. Kochał sport, wędkarstwo i pisanie i te trzy wspomniane dziedziny zawiodły go prostą drogą do szaleństwa, a efektem, paradoksalnie, były narodziny legendy, bo ze znanego reportażysty uczyniły go wyjątkowym pisarzem. Ojciec, Żyd, weteran Legii Cudzoziemskiej, więziony, w Oświęcimiu wraz z dwójką braci Oty Pavla, po wojnie oddaje swe serce kolejnemu totalitaryzmowi, zresztą jak wielu przed i po nim. Wierzy i ufa, by już w 52 roku wraz z procesem pokazowym Rudolfa Slanskiego, poczuć się w miejsce komunisty ?na nowo? Żydem i wyleczyć ze złudzeń. O tym traktuje trzecie opowiadanie z wydanego pośmiertnie tomiku ?Jak tata przemierzał Afrykę?. Następuje zaraz po kalejdoskopie afrykańskim wojaży ojca gdzie bezlitosność afrykańskiego kontynentu, bezmiar lądu gdzie zewsząd susza, a ułuda młokosa żądnego przygód,szybko przeistacza się w opętańczą myśl o rejteradzie za normalnym światem, gdzie w zimie śnieg, jesienią deszcz, a między tym zimne piwo. Jeszcze przed nimi ? Pisanie to moja praca ? gdzie niby nienachalnie, trochę ukradkiem streszcza smutek swojego szaleństwa w którym czas jest jedynie na 60 linijek pisania dziennie, tak jak zaordynowali mu to lekarze.