W Indiach w ciągu godziny gwałci się trzy kobiety - według danych oficjalnych, bo cała masa gwałtów nie zostaje zgłoszona. Bo gwałt to "wina kobiet": wyszły po 20. z domu, pracują, domagają się praw, są podniecające, "źle" ubrane itd. itp. Dziewczynka to pomyłka: trzeba zebrać na późniejszy posąg, więc "korzystniej" ją otruć, utopić, zakopać żywcem, zostawić na ulicy. Jednocześnie martwi Hindusów duża dysproporcja między ilością mężczyzn a kobiet: na 660 mln mężczyzn przypadają 622 miliony kobiet. Naprawdę? Takie dziwne, gdy weźmie się pod uwagę, że według statystyk dokonuje się rocznie (oficjalnie) pół miliona aborcji ze względu na płeć??? Ponad połowa indyjskich kobiet to analfabetki. Są ofiarami gwałtów i molestowania wszędzie: w sklepie, kawiarni, autobusie, na ulicy... Tak, ta książka mówi o wszystkim, co już wiemy... A jednak wstrząsa. Bardzo. Nie przekonuje mnie jedynie forma graficzna, ale rozumiem, że mamy do czynienia z "reportażem komercyjnym": dużo kolorowych zdjęć, świecący papier, a i sama książka to zapis filmu dokumentalnego. Ale każdy głos sprzeciwu wobec bezprawia jest potrzebny.