Przewrót majowy, podczas którego naprzeciw siebie stanęły wojska rządowe i zwolennicy Józefa Piłsudskiego, obecnie budzi wielkie emocje raczej w historykach niż w zwykłych ludziach. W 1926 roku było to jednak wydarzenie, które wzburzyło współczesnych. W „Kartkach z pamiętnikach młodej mężatki” Magdalenie Samozwaniec świetnie udało się oddać tę atmosferę przy pomocy stworzonej przez siebie postaci Mimi Bigourdan. To młoda Polka, na co dzień mieszkająca w Paryżu z mężem Francuzem, niezorientowana w wewnętrznej sytuacji ojczyzny i co tu dużo mówić – romansowo nastawiona do życia. W ukochanej Warszawie Mimi zajmuje pokój w hotelu Bristol, a zatem znajdzie się w centrum dramatycznych wydarzeń. Samozwaniec to parodystka i satyryczka, więc jej bohaterka, choć w zrywach bywa nastawiona patriotycznie, plecie czasami po prostu głupstwa, a jej pytania są celowo naiwne i absurdalne. Jednak to właśnie taka pusta Mimi może głośno wyrażać zdziwienie, że jak to możliwe, że to Polacy biją Polaków, a na koniec przyjąć, że Warszawa to taka dziwna stolica, w której żałobę podkreśla się nietypowo, bo różowym kolorem. Te dwie części książki, tak odmienne w charakterze, fantastycznie się dopełniają – inaczej po prawie 90 latach moglibyśmy uwierzyć w sugestywną, spisywaną na gorąco opowieść Mimi Bigourdan o tym, że jakiś tajemniczy wróg, najpewniej Niemcy!, zaatakował w latach dwudziestych Warszawę. Oraz w to, że sama Mimi - jak i pacjentka lekarza, której monolog znajdziemy pod koniec - stanowią jakiś zaginiony (na szczęście!) wzór kobiecości.