Dawno nie dzieliłam się z wami tym, co przeczytałam, a nazbierało się tego trochę. Było i filozoficznie, i fantastycznie, i kryminalnie. Dzisiaj na pierwszy ogień pójdzie literatura obyczajowa z rozmyślaniem nad sensem rzeczy, czyli gatunek, który ciężko ugryźć, a jeszcze trudniej zrobić to dobrze. Lubię czytać podręczniki do psychologii i odkrywać meandry ludzkiej psychiki. Czy Marii Rajchel udało się mnie zauroczyć i zaskoczyć swoimi rozważaniami? Zapraszam :)
Maria Cecylia Rajchel nie jest debiutantką. Dotychczas napisała trzy książki ? ?Sypienie?, ?Psikusy Tigusa? oraz właśnie ?Dwie dusze?, którymi dzisiaj się zajmiemy. Niestety nie wiemy zbyt wiele o samej autorce. Zarówno na stronie wydawnictwa jak i w czeluściach Internetu nie odnalazłam jakiejkolwiek noty biograficznej.
Tajemniczy mężczyzna wyrusza w podróż. Kim jest Leon W. i dokąd się udaje? Kim jest dziewczyna, którą spotyka w samolocie? Czy Luiza jest naprawdę dziennikarką? Co znajduje się w skrypcie, który przekazuje jej nieznajomy? Dlaczego nagle znajdujemy się w hotelu? Książka nie jest kryminałem, ani thrillerem. Nie jest również romansem, choć z pozoru tak ją można odczytać. W żartobliwym i poważnym tonie opisuje niestereotypowe zachowania i zwyczaje gości oraz pracowników hotelu.
W czasie czytania dotykały mnie bardzo mieszane uczucia. To, co miało być siłą książki ? nieszufladkowanie gatunku ? stało się jej słabością. Było trochę romansu, nieco kryminału i filozofii, ale niczego przewodniego. W przypadku fabuły, którą przedstawiła nam autorka, to nie wypaliło. A szkoda, bo można było stworzyć ciekawy miks. Jeśli jesteśmy już przy historii, jest ona całkowicie oderwana od rzeczywistości [a skoro sygnuje się powieść kategorią ?literatura obyczajowa? to tej realności oczekuję]. Po krótce: kobieta stwierdza, że nieznany mężczyzna powinien z nią lecieć samolotem, a nie jej współpracownik, z którym miała ważną pracę do zrobienia u celu podróży. Potem za nim idzie w nieznane i rzuca się w wir wydarzeń. O co chodzi? Przecież to nie miałoby miejsca w normalnym świecie? Bohaterowie są mocno wyblakli ? dowiadujemy się o nich nieco, ale najważniejsze są idee, które głoszą. Wielkie słowa przytłaczają te postaci. Nie podoba mi się przelewający się hektolitrami patos, epickość i nadmierna poetyckość. Owszem, niektóre obserwacje są trafne, ale ciężko poszukiwać ich w morzu bełkotu i oczywistości, które serwuje nam Maria Rajchel. Sama nie wiem, co sądzić. Z jednej strony ewidentne minusy i potknięcia, a z drugiej ? gdyby powieść odciążyć z nadmiaru tej podniosłości opisów i porównań ? można stworzyć coś ciekawego. Nie jest to lektura wybitna, ale jeśli ktoś lubi klimaty filozoficzne w stylu Paolo Coelho, to na pewno powieść dla niego. Ja osobiście preferuje bardziej ironiczne podejście do filozofii [nie umniejszam absolutnie jej znaczenia dla literatury i nauki], ponieważ zbyt epickie i wyniosłe opisywanie rzeczy wielkich i próby ich charakteryzacji są z reguły zakończone niepowodzeniem.
Polecam na wieczory, kiedy jesteście zmęczeni codziennością i chcielibyście pogrążyć się w głębszych rozważaniach, ale ostrzegam ? tylko dla dużych wielbicieli gatunku.
?Tłum kłębił się we wszystkich kierunkach i trzeba by niezłego matematyka, żeby stworzyć algorytm lub objąć rachunkiem prawdopodobieństwa możliwości zmian ich toru poruszania się. Ich nieprzewidywalne ruchy przypominają stado much ? narzuciło mi się samoistnie.?