„Ciemności kryją ziemię” to powieść Jerzego Andrzejewskiego wydana po raz pierwszy w roku 1956, czyli w trakcie odwilży po przełomie październikowym, kiedy rządy Stalina uznano za okres błędów. Andrzejewski tworzy w swej powieści metaforę systemu totalitarnego.
Utwór jest ubogi w zdarzenia i koncentruje się na przemianie dwóch wielkich indywidualności. Wielki inkwizytor Hiszpanii Torquemeda będąc na początku fanatycznym wyznawcą chorej idei zaczyna w nią wątpić. Skromny mnich Diego, nienawidzący inkwizycji, zostaje przekonany przez inkwizytora i zostaje jego zaufanym pomocnikiem, gdy jednak na łożu śmierci nawrócony Torquemeda próbuje przekonać Diego do ponownej zmiany zapatrywań, ten nie ustępuje.
Świat powieści to świat totalitarnego państwa, gdzie życie obywateli jest nadzorowane, a władza opiera się na terrorze. Autor pokazał sposoby działania systemu totalitarnego, oraz sposoby myślenia, które prowadzą do tworzenia się takich systemów.
Przeczytanie "Ciemności kryją ziemię" nie zajęło mi wiele czasu, jednak nie jest to książka, którą czytałoby się z zapartym tchem. Niesamowita jest ewolucja Diego - z wroga Świętej Inkwizycji przeistacza się w jej działacza za sprawą rozmowy z jednym tylko człowiekiem. Przemiana ta jest tak wielka, że wkrótce Diego nie waha się wydać własnego przyjaciela.