W książkach Małgorzaty Musierowicz doceniam wyjątkowo poza ciepłym optymizmem i zachętą, by robić swoje i starać się na swoim poletku zmieniać świat na lepsze, jej styl kronikarski. W ,,Idzie sierpniowej'' sportretowany jest sierpień roku 1979, razem z jego specyficznym kolorytem. Rokiem szkolnym zaczynającym się jeszcze przed wrześniem. Brakiem wody (racjonowanej tylko rano i wieczorem przez wodociągi), mimo wyjątkowo deszczowego lata. Brakiem towarów w sklepach. Brakiem telefonów na nowych osiedlach. Tak, czas ten był specyficzny. Zauważmy taki smaczny opisik: ,,Przy Dąbrowskiego, na rogu, mieścił się w podziemiach rozległy sklep ,,Delikatesów''. Od kilku lat, co prawda, tytuł ,,Delikatesy'' zdjęto cichcem ze sklepowego szyldu, co było najzupełniej zrozumiałe dla każdego, kto musiał zaopatrywać się w tej placówce. Ale - choć pozbawiona treści i legalności - nazwa pachnąca dobrobytem utrzymywała się wciąż w świadomości nie tracących nadziei klientów.'' Po prostu perełka, choć zupełnie nie zauważalna przy pierwszym czytaniu i prawdopodobnie zupełnie niezrozumiała dla dzisiejszych nastoletnich czytelniczek. Chciałabym jednak jeszcze raz zwrócić uwagę na ostatnie słowa cytowanego fragmentu. Właśnie w książkach Małgorzaty Musierowicz bohaterowie nie tracą nadziei, a nawet potrafią przekazać tę ufność nam, ufność, że jest jeszcze na świecie trochę dobra i choć czasy nie są lekkie, to warto jednak ciągle dążyć do lepszego świata. Cytując Idę: ,,W KAŻDYCH WARUNKACH MOŻNA DOKONAĆ RZECZY POŻYTECZNYCH''!