- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.a ganku, a ona mówiła, że musimy posadzić bratki, bo już czas. - Klara się rozpłakała. - Myślisz, że naprawdę już czas? Nie miałam pomysłu, jak powstrzymać ten płacz. - Na pewno. Już czas na sadzenie bratków, siostrzyczko. - Udało mi się opanować. - A może zrobimy kolację? Masz ochotę na grzanki? Naprawdę próbowałam. - Wiedziałam, że tobie w głowie tylko jedzenie! - Klara poderwała się z kanapy. - Może jeszcze zadzwoń do firmy, co? Przecież dzisiaj nie byłaś w pracy, a na pewno wydarzyło się coś ważnego. Stracisz jeszcze jakiegoś klienta albo coś! - Klara! - zdenerwowałam się w końcu. - Co? - Przestań wreszcie użalać się nad sobą! - Bo co? Bo mi każesz?! - Bo cię proszę. - Możesz sobie prosić! Czy ty sobie wyobrażasz, że jeżeli rodzice sprzedali Zbiczno, a ja nie mam już własnego domu i muszę mieszkać z tobą, będziesz mi mówiła, co mam robić? Nienawidzę cię! Nienawidzę! Wybiegła z pokoju. A ja zostałam skamieniała na kanapie, boleśnie ugodzona ostrymi słowami Klary, oficjalnie córki moich rodziców, a tak naprawdę małej, niewinnej dziewczynki, którą urodziłam ponad siedemnaście lat temu i oddałam im na wychowanie. Miała poznać prawdę za trzy miesiące, kiedy osiągnie pełnoletność. I dowie się, ale wyłącznie ode mnie. Chwilowo wolałam nie myśleć, jak jej to przekażę. 2. Wyruszyłam z Kabat wczesnym poniedziałkowym rankiem, żeby uniknąć korków w Dolinie Służewieckiej, tworzących się z niezmienną regularnością na drodze śpieszących do pracy warszawiaków. Z racji niemal dwudziestoletniego zasiedzenia mogłam się już chyba do nich zaliczać? Spełnił się sen dziewczyny z niewielkiego Zbiczna pod Brodnicą. Zdeterminowana marzeniem o zamieszkaniu w stolicy, nie dałam się przekonać rodzicom do studiowania w pobliskim Olsztynie. Wybrałam prawo na Uniwersytecie Warszawskim. - Córciu, wiesz, że nie mamy zbyt dużych dochodów - próbowali mnie przekonywać. - W końcu z nauczycielskich pensji nie wystarczy na wiele. Warszawa jest droga. - Będę pracowała, dorobię - szukałam rozwiązania. - A zresztą już postanowiłam. Jeżeli nawet się nie zgodzicie, to i tak niczego nie zmieni. Tylko w Warszawie jest i praca, i biznes! Każda nasza rozmowa kończyła się tak samo. Wychodziłam wzburzona z pokoju. - Teresko, daj spokój - słyszałam przez na wpół przymknięte drzwi argumenty ojca, który zazwyczaj stawał po mojej stronie. - Nie widzisz, że ona już podjęła decyzję? Przecież to nie koniec świata, niech idzie. Poradzimy sobie. - Zawsze jej bronisz! - Mama mówiła podniesionym głosem, dzięki czemu dokładnie słyszałam każde słowo. - A nie wydaje ci się, że wtedy już zupełnie straci kontakt z Klarą? - wytaczała najcięższe działa. - Naprawdę cię nie rozumiem, Tereso. - Ojciec zwracał się w ten sposób do mamy w stanie najwyższego wzburzenia. - Sama wybrałaś to rozwiązanie. Namówiłaś Julię i teraz nie odwracaj kota ogonem. Dźwięk przesuwanego po podłodze krzesła oznaczał, że tato postanowił zakończyć rozmowę, wybierając się na spacer z Susłem. Nasz pies, nazwany tak z powodu upodobania do częstych drzemek, na dźwięk komendy ,,Chodź!" podrywał się na cztery łapy, gotów towarzyszyć panu, który nie wiadomo dlaczego znowu odczuwał potrzebę wyjścia na dwór i włożenia do ust białego patyczka zapalanego małym płomykiem. No cóż, sprawą psa nie jest rozumieć, a wykonać, co Suseł opanował do perfekcji, o ile komenda pochodziła od ojca. Panie były personelem do innych poruczeń, głównie związanych z napełnianiem miski i wyczesywaniem kleszczy z sierści. Oczywiście, nie licząc tej najmniejszej, która pojawiła się nieoczekiwanie kilka miesięcy temu, zresztą całkiem niepotrzebnie, bo od tej pory nie wolno mu było szczekać, kiedy miał ochotę, i wchodzić do domu z brudnymi łapami. Na szczęście od chwili jej przybycia pan zaczął często wychodzić na dwór i fundować pupilowi wycieczki po Dwupasmówkę do Płońska pokonałam tak szybko, że niemal udało mi się przeoczyć zjazd na Bydgoszcz. Jazda samochodem, zawsze tak przyjemna i odprężająca, po wypadku rodziców stała się zupełnie nowym doświadczeniem. Wjechałam na ,,dziesiątkę"... Jeszcze czterdzieści osiem kilometrów i minę miejsce, gdzie ten kretyn z peugeota nie wyrobił się przy wyprzedzaniu przed wysepką i znalazł się na pasie rodziców. Idiota, niech go szlag! Mimo że jechałam tędy już po raz trzeci, nie mogłam spokojnie myśleć. Bałwan, pieprzony przedstawiciel handlowy, miał gdzieś mandaty, byle szybciej dojechać i załatwić te swoje biznesy! Sprzedać, podpisać umowę, zdobyć kolejne zlecenie, wyrobić plan, a przedtem nażreć się w hotelu i może zabalować. Było ci to potrzebne, dupku?! Ledwie powstrzymałam łzy. Zmarnowałeś dwoje niewinnych ludzi i siebie przy okazji też. Byle minąć ten punkt! Sięgnęłam po fajkę i ze zdziwieniem zauważyłam, że jadę bez muzyki. Zapomniałam, że autko jest moim domem, miejscem rozmyślań, a muzyka kuracją odprężającą. Papierosy leżały jak zwykle w zasięgu ręki, gotowe zadymić przestronne, wygodne wnętrze ukochanego nissana qashqai, nazwanego przeze mnie pieszczotliwie ,,facetem". Przynajmniej zawsze miałam go pod ręką: utrzymanka za sto pięćdziesiąt tysięcy, bordowego, muskularnego gościa, który zawsze robi, co chcę. Szybki, elegancki, dynamiczny i wierny, czekał w garażu, migał czerwonym oczkiem, kiedy do niego wsiadałam, gadał, pomagał mi cofać, parkować, dysponował radiem ze wszystkimi stacjami świata, podgrzewał lub schładzał. Stanowiliśmy jedność, czego nie można było powiedzieć o kolejnych miłościach mojego życia. Minęłam czterdziesty ósmy kilometr od Siedlina. Zero śladu, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Poboczem wolniutko posuwał się rozklekotany traktor, z naprzeciwka ciągnęła kolumna wojskowych pojazdów z pilotem. Wyprzedziła mnie firmowa corsa z nadrukiem producenta lodów. Jedź, jedź! - pomyślałam mimo woli. Gdybym chciała, nie miałbyś ze mną szans, szaraku. Jeszcze miesiąc temu pewnie byśmy się poś A teraz powodzenia. Z płytki z Sade sączyły się ciepłe tony spokojnej muzyki. A co tam! Zapaliłam kolejnego papierosa. Przystanęłam, podmalowałam usta, przygotowałam pudełko z miętówkami, zerknęłam, czy komórka nie odnotowała jakiegoś połączenia. Nikt nie dzwonił. Przypomniałam sobie o Klarze i z miejsca wybrałam jej numer. - Klarusiu, to ja. - Na szczęście odebrała. Nie byłam pewna, czy uczyni mi ten zaszczyt. - Co u ciebie? - Nic. - Wstałaś już? - Nie traciłam nadziei na rozmowę. - Leżę w łóżku. - Krótko i węzłowato. - Nie czas szykować się do szkoły? - Zerknęłam na zegarek. Była ósma trzydzieści. - Idę na jedenastą - usłyszałam znudzony ton. - Co się tak o mnie martwisz? Jesteś moją mamusią? Udałam, że nie słyszę. Miałam ochotę krzyczeć. A gdybym była? A może jestem? Jeszcze nie teraz, uspokój się, dyscyplinowałam się w myślach. Przetrwamy trudne chwile i przyjdzie czas na wyjaśnienia. Zresztą tak zdecydowaliśmy podczas rodzinnej narady, gdy urodziłam małą. Że powiemy jej prawdę, gdy skończy osiemnaście lat. Teraz, zważywszy na okoliczności, byłam winna rodzicom dotrzymanie obietnicy. Tak przynajmniej myślałam dzisiaj. Muszę pomóc Klarze przetrwać tornado, nie dokładać rewelacji, nie jątrzyć. A poza tym potwornie się bałam. O siebie, o nią. O nas. - - Nie mów do mnie ,,Klarusiu"! - Moja niemal dorosła córka zachowywała się jak zraniona jedenastolatka. - Klara - poprawiłam się. - Zrozum, martwię się o ciebie. No wiesz, że zostawiam cię na tak dł Naprawdę sobie poradzisz? Bo gdyby coś się dział - Wiem. Gdyby coś się działo, to mam dzwonić i przyjedziesz. - Była, jak zwykle, zniecierpliwiona. - No właśnie. - A pieniądze są w szufladzie, ciotka Danka czuwa i mam jeść, tak? - Tak. - No to cześć. - Cześć. Z ciężkim sercem dojechałam do Sierpca. Jeszcze niecała godzina i Brodnica, a potem znajome ścieżki do Zbiczna. Sprawdziłam, czy klucz do domu rodziców leży na swoim miejscu w schowku. Miał doczepiony breloczek z wieżą Eiffla, który przywiozłam im z Paryża (Boże, dlaczego ich nigdy tam nie zabrałam, chociaż byłam z Tomkiem, Michałem, Kacprem, Borysem?), turystyczną pamiątkę z turystycznych straganów dla zagonionych, zachwyconych, chłonących pępek świata tłumów, w wolnej chwili pakujących do torebek paryskie pamiątki dla mam, ojców, có Którzy mieli cieszyć się ich szczęściem, powodzeniem, tym, że dobrze układa im się w życiu, że mogą jeździć do Francji! Przecież wrócą, opowiedzą o wszystkim, pokażą zdjęcia, przywiozą breloczek. Bardzo ładny breloczek i trwały. Który przetrwa wszystko. Nawet śmierć. Zatrzymałam się. - Dobrze się pani czuje? By dostrzec mężczyznę, który podszedł do mnie na stacji benzynowej, musiałam wytrzeć oczy. - Wszystko w porządku. - Próbowałam się ogarnąć. - Dziękuję. Napiję się kawy - tłumaczyłam się. - Może napijemy się razem? Błysk w jego oku pozwalał spodziewać się klasycznego podrywu. Ale nie, mój panie, nie w tym momencie. Gdybym powiedziała ci o swoich problemach, zwiałbyś prędzej, niż się pojawiłeś. Rozumiem, widzisz całkiem fajną blondyneczkę przed czterdziestką, wyglądającą na trzydzieści dwa, wysiadającą z nissana qashqai nówki. Niezbyt długa spódniczka, szpilki, markowa torebka (akurat na tym się nie znasz), makijaż, mimo ciągle mokrych oczu, trwały, bo wykonany kosmetykami dobrej jakości. Cool babka, kto wie, może bizneswoman albo laska jakiegoś dzianego gościa? Może jakaś potrzebowska? Biznesmenki szukają młodszych, ty właśnie taki jesteś, a dziani faceci przeważnie już w latach, więc patrz wyżej. Warto spróbować. - Przepraszam, dziękuję, nie. Śpieszę się. - Za kierownicą faceta poczułam się bezpiecznie. A jeszcze W końcu nie był taki zły. Elegancki, grzeczny, chce pomóc. Może i wypiłabym z nim kawę, dlaczego nie? Ale na razie koniec. Mam żałobę i nie mam ochoty. Już za Brodnicą przypomniałam sobie, że powinnam zrobić zakupy. Lodówka u rodziców na pewno była pusta. Nie znajdę w niej ani skrawka maminego pasztetu, nie będzie pierogów, zrazów, szynki od Koniecznego. Może leżą w niej jeszcze zamrożone łupy z ogródka? Przecież latem jeszcze żyli, powinni coś pomrozić. Truskawki! Wiem, zrobię sobie truskawki ze śmietaną! Zapewne są. I jeszcze bigos, od świąt, od tych, których z nimi nie spędziłam, bo Borys przekonał mnie do wyjazdu na Bali. Cholerny dupek! Nie odzywałam się do niego od kilku dni. Co on sobie wyobraża? Że będziemy z Klarą po śmierci rodziców relaksować się z nim na Florydzie? Niczego nie rozumie! Wystarczy mi żal po Indonezji i przykrość z powodu nieobecności przy świątecznym stole. Boże, nie radzę sobie! - Czy to wszystko dla pani? - Kasjerka z samoobsługowego, który namierzyłam na brodnickim rynku, zawróciwszy za miastem, spojrzała na zawartość koszyka. - Tak. I jeszcze paczka papierosów. - Sięgnęłam po kartę. - U nas tylko gotówka. - No Gdzie jest najbliższy bankomat? - Zorientowałam się, że nie mam pieniędzy. - Przy banku spółdzielczym. - A gdzie to jest? - Widzę, że pani nie stąd - pozwoliła sobie na uwagę kasjerka. - Przyjrzałam się kobiecie dokładniej. - Wieśka?! - Rozpoznałam twarz dobrej kumpeli ze szkoły. - Przykro mi z powodu twoich rodzicó A w ogóle to super wyglądasz! - Kondolencje gładko przeszły w konwersację. - Na długo przyjechałaś? - Na trochę. Spotkamy się? - Nie miałam pojęcia, skąd wzięło mi się to pytanie. - Na razie leć do bankomatu, to parę metrów stąd, przy Kauflandzie, zaraz za rogiem. Pewnie, że się spotkamy! Będziesz w belfrówce? To znaczy u rodziców? - poprawiła się. Dobrze wiedziałam, że cała wieś tak właśnie nazywa nasz dom. - Mam taki zamiar. Wpadniesz? - Pewnie! Leć po kasę, mam kolejkę. Po raz pierwszy od wielu lat poczułam się jak u siebie. Brodnicki rynek, stara znajoma, społemowski koszyczek na zakupy w sklepie pod nowym szyldem ,,Polo Market". I to powietrze. - Facet, za chwilę będziemy w domu. W tym, do którego będziesz musiał dojechać polną drogą - zagadałam i pogłaskałam konsolę w kokpicie. - Jedziemy, mały. Jeszcze tylko dziesięć minut. 3. Dostępne w pełnej wersji 4. Dostępne w pełnej wersji 5. Dostępne w pełnej wersji 6. Dostępne w pełnej wersji 7. Dostępne w pełnej wersji 8. Dostępne w pełnej wersji 9. Dostępne w pełnej wersji 10. Dostępne w pełnej wersji 11. Dostępne w pełnej wersji 12. Dostępne w pełnej wersji 13. Dostępne w pełnej wersji 14. Dostępne w pełnej wersji 15. Dostępne w pełnej wersji 16. Dostępne w pełnej wersji 17. Dostępne w pełnej wersji 18. Dostępne w pełnej wersji 19. Dostępne w pełnej wersji 20. Dostępne w pełnej wersji 21. Dostępne w pełnej wersji 22. Dostępne w pełnej wersji 23. Dostępne w pełnej wersji 24. Dostępne w pełnej wersji 25. Dostępne w pełnej wersji 26. Dostępne w pełnej wersji 27. Dostępne w pełnej wersji 28 Dostępne w pełnej wersji 29. Dostępne w pełnej wersji 30. Dostępne w pełnej wersji 31. Dostępne w pełnej wersji 32. Dostępne w pełnej wersji 33. Dostępne w pełnej wersji 34. Dostępne w pełnej wersji 35. Dostępne w pełnej wersji 36. Dostępne w pełnej wersji 37. Dostępne w pełnej wersji 38. Dostępne w pełnej wersji 39. Dostępne w pełnej wersji 40. Dostępne w pełnej wersji 41. Dostępne w pełnej wersji 42. Dostępne w pełnej wersji 43. Dostępne w pełnej wersji 44. Dostępne w pełnej wersji 45. Dostępne w pełnej wersji 46. Dostępne w pełnej wersji 47. Dostępne w pełnej wersji 48. Dostępne w pełnej wersji 49. Dostępne w pełnej wersji 50. Dostępne w pełnej wersji 51. Dostępne w pełnej wersji 52. Dostępne w pełnej wersji 53. Dostępne w pełnej wersji 54. Dostępne w pełnej wersji 55. Dostępne w pełnej wersji 56. Dostępne w pełnej wersji 57. Dostępne w pełnej wersji 58. Dostępne w pełnej wersji 59. Dostępne w pełnej wersji 60. Dostępne w pełnej wersji 61. Dostępne w pełnej wersji 62. Dostępne w pełnej wersji 63. Dostępne w pełnej wersji 64. Dostępne w pełnej wersji 65. Dostępne w pełnej wersji 66. Dostępne w pełnej wersji 67. Dostępne w pełnej wersji 68. Dostępne w pełnej wersji 69. Dostępne w pełnej wersji 70. Dostępne w pełnej wersji Epilog Dostępne w pełnej wersji
audiobook cd
Lektor |
Wydawnictwo Heraclon International Sp. z o.o. |
Oprawa pudełko |
ISBN 9788381948012 |
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | literatura piękna, dla kobiet, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Heraclon International Sp. z o.o. |
Oprawa: | pudełko |
Wymiary: | 125x140 |
ISBN: | 9788381948012 |
Lektor: | Mirella Rogoza-Biel |
Wprowadzono: | 31.08.2020 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.