Przede wszystkim: wcale nie taka błyskotliwa, sarkastyczna i absolutnie nie na miarę ojca. Co najwyżej: dobra i poprawnie napisana. Skusiłam się na "Tu spał Yossarin" licząc na humor i ostrze dorównujące niemal ojcowskiemu. Tymczasem biografia Erici Heller jest zwyczajnie - zwyczajna.Zresztą to nawet nie biografia, a raczej wspomnienia o ojcu. Na to się godzę, pisze wszak córka o człowieku jej bliskim. Forma ta nadaje książce uroku: pozbawiona suchych faktów staje się obrazem z pamięci, malowanym przez pryzmat uczucia i doświadczenia. To Heller oczami córki, to Heller, którego Erica przeżywała na co dzień. Ale to też Heller "wygładzony". Widać, że Erica próbowała być szczera. Nie sądzę jednak, by udało jej się zachować obiektywizm, co też i może całkiem oczywiste. Z jednej strony możemy przypuszczać, że z Hellera był kawał drania, z drugiej: jego romanse, kochanki, zachowania, zwłaszcza w stosunku do dzieci i żony, a nawet tworzenie, przemykają ledwie między zdaniami w formie nieco uproszczonej. Erica nie chce (ze względu na szacunek, miłość, przywiązanie, więzy krwi...) pokazać odsłoniętego ojca, oblicza prawdziwego, stąd - niezamierzony? nieświadomy? - "lifting". Pojawiają się drobne nieścisłości, podważające wiarygodność autorki. Czytamy, iż Heller kilkakrotnie wyprzedził córkę w nauce gry na fortepianie, potem flecie, gdy ta mozolnie ćwiczyła utwory, by na końcu dowiedzieć się, że był niemuzykalny, a jego umiejętność ograniczała się do gwizdania, gdy przechodził obok cmentarza. Zadziwiające również, iż przy ciężkiej sytuacji finansowej matki po rozwodzie, sama Erica nie ma problemu z utrzymaniem, chociaż na kilka dobrych lat zarzuciła pracę. Może to kwestia nie faktów, a pamiętania? Subiektywnego przecież. "Tu spał Yossiarin" nie przyniesie nam niczego, czego pewnie nie znaleźlibyśmy w porządnej biografii pisarza. Daje nam jednie możliwość spojrzenia na artystę oczami dziecka, które zna go lepiej niż najlepszy biograf. Ale nawet i to spojrzenie nie przynosi nam więcej. Jest inne, ale nie szersze. W zasadzie ma się wrażenie, że książka bardziej potrzebna była samej autorce niż miłośnikom prozy Hellera. Rzeczywiście: nie zmęczycie się podczas czytania, nie zanudzicie, ale szału nie będzie.