Dan Simmons to amerykański pisarz science fiction, posiadający w swoim dorobku wiele prestiżowych nagród m.in Hugo i Locusa za Hyperiona w 1990 r. Co ciekawe, z zawodu jest pedagogiem i przez 18 lat pracował jako nauczyciel. Jego książki to nie tylko powieści z gatunku science fiction, lecz również horrory, fantasy, czy kryminały. Jest to jeden z nielicznych przykładów pisarza, który zmienia gatunki i eksperymentuje z nowymi formami. Jako największe uznanie zasługuje jednak fakt, że jego książki wydano w aż 29 krajach! Jak widać jest to autor, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Tak więc postanowiłem zapoznać się z jego twórczością i na pierwszy ogień poszedł Ilion.
Fabuła Ilionu składa się zasadniczo z trzech wątków. Pierwszy z nich dotyczy losów Thomasa Hockenberryego - naukowca i scholiasty, specjalisty od dziejów starożytnej Grecji i wojny trojańskiej. Po swojej śmierci pod koniec XX wieku, zostaje ożywiony przez greckie bóstwa, aby śledzić i spisywać sprawozdania z wojny trojańskiej, która rozgorzała na nowo u stóp wulkanu Olympus Mons na Marsie. Dzięki sympatii Afrodyty Thomas dostaje gadżety, które czynią z niego niemalże bóstwo. W zamian jedna oczekuje, zabójstwa jednej z bogiń - mianowicie ukochanej córki Zeusa Ateny. Lecz scholiasta ma swój własny plan, który odmieni losy wojny trojańskiej...
W drugim wątku śledzimy losy społeczności ludzkich ulepszonych za pomocą nanotechnologii, żyjących na opustoszałej Ziemi. Ludzkość liczy sobie dokładnie jeden milion a każdy człowiek żyje 100 lat - co do dnia. Po tym trafiają na krążące wokół Ziemi pierścieni, by tam dołączyć do postludzi. Jeśli komuś jednak stanie się krzywda - dozna poważnych ran, zginie, to wówczas trafia do konserwatorni, gdzie jest leczony, bądź też "odtwarzany" na nowo. Wszystko po to, aby mógł przeżyć 100 lat. Życie mieszkańców polega w dużej mierze na nieustannej zabawie a serwitory wraz z wojniksami wykonują za nich wszelkie zadania i strzegą ich przed niebezpieczeństwami. Nie mają żadnego pojęcia o swojej historii, swoim pochodzeniu, co więcej są anaflabetami i żyją wyłącznie chwilą. Wśród nich wyróżnia się jednak Harman, który jako jedyny człowiek potrafi czytać. Jego ciekawość doprowadzi go do odkrycia wielu przerażających faktów na temat swojego świata i zamysłów postludzi...
Ostatnim zaś wątkiem, dość mocno powiązanym z pierwszym jest wyprawa grupy morawców - autonomicznych i rozumnych organizmów biomechanicznych, w celu sprawdzenia zakłóceń kwantowych na Marsie. Po dotarciu na Czerwoną Planetę zostają jednak bardzo szybko zaatakowani przez tajemniczego osobnika w latającym rydwanie. Przeżywa jedynie dwójka z załogi - Mahmut oraz Orphu z Io. Pech chce, że ich zadaniem było wspieranie pozostałych morawców i mają niewielkie pojęcie o prawdziwym celu misji. Jedyną wiadomą jest to, że muszą dostarczyć na wulkan Olympus Mons tajemnicze urządzenie, które ma być kluczem do ocalenia Układu Słonecznego...
Dan Simmons ma bardzo specyficzny styl i sposób tworzenia historii - już od pierwszych stron rzuca czytelnika na głęboką wodę, w wir wydarzeń, bez objaśniania, bez omawiania kto jest kim i o co dokładnie chodzi. Nie wyjaśnia czym jest dane pojęcie, kiedy się ono pojawia - robi to dopiero wiele rozdziałów później przy okazji rozmowy, czy przemyśleń postaci. Nigdy zatem nie jest to bezcelowe opisywanie, lecz jest to zaplanowane z największą starannością, aby było spójne z fabułą. Ale chwila, chwila - zaraz ktoś napisze, że głupoty wygaduje... Wcale nie! Czy za każdym razem widząc lodówkę w kuchni zastanawiacie się nad mechanizmem jej działania? Bądź też jadąc samochodem myślicie o tym jak pracuje silnik? Nie? No właśnie - podobnie jest u Simmonsa i po raz pierwszy spotkałem się z takim stylem, który byłby konsekwentnie utrzymywany przez całą historię a nie tylko momentami. To sprawia, że historia jawi się nam jakby była prawdziwa i sami ją przeżywali. Świadczy to także o największej staranności ze strony autora o nawet najmniejszy detal, co w mojej ocenie jest ogromnym atutem tej książki.
W związku z powyższym akapitem, pierwsze 100 a nawet 200 stron, może się jawić czytelnikowi, jako historia w której do nie końca wiadomo o co chodzi. Oczywiście akcja od samego początku jest mniej lub bardziej dynamiczna, lecz nigdy nie wieje nudą a każde wydarzenia jest znów starannie zaplanowane. Jednak bez obaw - z każdą kolejną przeczytaną stroną, autor sukcesywnie dokłada kolejne fakty i wyłania się z nich niesamowity pomysł dopracowany do perfekcji. Co więcej Simmons świetnie połączył elementy wojny trojańskiej z science fiction. Jednak ta wojna jest w zupełnie nowej formie. Obok mitycznych bohaterów jakich jak Hektor, Achilles, znajdują się tutaj nowoczesne technologie, takie jak teleportacja, zmiana wyglądu, a same bóstwa korzystają pełnymi garściami z nanotechnologii i innych gadżetów. Pomimo tak skrajnie dwóch różnych elementów - starożytności i nowoczesnej technologii, to nie dopatrzyłem się żadnej niespójności, żadnej nielogiczności. Wszystko wygląda tak, jakby Simmons relacjonował wojnę trojańską w nowej odsłonie. Przyznam, że obawiałem się, czy to połączenie nie wyjdzie przypadkiem komicznie, czy te dwie skrajnie różne rzeczy będą do siebie pasowały. Okazało się, że tak! I to jeszcze jak!
Ilion jest znakomitą książką, która w sposób ciekawy i pasjonujący łączy wszystkim znaną wojnę trojańską z klimatami science-fiction. Robi to w taki sposób, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Simmons stworzył niesamowitą historię, napisaną z ogromnym rozmachem, która wgniata w fotel i nie chce się przestać jej czytać. Wszystkiego dopełnia przepiękne wydanie w obwolucie w twardej oprawie. Polecam wszystkim i każdemu z osobna - nie zawiedziecie się na tej książce w żadnym wypadku!
...