Gdybym miała opisać tę książkę w dwóch słowach to byłby to ?Dzienniczek cwaniaczka?. Nie do końca jest to dziennik, raczej pamiętnik, ale cwaniactwo jest w nim chwalone pełną gębą. Należy uczciwie przyznać, że autor nie zgrywa skromnisia ani człowieka kulturalnego lub takiego, który ma wyższe wykształcenie. Otwarcie przyznaje się do wszystkich swoich braków, stwierdza, że ich główna przyczyna leży w środowisku w jakim się wychował i żył. Była to biedota mieszkająca na Czerniakowie. Mężczyźni z tych okolic, bez względu na wiek, nadużywali alkoholu, a ponieważ nie mieli wykształcenia ciężko było im znaleźć dobrze płatną pracę. Z tego względu dość łatwo zaczynali kraść lub włamywać się do mieszkań i fabryk. Każdy wyrok więzienia oznaczał, że taki człowiek nie znajdzie już uczciwej pracy, ponieważ nikt nie będzie chciał go zatrudnić. Autorowi biografii udało się dostać do pracy w państwowej fabryce, gdzie uczył się nawijać tranzystory. Pracując jednocześnie się uczył w szkole zawodowej. Jego opisy uczestnictwa w zajęciach, czy udział w kursach przysposobienia obronnego to doskonały przykład jak można lawirować i unikać pracy, dobrze się przy tym bawiąc. Książka pełna jest bójek, popijaw, potępienia kleru i religii, a zachwytu nad komunizmem i lewicą. Taka postawa wynikała z osobistych przekonań autora, który uważał że to właśnie bogaci, czyli mieszczanie, właściciele ziemscy i kler gnębili ubogą ludność uniemożliwiając jej normalne bytowanie i nie pozwalając na uczciwe zarabianie pieniędzy. Można przeczytać, lecz trudno się zachwycić. Wersję audio ogromnie wzbogaca rewelacyjny lektor, który sprawia, że opowieść ożywa.