Przeglądając się w oczach ukochanej osoby, niezależnie od upływającego czasu, pozostajemy wyjątkowi, piękni i nieprzemijająco młodzi. Oto główna myśl powieści osnuta wokół historii tytułowych: Baltazara i Blimundy. Tuż obok nich i losów ich cichego, intymnego oraz tylko na pozór zwykłego związku toczą się wydarzenia historyczne i magiczne, wręcz nieprawdopodobne. Dzięki Saramago przechadzamy się uliczkami XVIII-wiecznej Lizbony, przystajemy wraz z tłumem gapiów na placu, gdzie spłonąć mają ofiary inkwizycji czy też przypatrujemy się wysiłkom tysięcy bezimiennych robotników wznoszących monumentalny klasztor w Mafcie. Na karach powieści wspomniana magia wypływa przy okazji wariacji na temat mitu o Ikarze. Skromni i prości, Baltazar i Blimunda, współuczestniczą w budowie passaroli, osobliwej maszyny latającej, wymyślonej z pragnienia wzniesienia się ponad zwyczajność i dosięgnięcia nieba. Przy mnogości wątków powieści, po jej przeczytaniu w pamięci najbardziej jednak utkwią sami tytułowi bohaterowie. Ich wzajemne oddanie, przywiązanie i zapatrzenie (poprzedzone przekąszeniem kromki chleba Ci, którzy są już po lekturze wiedzą, co mam na myśli).