"Zaczekaj na mnie" wspominam jako jedną z lepszych książek fali New Adult - przyjemny styl, dopracowani bohaterowie i nie tak znowu straszne wydarzenia z przeszłości. To jednak była wersja opowiedziana przez Avery, a co powiecie na tą samą historię, ale z perspektywy drugiego bohatera?
Losy Cama i Avery z pierwszego tomu wzbudziły mój niekłamany zachwyt. Lubie bohaterów, którzy wiedzą co chcą od życia i potrafią sami się o siebie zatroszczyć. W dodatku nie ma co ukrywać - Cam to bohater idealny - uroczy, zabawny, inteligentny i powala swoją pewnością siebie. Całkiem nieźle poradził sobie w roli narratora, bo odsłonił przy tym kilka swoich słabostek, nadających mu jeszcze większego, o ile to tylko możliwe, uroku. To przypomniało mi, że nie tylko Avery zmagała się z trudną przeszłością. Ich związek okazał się dla nich zbawienny nie tylko dlatego, że pasują do siebie jak dwie połówki jabłka, ale przez przeżyte doświadczenia potrafią się w pełni zrozumieć. Autorka rewelacyjnie pokazała, że życie to nie taka łatwa sprawa, ale nie dodała do historii niepotrzebnego dramatyzmu i wyolbrzymionych problemów. Pozwoliła, by do opowieści wkradł się naturalny, aczkolwiek nieprzyjemny, los i zasiał pewne stonowane spustoszenie z którym Cam i Avery muszą sobie poradzić. A jednocześnie J. Lynn nie zapomniała, że przecież w tym wszystkim może być także lekkość, urok i świetna zabawa.
Lekka, zabawna i niesamowicie przyjemna. Inaczej nie potrafię nazwać fabuły, która przywitała mnie w "Zaufaj mi". Nie do końca przekonuje mnie pisanie tej samej historii w dwóch perspektywach, bo można napisać jedną książkę i podzielić ją na narrację dwóch bohaterów - też będzie dobrze. Są jednak te wyjątki, w których się przełamuje, przestaje marudzić i całkowicie oddaje się historii. A trzeba przyznać, że taka opowieść jak tutaj ma swój urok. Mogłabym wymienić wciągającą fabułę, ciekawą historię i normalne, realne problemy (w końcu!), ale tak naprawdę najwięcej uwagi skupia na sobie Cameron, którego osobowość po prostu rozbraja.
Gatunek YA/NA nigdy nie był moją mocną stroną. Według mnie to w większości puste książki o niczym z chorą sytuacją głównych bohaterów i przerysowanymi wątkami. Nie oszukujmy się, ile można napisać podobnych książek? Każda jest w jakiś sposób do siebie podobna, a czekając na jakieś zaskakujące sceny można się niemiło rozczarować. W swojej czytelniczej karierze przebrnęłam przez masę podobnych historii i tylko garstka z nich potrafiła mnie oczarować. Wśród grona cenionych przeze mnie autorów i autorek znalazła się J. Lynn (lub Jennifer L. Armentrout, jeśli znacie ją tylko z obsydianowej serii Lux). Autorka wyróżnia się fantastycznym warsztatem i tendencją do tworzenia zabawnych i inteligentnych bohaterów z pazurem co odbija się na książkowych dialogach. Nikt nie potrafi mnie tak rozbawić i jednocześnie rozbroić jak J. Lynn.
"Zaufaj mi" to nic innego jak "Zaczekaj na mnie" w wersji Camerona. Kilka wydarzeń zostało odjętych, a kilka dodanych, ale historia nie uległa zmianie. Wydaje mi się, że to idealne dopełnienie losów bohaterów. To również magnetyczna opowieść o miłości pełnej powabu, ale nie pozbawionej swobodnej dawki humoru. Dla mnie J. Lynn to mistrzyni w kreacji idealnych i prawdziwych fabuł i urokliwych, zabawnych dialogów.