Tytułowi nocni wędrowcy to dzieci. Mali mieszkańcy Gulu, miejscowości znajdującej się w Ugandzie. Ponieważ w ich państwie trwają działania wojenne, a trzon armii stanowią dzieci porywane z rodzinnych wiosek i na siłę wcielane do wojska, dzieci zmuszone są nocować na ulicach miast, gdzie czują się bezpieczniej. Te, które mieszkają w wioskach oddalonych od większych aglomeracji prawie nie widują rodziców. Dnie spędzają w szkole, popołudnia w drodze do miasta, a noce w przypadkowych miejscach noclegu. Mali uczniowie organizują się w większe grupy, aby czuć się bezpieczniej, czym wprawiają w przerażenie dorosłych. Dlaczego? Ponieważ część z tych dzieci trzymała już w dłoniach karabin i zmuszona była, nomen omen, przez swoich rówieśników, do zabijania. Wojciech Jagielski opisuje kraj zmęczony długoletnimi działaniami wojennymi. Pokazuje jak społeczności lokalne, związane ze swoim miejscem zamieszkania ulegają rozkładowi, gdy zostają przesiedlone. Zapominają o własnej historii, legendach, obyczajach. Dorośli mężczyźni, którzy stracili swoje zajęcia, nie są szanowani przez młodych członków plemienia. Najboleśniejszą sprawą opisywaną przez reportera jest smutny los dzieci, które wracają z lasu, to znaczy uwalniają się z długich łap armii. Ich trudny powrót na łono rodziny, który nie zawsze kończy się happy endem, zmusza czytelnika do refleksji. Przejmująca lektura. Jedynym mankamentem jest nieoczekiwany koniec, taki trochę urwany. W wersji audio przyjazna dla ucha, głos lektora sprawia, że słucha się z przyjemnością.