"Czasem wszystko jest zupełnie inne, niż sobie wyobrażamy, a czasem to, co uważaliśmy za rzeczywistość, w ogóle nie istnieje."
Thriller przykuwający do fotela na kilka wspaniałych godzin zaczytania, wprost nie można się od książki oderwać, całkowicie pochłania nas wyspiarski klimat owiany zajmującymi psychologicznymi wątkami. Nie jest to propozycja czytelnicza dla kogoś, kto oczekuje spektakularnych akcji, relaksu w lekkiej formie podszytej dreszczykiem, tu trzeba mocno zagłębić się w intrygującą fabułę, pozwolić zaprosić się do wciągającej, choć mrocznej gry, bazującej głównie na empatii, umiejętności wczuwania się w sytuację poszczególnych członków rodziny dotkniętej tragedią. Wiele interesujących perspektyw nakłada się na siebie, wzajemnie oddziałuje, ale też zmusza do dryfowania od jednego przekonania do drugiego, jakże rozbieżnych w wydźwięku i kolorystyce.
Doskonale prowadzone aspekty związane z istotą tożsamości, czynnikami ją określającymi, pomieszaniem własnego ja, łatwością podmiany osobowości, jednak obciążoną potężnymi kosztami. Ogromne poczucie straty, skrywana wściekłość, jednoznaczne osądzenia, silne wyrzuty sumienia, których nie da się niczym przytłumić, czasowo oswoić czy choćby na chwilę zamknąć w zakamarkach niepamięci w poszukiwaniu ulgi i wyciszenia. Głos bólu i cierpienia przebija się ponad szum pieśni wiatru smagającego ostre skały odizolowanej wyspy, echo niewyraźnych głosów z przeszłości pobrzmiewa na mokradłach i wrzosowiskach, mętne cienie utraconych nadziei odbijają się w rytmicznie pulsującym świetle latarni, zaś ponure i złowrogie przeczucia przebijają się przez gęstą mgłę i ciemne chmury. Nastrój wywołujący ostre dreszcze niepokoju, trzymający w niepewności, ocierający się o granice szaleństwa, misternie podsycający ogień narastającego napięcia, milczącej groźby i nieuchwytnego niebezpieczeństwa.
Autor rewelacyjnie odmalowuje portret matki, która rok temu, w dramatycznych okolicznościach, traci jedną z córek bliźniaczek. To czasowe zawieszenie w realnym świecie, próby nadania codzienności normalnych rytmów, trwania w pozornym obrazie połączonej silnymi więzami rodziny, a przy tym pielęgnowania w pamięci chwil szczęścia z czasów sprzed tragedii. Z uwagą przyglądamy się staraniom Sarah odnalezienia równowagi, porozumienia z mężem i okazywania głębokiego uczucia córce, która wymaga teraz szczególnej troski i uwagi. Decyzja o wyprowadzce do zrujnowanej posiadłości na szkockiej wyspie Torran, zachwycającej pięknymi krajobrazami i zapewniającej pożądane odosobnienie, wydaje się radykalnym posunięciem w życiu rodziny, jednak może właśnie tam rany po stracie dziecka zaczną się zabliźniać, wątpliwości rozpływać wyparte przez logiczne wytłumaczenia, dezorientacja zmieniać w pewność, a dźwięki żałoby i tęsknoty powoli wytracać intensywny rytm. Czy uda się ocalić rodzinę przed rozpadem? A może wyspa okaże się pułapką, z której nie da się już uciec?
Także postawa Andiego, jako ojca i męża, budzi w czytelniku wiele emocji, wywołuje skrajne interpretacje, jego czyny momentami wydają się dziwne i niewłaściwe. Często zastanawiamy się, dlaczego mamy wrażenie, że jego działaniami nie kierują logiczne wytyczne, jakby nie do końca identyfikował się z następującymi po sobie zdarzeniami, przybierał pozy niezgodne z tym, czym kieruje się jego serce i podpowiada mu rozum. Ale właśnie o to chodziło, o dodanie do historii surrealistycznego kluczowego elementu, bolesnej, przytłaczającej, wymykającej się rozsądnym wyjaśnieniom rzeczywistości. Finałowa odsłona udowadnia, że jest to błyskotliwie przemyślana powieść, w której każde słowo ma istotne znaczenie, nadaje sprawie określony kierunek doszukiwania się winnych, przywiązuje odbiorcę do wysuwanej koncepcji scenariusza zdarzeń, aby w miarę odsłaniania kolejnych szczegółów sporo zakwestionować, zaskoczyć formą i istotą prawdy, a przy tym pozostawić szczyptę niedopowiedzenia, skrawki domniemań do wyjaśnienia przez czytelnika, uwierzenia lub nie w podsuwane rozwiązanie, dla mnie w pełni przekonujące.
...