Akcja powieści „Imię Róży” rozgrywa się w 1327 roku w opactwie benedyktynów w północnych Włoszech. Do klasztoru przybywa franciszkanin - Anglik - Wilhelm z Baskerwille ze swoim uczniem Adsem z Melk w celu wzięcia udziału w dyspucie na temat ubóstwa Jezusa Chrystusa. Na miejscu dowiaduje się o tajemniczej śmierci jednego z braci. Opat prosi go, by zechciał przeprowadzić dochodzenie w tej sprawie. Wraz z rozwojem sytuacji zostają popełnione kolejne morderstwa.
Średniowiecze to chyba najbardziej zabobonny okres w historii ludzkości. Wszyscy wierzyli i bali się złych mocy, duchów, czarownic. Utożsamiali naturalne zjawiska fizyczne z działalnością diabła. Na pewno wiąże się to z niewiedzą tamtejszych ludzi. W książce tej również się z tym spotykamy . Np. sposób w jaki popełniane były kolejne morderstwa nasuwał skojarzenia z Księgą Apokalipsy i z rychłym nadejściem Antychrysta. Autor posługuje się tu również bardzo bogatą symboliką. Np. labirynt, który prowadzi do wyjaśnienia zagadki asocjuje z mitycznym labiryntem w micie o Tezeuszu. Tezeusza może reprezentować tutaj Wilhelm z Baskerwille; powiązanie morderstwa z Księgą Apokalipsy, choć niewłaściwe, pozwala Wilhelmowi trafić na prawdziwy trop, możemy przyrównać do nici Ariadny, natomiast Jorgego wraz z tajemniczym pomieszczeniem finis Africae z Minotaurem. Umieszczenie klucza do rozwiązania zagadki w labiryncie ma głęboki aspekt psychologiczny. Moje główne przemyślenia łączą się właśnie z nim. Jak to jest gdy człowiek znajdzie się w labiryncie, jakie odczucia wtedy go ogarniają. Labirynt od niepamiętnych czasów wydawał się ludziom nieprzenikniony, tajemniczy. Jak stado wilków osaczał każdego kto weń wkroczy. Nikt nie upoważniony nie ma prawa zgłębiać jego czeluści. Jego tajemnicę znali tylko nieliczni. Ta nieprzeniknioność sprawia, że czujemy się w nim zagrożeni. Zmieniamy się z napastnika w ofiarę. Bez pomocy z zewnątrz nie potrafimy z niego wyjść. Człowiek jako jednostka jest słaby, kruchy, łatwo go zniszczyć. Nie poradziłby sobie zdany na samego siebie. Wiemy na pewno, że tak jest, ale dlaczego? Co powoduje właśnie ten strach? Wszystkim nam się wydaje to takie oczywiste. Człowiek boi się wszystkiego, co nieznane, wszystkiego, na co nie potrafi odpowiedzieć. Bardzo dobrze zaznaczyło się to właśnie w średniowieczu. Tajemniczym rzeczom ludzie przypisywali złą moc. Zło wyzwala strach, ludzie bali się, bo nie potrafili znaleźć przyczyny danego zjawiska. Również ciemność wzbudzała lęk. Ludzie dodawali sobie otuchy rozpalając ogień, który roztaczał wokół siebie ciepło i opiekuńczą poświatę. Także małe ciasne pomieszczenia stwarzają nastrój zagrożenia. Wszyscy czujemy się w nich źle, człowiek nie jest przystosowany do życia w zamknięciu, od zawsze przebywał na wolności, mógł iść gdzie chce i dokąd chce. Labirynt „narzuca mu swoją wolę", ogranicza jego swobodę. Wraz z poznawaniem historii tamtego okresu możemy stwierdzić, że całe średniowiecze nie sprzyjało człowiekowi. Zimne, nie ogrzewane domy, pałace, kościoły, ciemne i małe izby nie wpływały dobrze na nastrój i samopoczucie ludzi. To samo możemy zaobserwować również we współczesnym świecie: porównajmy, jak czujemy się latem, a jak pod koniec jesieni, na początku grudnia. Stajemy się mniej ruchliwi, osowiali i ociężali. Brakuje nam światła. To ono pozwala na istnienie życia. Bez niego nie byłoby ono możliwe.Chciałbym również zwrócić każdemu, kto czyta właśnie tą książkę, uwagę na to, jak często przez mnichów używane są cytaty zaczerpnięte z różnych ksiąg i manuskryptów. Moim zdaniem jest to godne podziwu. Niektórzy braciszkowie doszli w tym do takiej wprawy, że już po jednokrotnym przeczytaniu jakiegoś fragmentu potrafili go zapamiętać. Cytowali głównie w łacinie, ponieważ tak pisało się wtedy manuskrypty i był to język powszechny wśród duchownych. Język gwarowy uważano za niegodny, a greka czy arabski był mniej rozpowszechniony. Umiejętności takiego wręcz komputerowego zapamiętywania zdobywali oni przez lata, uważnie czytając księgi i przywiązując do nich ogromna wagę. Były one bardzo cenne i każdy korzystał z nich jak ze skarbca, chciał jak najwięcej zachować dla siebie. Często mógł ją czytać tylko raz w i nie miał na to zbyt wiele czasu. Związane to było z niedostępnością i trudnością w wykonaniu manuskryptów, które czas i ciągłe używanie szybko niszczył.
Uważam, że książka ta jest godna polecenia każdemu, kto jeszcze jej nie czytał. Sądzę, że powinna ona wzbogacić wiele podręcznych biblioteczek ze względu nie tylko na bogactwo treści, ale i bardzo ciekawy wątek kryminalny, który dodaje smaku całej lekturze.