Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Imperium (twarda)

książka

Wydawnictwo Czytelnik
Oprawa twarda
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Bestseller 1993 roku, tłumaczony na całym świecie. Imperium to bodaj najwybitniejsze dokonanie indywidualnego, pełnego inwencji stylu reportażu Kapuścińskiego, będącego niedościgłym wzorem dla największych dziennikarzy dzisiejszych czasów; ukazuje uchwycony na gorąco, w pełnych wielorakich znaczeń przybliżeniach, proces rozpadu Związku Radzieckiego - ostatniego imperium kończącego się stulecia.

Książka ta składa się z trzech części:
Część I nazywa się `Pierwsze spotkania (1939-1967)` i jest relacją z moich dawnych pobytów w Imperium. Opowiadam w niej o wkroczeniu wojsk sowieckich do mojego miasteczka na Polesiu (dziś jest tam Białoruś), o podróży przez zaśnieżoną i bezludną Syberię, o wyprawie na Zakaukazie i do republik Środkowej Azji, a więc do obszarów b. ZSRR pełnych egzotyki, konfliktów i osobliwej, pełnej emocji i sentymentów atmosfery.

Część II nazywa się `Z lotu ptaka(1980-1991)` i zdaje sprawę z kilku moich dłuższych wędrówek po rozległej ziemi Imperium, jakie odbyłem w latach jego schyłku i ostatecznego rozpadu (ostatecznego w każdym razie w tej formie, w jakiej istniał do roku 1991). Podróże te odbywałem sam, omijając oficjalne instytucje i trasy, a szlak tych wypraw prowadził od Brześcia (granica b. ZSRR z Polską) do Magadanu nad Pacyfikiem i od Workuty za Kołem Polarnym do Termezu (granica a Afganistanem). W sumie jakieś 60 tysięcy kilometrów.

Część III nazywa się `Ciąg dalszy trwa(1992-1993)` i jest to zbiór refleksji, uwag i notatek powstałych na marginesie moich podróży, rozmów i lektur.

-Ryszard Kapuściński
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Czytelnik
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Wprowadzono: 20.08.2015

RECENZJE - książki - Imperium

5/5 ( 12 ocen )
  • 5
    12
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    0
  • 1
    0

Tomasz M.

ilość recenzji:271

brak oceny 19-07-2015 14:53

Pozwolę sobie na wstępie zacytować: "W Imperium jest [...] doza magii". Tymi oto właśnie słowami Adama Hohschilda dobrze jest zacząć recenzję książki największego polskiego reportażysty. I na tych słowach wypadałoby właściwie poprzestać. Bo mówią one o "Imperium" wszystko. Zupełnie wszystko. I nie ma tu nic do dodania. Ośmielę się jednak nieco wyjaśnić, umysł rozjaśnić, szerzej omówić ową magiczność książki Kapuścińskiego. Bo jest ona warta każdego dobrego słowa, które na jej temat kiedykolwiek napisano i powiedziano. Pierwszym czarem "Imperium" jest obiekt zainteresowania Autora - samo ZSRR, państwo, które przez pół wieku trzęsło całym światem, a połowę tego świata trzymało w garści. Państwo, które w każdym zakątku globu miało swoje wojska i swoich szpiegów. Państwo, które realnie nie spełniało swoich podstawowych komunistycznych postulatów. Państwo, które już dawno nie istnieje. Drugim czarem jest pisanie Kapuścińskiego. Jego styl. Wprowadzając czytelnika w świat "Imperium", pozwala mu się przenieść do miejsc, które opisuje, nie tylko oczami wyobraźni, ale i całym metafizycznym ciałem. Jest coś niepojętego w opisach Autora, coś co sprawia, że człowiek wierzy w syberyjski chłód napływający ze stronic książki, a później ów chłód go ogarnia, jakby napływał z uchylonego nieopodal okna. I w rzeczywistości nastaje ten moment, w którym czytelnik w trakcie lektury zakłada cieplejszą bluzę - choćby na dworze panowało upalne lato. "[...] w powietrzu wisi jasna, świecąca mgła. Kiedy człowiek idzie, w tej mgle robi się korytarz. Korytarz ma kształt sylwetki przechodzącej osoby". Gęsty, lepki chłód - chłód, który zabił setki tysięcy sybiraków jest przemycany na kartach książki i aplikowany czytelnikowi pod postacią słów. Magicznych słów. Gdy z kolei człowiek ląduje z Kapuścińskim w upalnym Erewaniu, zalanym powodzią gorących słów Autora, ową bluzę ściąga i siedząc w samej tylko bieliźnie zalewa się potami. Zalewa się potem i za suche gardło chwyta go pragnienie - tak tu duszno i upalnie od magicznych wersów "Imperium". Tylko czego się napić, skoro rzeka wyschła, a pobliskie morze znika sprzed nosa przez głupotę socjalistycznych zarządców? Imperium oczami Kapuścińskiego jest niebezpieczne. Groźne. Lecz już nie grozą, która zbudowana jest na kanwie zsyłek na Syberię, do łagrów, do kopalni. Tu jest niebezpiecznie, gdyż wrogiem nie jest amerykański kapitalista. Wrogiem może być każdy - Uzbek, Tadżyk, Łotysz, Abchaz, Ukrainiec, Gruzin... Wrogiem może być sam czytelnik, któremu serce bije coraz mocniej wraz z nieustannie narastającym napięciem. Tu każdy jest podejrzany, a podejrzanego można zamknąć w klatce. Choćby na dwa lata, ot - prewencyjnie. "No więc lotnisko, kontrola paszportowa. [...] Żołnierz patrzy na fotografię, a potem na mnie, na fotografię, a zaraz na mnie. Coś mu się nie zgadza. Zdejmijcie okulary!, rozkazuje. Na fotografię i na mnie, na fotografię i na mnie. Ale widzę po jego twarzy, że teraz, bez okularów, nie zgadza mu się jeszcze bardziej". Wszystko to - rozległe krainy - od suchej pustyni po syberyjskie pustkowia, wszystko to - strach i groza przenikające obywateli ZSRR na każdym kroku - wszystko to ma służyć jednemu tylko celowi. Pokazać czytelnikowi czym jest (było) Imperium. By czytelnik poczuł je na własnej skórze! Czując chłód i gorąco, czując strach i ulgę, czując ukłucie przenikliwego wzroku radzieckiego żołnierza... Hohschild pomylił się. W "Imperium" Ryszarda Kapuścińskiego nie ma dozy magii. Ta książka jest magią samą w sobie! Namacalną i odczuwalną. Najwspanialszą magią literatury reportażowej. Nie potrafię tego inaczej nazwać.

SteFan

ilość recenzji:71

brak oceny 5-10-2009 23:21

Jedno z największych i najważniejszych dzieł w dorobku Ryszarda Kapuścińskiego. Po latach opisywania przemian politycznych w Afryce, Ameryce Południowej i Azji, autor wraca do miejsca, które dla niego było bliskie a zarazem bardzo odległe. Wraca do ostatniego Imperium na świecie. Jego rodzinna miejscowość - Pińsk, znajdowała się właśnie na terenie ZSRR, bo o nim mowa. Książka podzielona jest według dat styczności Kapuścińskiego z Imperium. Zaczyna się podczas zawieruchy wojennej, gdzie przerażenie wzbudza słowo - Sybir. Po latach autor wybiera się na ten właśnie Sybir, widzi pozostałości po łagrach, rozmawia z ludźmi żyjącymi na tym pustkowiu. Opisuje mentalność człowieka, zniszczonego latami opresji komunistycznych. Odwiedza SRR w Azji Centralnej i Kaukazie. Miejsca posiadające swoją, często sięgającą kilku tysięcy lat kulturę. Miejsca egzotyczne, miejsca zniszczone, mieszkające tam społeczeństwa, którym Stalin i inni przetrącili kręgosłup. Społeczeństwa, które dopiero teraz - w XXI wieku - zaczynają się budzić. Na koniec autor przygląda się rozpadowi ZSRR, opisuje obojętność ludzi wobec zmian "na górze", jaką tylko tam można spotkać. Książka przytłacza swoją sugestywnością - dziewczynka skacząca przez kałuże...gdzieś na końcu świata.

Halina

ilość recenzji:155

brak oceny 2-08-2007 20:20

Mianem Imperium Kapuściński określił bowiem tereny byłego ZSRR. „Imperium” jest więc opowieścią-reportażem o homo sovieticus.
Poruszającą każdym ze swoich rozdziałów, każdą ze swoich nowozaczętych myśli.
Nie jest to, w żadnym wypadku, opowieść o rozpadzie ZSRR. Jest to nietuzinkowy, nie do końca może, ale jednak, dziennik z podróży, w którym Kapuściński opisuje, co tam zobaczył.. a zobaczył bardzo dużo…
Opowieść swą zaczyna od wkroczenia wojsk do rodzinnego Pińska, o początkach sowieckiego porządku, o strachu, zimnie i podróży przez Syberię.
Opowiada o samotnych podróżach przez sowieckie imperium, trwających całe trzy długie lata, keid to poznawał dogłębnie i z bliska śledził szybki jego rozpad.
Na sam koniec zamieszcza kilka swoich refleksji, uwag, przemyśleń. I kończy „Imperium” fragmentem z tołstojowskiej „Wojny i pokoju” – „Jedziemy Bóg wie dokąd i Bóg wie, co się z nami dzieje”.
Dlaczego opowiada właśnie o Rosji? Choć nie tylko o Rosji, bo książkę przepełnia szereg nazw państw, o których nadetnie słyszałam.
„Imperium” jest poszukiwaniem prawdy. Jest prawda samą w sobie bolesna, okrutną, nie szczędzącą nikogo. Wszystko, co autor opisał nam tutaj, przeżył, zobaczył, doświadczył całym sobą. Wszystko jest w pewnym sensie certyfikatem autentyzmu, żmudnego i męczącego, nierzadko bolesnego docierania do faktu. I tych rozbieżnych wątków, rozwichrzonych nastrojów.
Kapuściński zmyślnie i bezbłędnie odnajduje drogę do naszej wyobraźni. Czytając przed oczyma miałam chłopca, który stał na zimnie całą noc, aby nad razem kupić puste pudełko po landrynkach, widzę kobietę, której dłonie z kobiecych, zamieniły się w męskie, mocne dłonie, widzę nawet człowieka, który oślepiony głodem, powiesił swoje dziecko. Straszliwa bieda, głód, koszmar łagrów, wszystko to czytelnik widzi oczyma wyobraźni. Dalej radzieckie paradoksy, ich straszliwą szpiegomanię, siejące wszędzie olbrzymie łapy Partii Komunistycznej. Zacofanie i biurokratyzm, małych dorosłych ludzi, których okradziono ze wszystkich informacji, i ich postawa wobec totalnego bolszewizmu.
I pomimo straszliwości, zaniku człowieka w tym wszystkim, od czytania oderwać się nie sposób.
Poszukiwanie tych wszystkich faktów, nawet najstraszliwszych, było sensem wędrówek po sowieckim kontynencie. Poskładanie tych urywków, kawałków, klimatów, kultur dało w rezultacie ową książkę. Według mnie – bardzo dobrą.
„Imperium” porównywane jest do jeziora. Na jego spokojnej, gładkiej powierzchni pojawiają się bąble. Z czasem jest ich coraz więcej. Tu i tam woda zaczyna wrzeć. W głębi słychać stłumione pomruki…
Po prostu polecam!