Czy seksowny farmer z koszem orzeszków
rozkocha w sobie dziewczynę, która nie wierzy w miłość?
Jeśli zaczynając nową powieść śmiejesz się do rozpuku już czytając wstęp od autora, w którym wyjaśnia, skąd wziął się pomysł na fabułę, to czytelny znak, że będzie dobrze. Naprawdę bardzo dobrze. Coś takiego przytrafiło mi się właśnie przy tej książce i jak się okazało, pierwsze wrażenie było bardzo trafne. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się na ekologicznym targu, od farmera, który trzymał w dłoni największego ogórka jakiego autorka widziała w życiu. Nie żartuję! Ten widok musiał być niesamowicie stymulujący dla jej wyobraźni, bo trybiki w głowie autorki zaczęły obracać się ze zdwojoną siłą snując plany na całą serię, a myśli wypełniały zapewne kolejne świństewka. To wszystko zaowocowało smakowitym wakacyjnym romansem dla dorosłych z kulinarno-farmerską nutką. Ale po kolei.
Roxie, od kiedy pamięta, chciała uciec z Bailey Falls, od zwariowanej matki hipiski, jej ?miłości na całe życie? zmieniających się co tydzień i nudnej jadłodajni, w której miała dokonać swego żywota, przejmując rodzinny biznes. Dlatego gdy tylko stała się pełnoletnia, uciekła od tego wszystkiego wreszcie spełniając swoje marzenia o wielkiej kulinarnej karierze. Nieoczekiwanie jednak powija się jej noga i traci wszystkich klientów (przez masło, dacie wiarę? Ale to długa historia). W tym samym czasie jej matka dzwoni z błaganiem, by na czas jej wyjazdu przejęła stery w rodzinnej jadłodajni. Mimo niechęci, Roxie godzi się na ten układ, jednak za sprawą pewnego przystojnego farmera, pobyt w Bailey Falls może okazać znacznie przyjemniejszy niż podejrzewała.
Dziewczyna stawia sobie jasne cele- wakacyjny flirt, przyjemnie spędzone wieczory, ale żadnych uczuć. W końcu miłość sprowadza tylko zamęt, ból i emocjonalny drenaż. Całe wakacje Roxie poświęca więc nie tylko na romansowaniu z przystojnym Leo, ale także na desperackich próbach by się w nim nie zakochać, co muszę przyznać, fatalnie jej wychodziło. Nie ma co się dziwić, bo facet jest boski, przystojny, pełen pasji, ciepła i bardzo tajemniczy. Te tajemnice może przemilczę, ale jedno mogę powiedzieć z całą szczerością: Leo okręci Was sobie wokół małego paluszka.
Autorka sprawnie buduje napięcie między bohaterami, niczego nie przyspiesza i nie ułatwia, wręcz przeciwnie, nie tylko pozwala, by romans między Leo a Roxie rozwijał się powoli i naturalnie, ale wręcz na każdym kroku rzuca im kłody pod nogi, co kończy się masą zabawnych i nieoczekiwanych scen. Alice nie bagatelizuje także wątków, które stały się dla niej inspiracją, dlatego bardzo dużo miejsca poświęca na opisywanie farmy przystojnego Maxwella, ale również pasji i zawodu naszej narratorki. Choć początkowo miałam niewielkie obawy, ten kulinarno- farmersko- erotyczny mix okazał się genialną wręcz sielankową mieszanką z pikantnym akcentem, od której nie mogłam się oderwać.
O CZYM? ?Seks i orzeszki?, to bardzo przyjemna, lekka, zabawna i seksowna opowieść o dwójce nieco pokręconych, zupełnie innych ale pasujących do siebie idealnie ludzi. O pragnieniach- tych wyrażanych głośno i głęboko skrytych,o tym, że w życiu nie wszystko można zaplanować i że czasem coś pozornie okropnego może zmienić całe życie na lepsze. Jak dla mnie to Alice w najlepszej formie, bo potrafiła mnie rozbawić (nieustannie), wzruszyć (zaskakująco często), zaciekawić (nie tylko opisami ogromnych ogórków) i zapewniła genialną rozrywkę z lekkim morałem, do której wrócę z przyjemnością. Jak dla mnie książka przebija nawet genialną serię o Rudej (która tak swoją drogą również epizodycznie się tu pojawia). Polecam!