Są takie książki, których lektura przenosi nas do krainy dzieciństwa, kiedy wszystko było proste, nowe i niewinne. Jedną z nich jest urocza i zabawna (oraz straaaszna) opowieść Anny Onichimowskiej. Duch starej kamienicy to oczywiście, jak tytuł wskazuje, historia o duchu, choć zupełnie nietypowym.
Maciek liczy sobie bowiem zaledwie sto dwadzieścia lat, choć w wieku dwóch przestał już rosnąć. Może ten wzrost jest powodem tego, że bardzo nie lubi kuli u nogi, która stanowi nieodzowny element wyposażenia prawdziwego ducha, dla niego zaś jest strasznie kłopotliwa. Zresztą z łańcuchów też zrezygnował, ponieważ obcierały mu pięty.
Opuszczony przez rodziców Oktawiusza i Porcję, oraz dwóch starszych braci Sykstusa i Kalasantego z uwagi na swoje niedostatki w urodzie i zachowaniu, mieszka sam na strychu starej kamienicy. No, niezupełnie sam, bowiem towarzyszy mu kłamliwa sroka Wiesława (vel Joanna), która spędza zimowe wieczory ucząc się robić na drutach, a także kot Prot IV.
Spokojny żywot Maćka przerywa pojawienie się w jego rezydencji mrówek faraona w liczbie 90485 z którymi nawet lokatorzy nie mogą dać sobie rady. Na dodatek ci bezczelni, nieproszeni goście wyjadają Maćkowi jego ulubione konfitury z szafki Pani Guzdralskiej.
Nasz duch samotnie nic nie zwojuje, musi zatem zwrócić się z prośbą o pomoc do zamieszkujących kamienicę dzieci.
Czy uda im się wygrać walkę z mrówkami? Tego dowiecie się z ciepłej opowieści Onichimowskiej. Tylko pamiętajcie w tej kamienicy może straszyć!