Ranczo

Oglądam oczywiście ?Wilkowyje? i uwielbiam ten serial. Nie do końca wierzyłam w sensowność powstania tej książki, bo przecież po co kopiować to, co zostało już stworzone. Zdecydowałam się jednak chociaż ją przekartkować. I co? Było warto, bo jest tak samo zabawnie jak w serialu tylko w nowych okolicznościach. Bohaterowie ci sami (moja ulubiona Lucy ma jeszcze więcej do powiedzenia i jeszcze mniej pokory), znane wiejskie realia i nowe historie, których nie ujęto podczas kręcenia kilku już serii. Warto kupić dla dodatkowych wątków, które bawią do łez. Świetnie się czyta i odpręża po długim dniu. Polecam.

"Ranczo" wziąłem do ręki przez przypadek, nie oglądałem serialu, a w księgarni czekałem na żonę. Akurat to mi wpadło do ręki. Zerknąłem na kilka dialogów i zacząłem się uśmiechać. Postanowiłem zaprzyjaźnić się z lekturą czegoś innego niż teksty prawnicze i wyintelektualizowane rozprawki i... kupiłem. Zastanowiło mnie po co powstała książka, poza tym, że dla zysku niejako obok serialu. Okazuje się, że scenariusze zawierały soczyste i humorystyczne didaskalia, w oczywisty sposób niedostępne widzom. Powieść miała przełożyć humor i klimat serialu o amerykańskiej kobiecie sukcesu sołtysującej na polskiej wsi i dodać to tego treści ukryte do tej pory przed widzami. Jak pisałem - serialu nie widziałem, ale zakładam, że się udało. Na pewno mi udało się zrelaksować po raz pierwszy od lat przy lekkiej literaturze.

Z zasady nie czytam ksiażek na podstawie filmów, ale dla Rancza zrobiłam wyjątek. Samego serialu nie oglądałam, parę odcinków zaledwie, ale podobał mi się ich klimat! I dokładnie ten sam klimat jest w książce! A do tego dobry humor, trochę goryczy, jak w prawdziwym życiu i po prostu mistrzowskie dialogi. Książka jest rewelacyjna!