Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Mgły Avalonu (twarda)

książka

Wydawnictwo Zysk I S-Ka
Oprawa twarda
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Magiczna legenda Króla Artura, opowiedziana z perspektywy kobiet, które dzierżyły władzę zza tronu.

`Albowiem, tak jak mówię, zmienił się sam świat. Był taki czas, kiedy wędrowiec, jeśli miał ochotę i znał choćby kilka tajemnic, mógł wypłynąć łodzią na Morze Lata i dotrzeć nie do Glastonbury pełnego mnichów, lecz do Świętej Wyspy Avalon. W tamtych czasach wrota łączące światy unosiły się we mgle i otwierały się wedle woli i myśli wędrowca...`

Morgiana, obdarzona darem Wzroku i związana z losem Artura Pendragona, swego brata-kochanka, opowiada historię krótkiej świetności Camelotu. Nie jest to jednak opowieść o rycerskich czynach, lecz widziana kobiecym okiem wizja społeczeństwa u progu dziejowych zmian.

`Najlepsza wersja sagi arturiańskiej, jaką kiedykolwiek czytałem`.
- Isaac Asimov

Jedna z najwybitniejszych powieści fantasy w historii.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Zysk I S-Ka
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Wprowadzono: 05.06.2018

RECENZJE - książki - Mgły Avalonu

4.5/5 ( 18 ocen )
  • 5
    14
  • 4
    1
  • 3
    2
  • 2
    0
  • 1
    1

Akazasona

ilość recenzji:243

brak oceny 3-10-2013 22:53

Nikomu nie muszę tłumaczyć jakiej tematyki dotyczy ta historia. Legendy arturiańskie tak mocno wrosły w kulturę europejską, że chyba każdy oczytany człowiek, ma choćby mgliste pojęcie o krainie jabłoni, Avalonie. "Mgły Avalonu". Książka wspaniała, innowacyjna, zachwycająca, a momentami nawet zapierająca dech w piersiach. Ale tylko jeśli przeczytacie ją przed oglądnięciem filmu. Ja niestety popełniłam tę pomyłkę. Zakochałam się w zjawiskowej ekranizacji, po której książka niestety mocno wyblakła. A przecież powieść była fenomenalna! Zawierająca jeszcze więcej szczegółów od filmu, więcej perełek(choćby całkowicie pominięta w filmie poruszająca historia kamiennego kręgu), a także bogatsze portrety psychologiczne bohaterów. Marion Zimmer Bradley posługuje się pięknym, płynnym językiem, który odczytuje się z prawdziwą rozkoszą. W czym więc tkwi problem? Otóż reżyser "Mgieł Avalonu" również okazał się wielkim artystą. Dlatego dla "Mgieł Avalonu" tak, tak, tak! Ale jedynie w poprawnej, chronologicznej kolejności. Wówczas i książka będzie doceniona(na co w pełni zasługuje), i film dostarczy nam wiele przyjemności. Gorąco polecam!

Czytanie Naszym Życiem

ilość recenzji:1

brak oceny 9-09-2018 10:24

Mgły Avalonu to na tyle obszerne, monumentalne dzieło, że czytanie tego co niektórym może zająć nawet miesiąc. Książka okrzyknięta jednym z najważniejszych arcydzieł z gatunku fantasy według Andrzeja Sapkowskiego. Retelling legend arturiańskich, o których osobiście wiem niewiele... Czy osoby, które tak jak ja, nie odnajdują się w historii króla Artura, mogą sięgnąć po tę książkę?



Oczywiście! Nawet, jeżeli nie macie pojęcia o co chodziło z tymi wszystkimi Camelotami, Arturami i innymi rycerzami Okrągłego Stołu, bez wahania możecie sięgnąć po Mgły Avalonu. Pomijając wszelkie historyczne kwestie, dzieło Marion Zimmer Bradley jest po prostu bardzo ciekawą przygodą, przy której spędzicie kilkadziesiąt godzin. Jeżeli szukacie książki, która zajmie Wam bardzo dużo czasu i jednocześnie ten czas będzie dobrze spożytkowany, powinniście sięgnąć po tę właśnie książkę.



Cieszę się, że autorka przedstawiła tę historię z perspektywy kobiet. W czasach, o których mowa, kobiety nie były doceniane, szanowane czy wyróżniane. Miały swoje role, nawiasem mówiąc bardzo ważne, i musiały wypełniać swoje zadania jak najlepiej. Nie było dyskusji, pretensji czy innych tego typu problemów. Kobiety o swoje prawa walczyły bardzo długo i dzięki tym pierwszym wojowniczkom mamy teraz naprawdę dobre i godne życie. Jednak mówiąc o legendach arturiańskich, mamy na myśli czasy średniowiecza, a więc ten okres, kiedy wszelkie najważniejsze funkcje pełnili mężczyźni. Marion Zimmer Bradley pokazuje, że kobiety były równie ważne, a czasami nawet ważniejsze, niż mężczyźni. Bardzo podoba mi się takie spojrzenie na temat, ponieważ rzeczywiście analizując historię, rzadko kiedy mówimy o płci żeńskiej.



Mgły Avalonu to powieść zyskująca mnóstwo zwolenników jak i przeciwników. Ta pierwsza grupa docenia przede wszystkim nietuzinkowość tego tekstu, dobrze wykreowanych bohaterów, wciągającą fabułę czy przystępny język. Natomiast przeciwnicy twierdzą, że w świetle dzisiejszej fantastyki, Mgły Avalonu są po prostu nijakie. Gdzie leży prawda? Zapewne, jak zwykle, po środku. Faktem jest, że ta książka pochodzi z 1983 roku. Na przełomie 35 lat ostatnich lat zmieniło się naprawdę wiele jeżeli mowa o fantastyce. Ocena Mgieł Avalonu zależy przede wszystkim od podejścia czytelnika i jego oczekiwań. Jeżeli oczekujecie dobrej przygodówki dla młodzieży, możecie być zawiedzeni... Jest to książka napisana nieco inaczej, pozbawiona charakterystycznego klimatu.



Nie mam wątpliwości, że Mgły Avalonu są kierowane raczej w stronę kobiet. Mężczyźni wolą konkretniejsze treści, być może bardziej krwawe wydarzenia czy silne postacie męskie. Tutaj raczej tego nie znajdziemy. Czytamy o kobietach, które knują, plotkują, kochają, zdradzają i tak dalej... Być może nie są to treści będące w stanie zainteresować mężczyzn, którzy od tego typu spraw trzymają się na dystans.



Mimo wszystkich "ale", Mgły Avalonu to ciekawie napisana książka należąca do klasyki gatunku i chociażby z tego względu warto ją poznać. Jest to świeże spojrzenie na legendy arturiańskie, którym zachwyca się mnóstwo czytelników. Polecam. :)

Zatracona w słowach

ilość recenzji:1

brak oceny 16-08-2018 14:08

Brytania za czasów Uthera Pendragona to miejsce, gdzie królują magiczne obrzędy i starzy bogowie, jednak coraz bardziej tracą przewagę dla rozprzestrzeniającego się na wyspie chrześcijaństwa. Na świecie zachodzą nieodwracalne zmiany widoczne w warstwie obyczajów i wartości, jakie narzuca wiara w jedynego Boga. Co stanie się z Brytanią? Czy pod wodzą Artura rozkwitnie w nowe, uporządkowane państwo zbudowane na chrześcijańskich dogmatach czy nadal pozostanie pogańską krainą, podsiąkniętą magią i mistycyzmem?

?Mgły Avalonu? to pierwszy tom tak zwanego Cyklu Avalońskiego, który jest uwspółcześnioną wersją legend arturiańskich. Przez długi czas książka była ciężko dostępna na polskim rynku, jednak dzięki Zysk i S-ka czytelnicy w końcu mogą się cieszyć jej pięknym wznowieniem. Po raz pierwszy o ?Mgłach Avalonu? usłyszałam kilka lat temu i od razu wiedziałam, że jest to lektura idealna dla mnie. Jestem zafascynowana legendami arturiańskimi, czytam i oglądam wszystko w mniejszym lub większym stopniu powiązane z tym tematem. Zawsze jednak było mi jakoś nie po drodze z książką Marion Zimmer Bradley, dlatego jestem niesamowicie szczęśliwa, że w końcu udało mi się z nią zapoznać.

Marion Zimmer Bradley sięga po jeden z najczęściej wykorzystywanych zarówno w filmie, jak i literaturze tematów, czyli po legendy arturiańskie. Mogłoby się wydawać, że wszystko już zostało opowiedziane i to na każdy możliwy sposób, a jednak Marion Zimmer Bradley dowodzi, że to nieprawda. Miałam niedawno okazję zapoznać się z dwoma tomami Trylogii Arturiańskiej Bernarda Cornwella, więc tym bardziej widzę różnice, które dzielą opowiedzianą w nich historię z tą zaprezentowaną na kartach ?Mgieł Avalonu?. Autorka nie skupiła się na Arturze czy Merlinie, o których słyszał z pewnością każdy, ale postanowiła dopuścić do głosu kobiety, które odegrały nie mniej znaczącą rolę w tej historii.

?Mgły Avalonu? to epicka historia fantasy mocno osadzona w historycznych realiach. Kobiety grają w niej zdecydowanie pierwsze skrzypce. Autorka wykreowała grono silnych bohaterek, które nie tylko uczestniczyły w kluczowych dla tej historii wydarzeniach, ale w niektórych przypadkach były również ich inicjatorkami. Na kartach tej książki poznajemy historię narodzin, rozkwitu i upadku królestwa Artura. Obserwujemy narastający konflikt religijno-kulturowy pomiędzy starą wiarą a sprowadzonym na wyspę chrześcijaństwem. Jesteśmy świadkiem walki o przetrwanie Avalonu, który pod naporem zmian i nowej religii zaczyna coraz bardziej oddalać się we mgłę.

Książka nie należy do najkrótszych, gdyż liczy sobie ponad tysiąc stron, a jej format również jest większy od standardowego. Wiele osób może więc poczuć się zniechęconych gabarytami tej książki, jednak zapewniam, że warto dać jej szansę. Wbrew pozorom historia wciąga od pierwszych stron i choć na początku myślałam, że będą ją czytać w nieskończoność, to zanim się obejrzałam już byłam po jej lekturze. Uważam, że Marion Zimmer Bradley ma niesamowity talent do snucia opowieści. Jej styl oczarował mnie od pierwszych stron, a połączenie go z ciekawą historią i magicznym klimatem sprawia, że przez tę książkę po prostu się płynie. Akcja nie gna w niej jednak w zawrotnym tempie, nie uświadczymy tu także zapierających dech w piersi scen bitewnych, a raczej będziemy mieli okazję obserwować domowe i codzienne życie bohaterów. Mimo to w żadnym razie nie uważam, że tak książka jest nudna, choć z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.

?Mgły Avalonu? to powieść wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Nie mogę powiedzieć, że jest idealna, jednak to klasyk, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik fantastyki. Jestem całkowicie oczarowana tą książką i mam nadzieję, że doczekamy się również wydania kolejnych tomów tego cyklu. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo postanowiło wznowić tę książkę, w dodatku w pięknej oprawie graficznej i twardej okładce. Może nie należy ona do najtańszych, ale na pewno jest warta swojej ceny.

Hrosskar

ilość recenzji:1

brak oceny 7-08-2018 12:11

Wyznaję zasadę, że nawet jeśli autor popełnił straszne i niewybaczalne rzeczy, to należy oddzielać jego osobę od jego twórczości. Dlatego bez uprzedzeń sięgnąłem po powieść Marion Zimmer Bradley pomimo że wiedziałem jakich czynów dopuściła się wobec swojej córki. Mgły Avalonu jest to kolejna książka, która opowiada o legendzie Króla Arturze, lecz w mniej klasyczny sposób. A mianowicie historia jest opowiedziana tylko i wyłącznie z perspektywy kobiet dzierżących władzę zza tronu.

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że Mgły Avalonu były jedną z najdłużej czytanych przeze mnie książek. Złożyło się na to kilka spraw - przede wszystkim brak czasu, ale nie da się ukryć, że jest to ogromne tomiszcze - ponad tysiąc stron dużego formatu w twardej oprawie i bynajmniej nie jest to lektura na dwa wieczory, ani na trzy. Odniosłem wrażenie, że część wydarzeń i niektóre sceny spokojnie można byłoby skrócić i nie wyszłoby to na szkodę powieści. Niemniej jednak wciąż byłoby to opasłe tomiszcze, ale już nie tak bardzo.

Historia opowiedziana w książce rozpoczyna się od romansu zamężnej wówczas Igriany z Utherem Pendragonem, aż po śmierć Króla Artura. Powieść obejmuje zatem kilkadziesiąt lat burzliwej historii Anglii. Nie tylko przeczytamy jak po latach walk zostało zażegnane zagrożenie ze strony Saksonów, ale również jak chrześcijaństwo coraz silniej wkraczało na te tereny, wypierając rodzimą wiarę, co nie wszystkim się podobało i wiele innych. Bradley świetnie oddała tę przemianę, która dokonuje się na oczach bohaterów w trakcie tych kilkudziesięciu lat. Z początku zmiana może wydawać się być niezauważalna, ale z czasem dostrzegamy, jak świat, w którym żyją bohaterowie się zmienił, dla niektórych dość diametralnie. Ponadto, w książce zostały poruszone najważniejsze motywy związane z panowaniem Artura, takie jak jego miecz Excalibur, miłość Gwenifer i Lancelota, Morgiana jako czarodziejka, która chce zaszkodzić swojemu bratu, poszukiwania świętego Graala, historia Drustana i Isotty i wiele innych. Nie zawsze jednak te motywy były przedstawione tak jak pamiętałem ze znanych mi wersji legend, ale trudno cokolwiek zarzucić autorce w tej kwestii.

Przez znaczą część książki narratorką jest Morgiana. Jest ona kapłanką Avalonu, która początkowo bardzo wspiera swojego brata, a później usilnie stara się go z niego zrzucić. Przyczyną tego jest fakt, że Artur sprzeniewierzył się przysiędze, jaką złożył i odwrócił się od Avalonu na rzecz chrześcijaństwa za namową swojej pobożnej żony. Gwenifer dość szybko po ślubie staje się bardzo pobożna, można powiedzieć, że aż za bardzo i silnie wpływa na wszelkie decyzje swojego męża. Sam zaś Artur zdaje się być marionetką w jej rękach, pozwala jej sugerować co ma zrobić, a jednocześnie kilka razy daje jej przyzwolenie na miłość z Lancelotem, widząc jak oboje na siebie patrzą. Oprócz Morgiany, Gwenifer i Igriany, poznamy również kilkanaście innych kobiet, które niekiedy mają zdecydowanie odmienne punkty widzenia na dane wydarzenia, czy zachowanie. To jednak powoduje, że książkę, pomimo swojej objętości, czyta się bardzo przyjemnie i trudno tutaj o nudę i monotonność.

Trudno byłoby opisać wszystkich bohaterów, jacy są, jakie snuli plany i jak ich odebrałem. Przez ponad tysiąc stron z niektórymi postaciami się zżyłem i ogromnie je polubiłem, niektóre zdążyły w tym czasie zginąć, a jeszcze inne nie wzbudziły we mnie za grosz sympatii. Nie da się jednak ukryć, że bohaterowie książki, a w zasadzie bohaterki, zostały bardzo dobrze wykreowane i trudno tutaj o jakiekolwiek słowa krytyki. Przez całą książkę miałem okazję bardzo dobrze je poznać, każda z nich była inna, z własnymi ambicjami i planami. Nieco gorzej przedstawia się to z płcią męską. Artura, jego rycerzy i innych mężczyzn poznajemy tylko i wyłącznie z perspektywy kobiet. Ani razu autorka nie prowadzi narracji z ich punktu widzenia, co za tym idzie, zapomnijcie o wszelkich bitwach i wojnach. O nich dowiadujemy się z relacji kobiet, które czekają na swoich mężów, rodzą w tym czasie dzieci, doglądają domu bądź dworu i zajmują się kobiecymi sprawami. Z początku miałem mieszane uczucia, ale z czasem się do tego zdążyłem przyzwyczaić.

Marion Bradley stworzyła w Mgłach Avalonu bardzo ciekawą wersję legendy o królu Arturze, którą z pewnością zapamiętam na długo. Poprowadzenie narracji tylko i wyłącznie z punktu widzenia kobiet było interesującym zabiegiem i nie powiem, że taki sposób opowiedzenia tej historii też ma swój urok, choć trzeba się do niego przyzwyczaić. Polecam!

Czytanka Na Dobranoc

ilość recenzji:234

brak oceny 18-06-2018 11:16

Sięgnęłam po tę książkę z dwóch powodów. Po pierwsze uwielbiam legendy nordyckie i opowieści o Królu Arturze, a po drugie miałam ochotę na obszerną, epicką powieść, która na długie godziny zabierze mnie w świat baśni. Niestety. "Mgły Avalonu" choć z pewnością są barwne a ich przeczytanie zajmie co najmniej kilka wieczorów (a to dopiero pierwszy tom) to mnie osobiście nieco rozczarowały. Przepełnione odnośnikami do religii, pełne szablonowych i przerysowanych bohaterów oraz zbyt rozbudowanych opisów dzieło, było trudne do przełknięcia i choć nie boję się rozbudowanych historii tak tym razem (przyznam się bez bicia) nie doczytałam do końca.

"Mgły Avalonu" spośród innych książek o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego stołu wyróżnia fakt, że została napisana z kobiecej perspektywy. Narratorką naszej powieści jest Morgaine. To właśnie z jej punktu widzenia poznajemy Igraine-jej matkę, Gorloisa-ojca oraz Uthera,Gwenhwyfar, Morgause, Merlina, Vivianne, Lancelota oraz resztę postaci opowieści arturiańskich.

Wybranie Morgaine na naszą narratorkę było chyba jedyną dobrą rzeczą w całej książce. W przeciwieństwie do innych postaci jest ona wiarygodna i brak w niej fanatyzmu, którym nacechowani są inni bohaterowie. Jest dobrym sędzią i w większości czytelnik może polegać na jej osądach. Choć
bardzo się starałam (doczytałam do około 800 strony) to oprócz Morgaine nie znalazłam tutaj ani jednej przyzwoitej bohaterki w korowodzie tych licznych, które się pojawiły. Może pokrótce wam o nich opowiem.
Igraine to zadufana w sobie krętaczka, która udaje miłość do swojego męża dopóki na jej drodze nie staje mężczyzna, z którym ma ją połączyć wątpliwej jakości wróżba. Według proroctwa kobieta powinna nosić jego dziecko.
Vivianne planowała cudzołóstwo i kazirodztwo. Była dwulicową intrygantką, która pod maską uprzejmości i miłości do bliźniego, skrywała swój czarny i porywczy charakter. Nie cofała się przed niczym by dotrzeć do celu. Tutaj nasuwa mi się na myśl jeszcze jedna rzecz. Vivianne często poprawiała swoich rozmówców mówiąc, że wszystkie boginie i bogowie w rzeczywistości są częścią jednego wielkiego bóstwa, by parę rozdziałów później nic nie stało na przeszkodzie by ta sama osoba ośmieszała wyznawców chrześcijańskiego Boga i wyzywała ich od głupców, którzy wierzą w zabobony. Czy autorka powieści nie zauważyła tej oczywistej nieścisłości?
Jednak najgorsza była Gwenhwyfar. Wydaje mi się, że jedynym powodem dla którego autorka stworzyła tę postać była możliwość wyśmiania chrześcijan. Oprócz urody w bohaterce tej nie było ani jednej cechy za którą czytelnik mógłby ją polubić.
Czytając tę książkę rzuca się w oczy, że została ona napisana z feministycznego punktu widzenia. Tym bardziej dziwi fakt, że kobiece postaci to zbiór wszelkich wad gatunku ludzkiego. Są na ogół albo podstępne albo irytujące i choć bardzo się starałam to nie byłam w stanie wzbudzić w sobie ani sympatii ani nawet współczucia dla żadnej z nich.
A co z postaciami męskimi? Tutaj dostaliśmy plejadę klonów niczym żołnierze Imperium w Gwiezdnych Wojnach. Wszyscy byli niezwykle przystojnymi, świetnie wyszkolonymi wojownikami, którymi kierował tylko i wyłącznie popęd seksualny. Zabrakło tutaj oryginalności, a fakt że wszyscy mężczyźni zachowywali się jak przysłowiowe "świnie" sprawił, że książka jeszcze bardziej straciła na wiarygodności.

Kolejnym bardzo ważnym elementem książki jest religia. Czasy Króla Artura to okres kiedy następuje szybki rozwój chrześcijaństwa, które powoli zaczyna wypierać kulty pogańskie. Oczywiście wiedza ta była mi znana jeszcze przed sięgnięciem po tę powieść. Nie spodziewałam się jednak, że to właśnie religia i długie dyskusje z nią związane będą jednym z głównych wątków tej książki. Osobiście uważam, że książki historyczne czy fantasy nie są miejscem na długie dyskusje na tematy religijne czy filozoficzne. Powód? Są to książki dla każdego, a niestety nie każdy czytelnik zainteresowany jest tym tematem. W książce tej to właśnie chrześcijaństwo było kozłem ofiarnym . Choć nie należę do osób głęboko wierzących to zaniepokoiła mnie ta mowa nienawiści w wykonaniu Marion Zimmer Bradley. Szczególnie pierwszych kilkaset stron było przeładowane silnymi, negatywnymi emocjami jednak wątki religijne regularnie pojawiały się w całej książce. Bradley ukazuje nam kler jako przepełniony nienawiścią i żądzami układ, w którym każda kolejna pojawiająca się w książce postać jest jeszcze brutalniejsza, jeszcze głupsza. Choć miała być to powieść o Królu Arturze i jego najbliższych to tak naprawdę przekształciła się ona w prywatne pole bitwy autorki z religią chrześcijańską. Dla mnie osobiście było to nie dość, że dziwne to jeszcze niesmaczne. Jeśli nie lubicie jednostronnych debat religijnych lub nawet krótkich dyskusji na facebooku tak z pewnością nie będziecie chcieli czytać o tym temacie na kilkuset stronach powieści.

I oczywiście opisy. Jak doskonale wiecie opisy dnia codziennego w stylu obrazowania techniki posługiwania się nożem i widelcem, to coś co działa mi na nerwy i sprawia, że niejednokrotnie książka wylądowała w kącie. Wiało nudą a akcja często stawała w miejscu na dobrych kilkadziesiąt stron. Jednak najbardziej irytujące było opisywanie czyjegoś piękna. Tutaj często autorka wykazywała się brakiem konsekwencji na jednej stronie wychwalając czyjś blask by na następnej nazwać tę samą osobę "brzydką" a piękno ukryć wewnątrz. Czyżby "piękny brzydal"?

Po "Mgłach Avalonu" oczekiwałam naprawdę wiele, dlatego teraz, w momencie kiedy skończyłam przygodę z książką na zaledwie 800 stronie (z ponad tysiąca), jestem bardzo rozczarowana. Brnęłam w tę fabułę z każdą stroną licząc, że w końcu będzie lepiej, jednak oprócz paru dobrych fragmentów, książka trzymała ten sam flegmatyczny i pozbawiony emocji rytm. Jest to jedna z najsłabszych wariacji odnośnie legend arturiańskich, książka obrażająca kobiety i poniekąd fałszująca historię. Doceniam wysiłek jaki autorka włożyła w przygotowanie tak obszernej powieści jednak czuję niedosyt i rozczarowanie. Może nawet epickie.