Każda historia ma swój koniec. Nawet tak wspaniała jak ta o Harrym Potterze. Z opowieściami o trójce przyjaciół walczących z Voldemortem zetknęłam się gdzieś tak na początku gimnazjum, a towarzyszyć mi pewnie będą długo, długo dłużej. Bo już teraz wiem, że są to książki, do których z całą pewnością będę chciała co jakiś czas powracać. O ile bowiem pierwsze dwa tomy mogły uchodzić za nieco baśniowe, to później nastrój stawał się coraz poważniejszy, momentami mroczny, czasami przytłaczający, chwilami smutny, a jeszcze innym razem refleksyjny. Ale o tym każdy z nas już wie, więc zostawmy na boku na razie to, co było, a zajmijmy się tym, co jest teraz - czyli ostatnim tomem, który ukazał się w Polsce pod tytułem "Harry Potter i Insygnia Śmierci". W tej książce jest po prostu wszystko, co można sobie wymarzyć - wspaniałe dialogi, które czyta się z przyjemnością, które potrafią wzruszyć, ale i rozśmieszyć do łez. Są opisy, które nie nużą, a wręcz przeciwnie, pozwalają poczuć ten świat, zagłębić się w niego, stać się aktywnym uczestnikiem opisywanych wydarzeń. Fabuła jest bardzo dobra, co prawda pewne elementy były już zasugerowane w poprzednich tomach, ale finał, do którego cały cykl zmierzał był przecież oczywisty. Zresztą o fabule w kilku słowach będzie poniżej, teraz chciałam jeszcze tylko o budowie krótko powiedzieć, bo trzeba o tym wspomnieć. Książka ma tak kapitalną konstrukcję, jest tak wyśmienicie poprowadzona, napięcie budowane w tak umiejętny sposób, że nie jesteśmy w stanie oderwać się od historii choćby na moment. Gdy ten świat nas już porwie, to nie ma, że są jakieś inne obowiązki, że rano trzeba wstać. Trzeba czytać, czytać, i przeczytać do końca. To jest gorsze niż najsilniejszy narkotyk! A fabuła? Pamiętacie jak skończył się poprzedni tom? Snape zabił Dumbledora i wszyscy już przekreślili tę postać, wydaliśmy werdykt, że jednoznacznie przeszedł na drugą stronę. Powiem teraz tylko tyle - nie osądzajcie pochopnie! Ta postać już od samego początku najmocniej zaskakiwała czytelnika, a to, co będzie się działo w tym tomie, to po prostu majstersztyk. Zwrotów akcji z tym bohaterem w roli głównej nie powstydziłby się najlepszy kryminał. Harry zaś rozpoczyna realizację planu zleconego mu przez Dumbledora. W zdobywaniu i niszczeniu horkruksów pomagają mu oczywiście jego przyjaciele, na których zawsze może liczyć - Ron i Hermiona. Nie jest to jednak zadanie łatwe - szczególnie, gdy ma się tyle wątpliwości co do sensu tego, co się robi. Rozterek, czy droga, którą się wybrało jest tą najodpowiedniejszą. Są chwile zwątpienia, rozpaczy, gdy trzeba poświęcić własne szczęście dla czegoś większego. Pojawia się wtedy bunt, sprzeciw - dlaczego ja? Dlaczego tyle niewinnych ludzi musi umierać? Czemu tak jest? Czemu to wszystko jest takie podłe? Skąd tyle zła? Im dalej, tym rozważania staną się poważniejsze - szczególnie mocna jest końcówka utworu, gdy pojawia się sporo przemyśleń Pottera o śmierci. A czemu miałby to być najlepszy tom cyklu? Po lekturze uzyskujemy odpowiedź na większość pytań, niewiadome staje się wiadomym, a na twarzy pojawia się uśmiech satysfakcji po wybornej lekturze. Dowiadujemy się więc wreszcie prawdy o Dumbledorze i o jego dzieciństwie, a także poznajemy sekrety z życia Snape'a, wyjaśnia się, czym są tytułowe Insygnia Śmierci oraz rozwiązuje się zagadka tajemniczego związku, jaki istniał między Potterem a Voldemortem. "Harry Potter i Insygnia Śmierci", to wspaniała opowieść o przyjaźni, ale i o samotności jaka dotyka czasami każdego z nas. To opowieść o uczuciach i problemach, z jakimi zmagamy się na co dzień. To także historia o małych promykach nadziei, o małym szczęściu, jakie może spotkać człowiek w okropnym świecie, o tym, ile małe czyny mogą znaczyć w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Mówi też o radości pośród zgliszczy dawnego świata. To historia rewolucji - i mentalnej, i dosłownej. Ta książka jest fascynującą przygodą, jaką można przeżyć zagłębiając się w wykreowany przez Rowling świat - niezwykle prawdziwy i urzekający. Cykl, który wywoływał u mnie takie emocje za każdym razem, gdy pojawiał się kolejny tom, dobiegł końca. Nieraz wzruszałam się przy lekturze poszczególnych części, nieraz uśmiechałam, gdy Fred i George, nawet w obliczu najgorszej tragedii, potrafili wprowadzić swój specyficzny, nieco czarny humor. Nieraz też zapiekło mnie pod powiekami - choćby zakończenie poprzedniego tomu i ten krzyk oburzenia "no nie... ale jak on mógł umrzeć?!", czy innym razem, gdy odszedł Syriusz, również pojawiało się bezsilne "dlaczego?". Dlaczego to już koniec - można byłoby się spytać. Jednak, wiecie co Wam powiem? Mam poczucie satysfakcji po lekturze tego tomu i naprawdę nie chciałabym, by Rowling kontynuowała tę serię. Obecnie jest cykl genialny i absolutnie wspaniały, a boję się, że kolejne tomy, mogłyby go popsuć. Nie wchodzi się przecież dwa razy do tej samej rzeki. Czy muszę komuś polecać tę książkę? Nie sądzę. Więc tylko jedno jeszcze na koniec - dziękuję pani Rowling za taką wspaniałą przygodę na całe życie, za cudowną opowieść o potędze przyjaźni, za... wszystko.
Opinia bierze udział w konkursie