No i dobrnęłam do końca. ?Dar Julii? Tahereh Mafi jest trzecią i ostatnią częścią cyklu. Z finalnymi tomami jest tak, że mimowolnie ma się jakieś swoje oczekiwania i niekiedy można się nieźle zawieść. Szczególnie, jeśli okazuje się, że autor miał zupełnie inną wizję na zakończenie książki. No cóż, tak już chyba po prostu jest.
Uwaga! Uwaga! Trochę spoilerów 1 i 2 tomu!
Po całkiem udanym ?Sekrecie Julii? podchodziłam do ostatniego tomu raczej spokojna o swoje własne wrażenia. Warner zaczął grać pierwsze skrzypce, Adam został zepchnięty gdzieś na margines. Czego mogłabym jeszcze chcieć? No dobrze, przyznaję, mogłam chcieć jeszcze wiele, wiele innych rzeczy... Ale po kolei.
Julia dochodzi do siebie pod okiem Warnera. Próbuje się pozbierać zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Punkt Omega został zniszczony, a jej przyjaciele prawdopodobnie nie żyją. Wydaje się, że wszystko stracone, ale czy na pewno? Julia już nie jest tą samą zalęknioną dziewczyną. Zmieniła się, wydoroślała, ale przede wszystkim ? stała się bardziej pewna siebie. Zna swoją wartość, wie co potrafi, do czego jest zdolna... Podejrzewa nawet jak bardzo daleko znajduje się teraz granica, do której jest wstanie się posunąć. Tak więc nie, nie wszystko jest jeszcze stracone, szczególnie, kiedy ma do pomocy człowieka, który wierzył w nią nawet, gdy sama w siebie wątpiła.
Ta seria od początku wydawała mi się dziwna. Po przeczytaniu trzech części wciąż to jedno słowo wydaje się najbardziej adekwatne do określenia całej tej historii. Jest coś magicznego w tych książkach, nie umiem i nawet nie chcę temu przeczyć. Część mnie doskonale rozumie zachwyt nad tą serią, ale druga, ta bardziej zrzędliwa, nie może się temu nadziwić.
W tych trzech tomach Mafi odrobinę przybliżyła nam zbudowany przez nią świat, choć dla mnie wciąż jest to świat trzymający się na wątłych zapałkach, które byłe nacisk rozerwie na strzępy, a potem wszystko runie. To stanowczo najsłabszy punkt powieści, przynajmniej dla mnie. Ale w porządku, da się to jakoś przeżyć. I nawet brak większej akcji, która skupia się na zaledwie kilkunastu końcowych stronach, jestem wstanie przeżyć, szczególnie, kiedy mam ochotę na coś lekkiego.
Spoiler! Spoiler! Spoiler!
To, czego jednak zaakceptować nie potrafię, to zamordowanie jednego, jedynego bohatera, który uwięził moją uwagę od pierwszego tomu, bohatera, dzięki któremu w ogóle zdecydowałam się kontynuować serię, po niezbyt udanym, w moich oczach, pierwszym tomie. Ale nie, nie było to morderstwo dosłowne. Mafi zamordowała go lukrem. Wszystko, co czyniło Warnera Warnerem zostało obrócone o sto osiemdziesiąt stopni, podkolorowane i oblepione słodkim lukrem. Wszystko, co mnie w nim fascynowało, przepadło. Z chłopaka o dwojakim charakterze uczyniła słodziaka, który zwyczajnie został źle zrozumiany. Banał, banał i jeszcze raz banał, dodatkowo dość średnich lotów. Nigdy, przenigdy nie wybaczę Mafi tego, co zrobiła Warnerowi.
Koniec spoilera!
Mimo wszystko, mimo tego jednego aspektu, cała reszta, choć przewidywalna, wyszła całkiem dobrze. Adam wspiął się na wyżyny w działaniu mi na nerwy, ale to było do przewidzenia. Z resztą, wszystko w tym trzecim tomie było do przewidzenia. Oryginalnością Mafi nigdy nie grzeszyła, jeśli nie liczyć jej wyjątkowego stylu z pierwszej części.
Podsumowując; ?Dar Julii? mnie nie zachwycił, co jednak nie oznacza, że jako młodzieżówka, która jest bardziej nastawiona na romans, niż na jakąś większą akcje, jest całkiem dobra. Rozumiem te wszystkie zachwyty i wcale się im nie dziwię. Niemniej jednak dla mnie finalny tom stoi na tym samym poziomie, co pierwszy. Nie umiem się oprzeć wrażeniu, że gdyby usunąć tych kilka schematów i postawić na trochę bardziej oryginalne/kontrowersyjne ? teoretycznie ? rozwiązania, to byłby to tom, który prześcignąłby wszystkie pozostałe nawet nie o jedną, a dwie gwiazdki.
Czy więc polecam? Pewnie. Mimo bardziej negatywnego niż pozytywnego tonu tej recenzji, wciąż uważam, że seria zasługuje na uwagę. Mnie, niestety, całość nie zachwyciła tak, jak pozostałych, ale też, jak już wspomniałam, seria nie jest kierowana do mnie. Jestem pewna, że gdybym miała te 10-12 lat mniej, byłabym zwyczajnie oczarowana.