Nie można zmienić przeszłości, ale można uratować przyszłość
Bardzo wiele może się wydarzyć przez dziesięć lat rozłąki. Taki dystans całkowicie zmienia ludzi i sprawia, że stają się kimś zupełnie innym. Właśnie po dziesięciu latach Rose wreszcie ma możliwość spełnić największe marzenie swojej dziewięcioletniej córki, która najbardziej na świecie pragnie poznać swojego ojca. Zanim jednak dojdzie do tego spotkania, kobieta chce sprawdzić czy River, którego pokochała jako nastolatka jest nadal tym samym czułym i kochającym człowiekiem. Wkracza w jego życie pod zmienionym imieniem i z innym wyglądem, choć czuje, że szybko zostanie zdemaskowana. Nic takiego się jednak nie dzieje, a człowiek, którego poznaje na nowo nie jest już jej Riverem. Teraz to okrutny, pozbawiony uczuć Captain, który nie tylko jej nie rozpoznaje ale zdaje się nienawidzić. Co stało się z cudownym chłopcem, którego znała w młodości? Czy w Captainie jest jeszcze jakaś cząstka Rivera, która będzie w stanie pokochać córkę, o której nie miał pojęcia?
Abbi po raz kolejny czaruje nas prostą i krótką opowieścią o miłości, która dostaje od losu drugą szansę. Tym razem miałam jednak wrażenie, że napisała ją z myślą o nieco starszych fankach Rosemary Beach. Z każdej strony emanuje cudowne rodzinne ciepło, którego generatorem jest Rose. Jej miłość do córeczki jest tak wielka, że wręcz namacalna. Kobieta nie dba o własne szczęście i pragnienia, jest gotowa zrezygnować nawet z miłości dla dobra córeczki. Uwielbiam takie bohaterki- silne, zdeterminowane i waleczne, ale wciąż młodzieńczo niewinne i pełne delikatności.
Ciepło i słodycz Rose równoważy Captain solidną dawką testosteronu i nutką niebezpieczeństwa. Abbi ma słabość do złych chłopców, którzy gdzieś głęboko za warstwą arogancji, kryją szczerozłote serca. Captain nie jest co prawda moim ulubieńcem, jeśli chodzi o ciasteczka z Rosemary Beach, ale naprawdę da się go polubić. Szczególnie przypadła mi do gustu jego młodzieńcza wersja, którą mogłam poznać dzięki naprzemiennym wspomnieniom obydwojga bohaterów.
Seria o Rosemary Beach nieubłaganie zmierza ku końcowi, widać to szczególnie teraz, kiedy autorka musi wręcz sprowadzać bohaterów z innych miejsc, do malowniczego nadmorskiego miasteczka. Szkoda też, że Abbi nie zdecydowała się na rozwinięcie historii każdej pary w przynajmniej dwóch tomach, przez co opowieści wydają się opowiedziane za szybko, wręcz skrótowo i pozostawiają pewien niedosyt. ?Nie pozwól mi odejść? przypomina mi konstrukcyjnie i fabularnie opowieść o Bethy i Trippie z ?Byłaś moja?. Tamta historia wydaje mi się jednak pełniejsza, podczas gdy w tej zabrakło mi jeszcze wielu stron do pełnej satysfakcji.
O CZYM? ?Nie pozwól mi odejść?, to urocza, chwilami wzruszająca opowieść, o ludziach, którzy bez siebie nie są kompletni. Autorka oprócz romansu, postawiła także na mocno zaakcentowany wątek samotnego macierzyństwa i rodzinnej miłości, którą najgoręcej obdarzają ci, którzy sami jej nie zaznali. Pojawia się tu także ekscytujący wątek sensacyjny, który za razem wzbudza największe rozgoryczenie, ponieważ nie został rozwinięty w zasadzie wcale, a dzięki niemu książka mogłaby stać się znacznie lepsza. Wiem jednak, że nie taki był zamysł autorki i znam ją na tyle dobrze by wiedzieć, że skupia się w swoich książkach w 100% na ludzkich emocjach, dlatego nie mogę jej winić, że tym razem było tak samo. Mimo kilku niedociągnięć i paru nierozwiniętych wątków, książka nadal jest szalenie przyjemna i warta poznania. Dla fanów Abbi to pozycja obowiązkowa.
...