- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.i porozciąganą skórę? Nie przywykła do tego, ale nie miała wyjścia. Wciąż czuła się osłabiona. W duchu podziwiała wszystkie kobiety rodzące przez wieki bez znieczulenia. Na początku też chciała pokazać, że jest silna, ale kilka skurczów przepowiadających poród dosłownie powaliło ją na łopatki i błagała o zastrzyk. Przez chwilę przemknęła jej nawet myśl o cesarskim cięciu, ale tyle się nasłuchała o jego negatywnych skutkach, że zrezygnowała. Chłodna woda okazała się zbawienna. Adela wróciła do pokoju ożywiona i nie zważając na obolałe miejsca, nachyliła się nad szklanym pojemnikiem imitującym łóżeczko. Był w nim JEJ synuś - największy skarb, który dzisiaj otwiera drzwi w nieznane. Delektowała się widokiem, którym niespodziewanie obdarzył ją los. No, może niezupełnie - pierwiastek żeński i męski też miały w tym wydarzeniu niemały udział... Jej usta bezwiednie rozchyliły się w uśmiechu. Naraz drzwi niespodziewanie otworzyły się na całą szerokość i do sali, niczym przeciąg, wparowała starsza kobieta. W jednej dłoni ściskała pęk wstążek z przymocowanymi do nich różnokolorowymi balonami, w drugiej taszczyła ogromny bukiet kwiatów, a pod pachą trzymała równie duży wazon. Mimo tego bagażu Danuta nie wyglądała na zmęczoną. Nawet jeśli padała na twarz i sunęła po podłodze, zaczepiając nosem o dywan, nigdy nie dawała tego po sobie poznać. Żyła dla rodziny i nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie odwiedzić natychmiast swojego pierwszego, długo wyczekiwanego wnuka. - Myślałam, że nie dam rady wszystkiego donieść, a tak bardzo chciałam, żeby Wituś miał kolorowo w sali - rzuciła na powitanie i wetknęła kwiaty do wazonu. - Mamo, jeszcze nie wybraliśmy imienia. Poza tym on niewiele rozumie - odezwała się Adela. - Dobrze, dobrze, już ja swoje wiem. Wychowałam własne dzieci, to chyba się na tym znam. A imię po pradziadku będzie dla małego idealne. Adela nie chciała kolejny raz o tym dyskutować. Wiedziała, że rodzice mają kilka dni na wybranie dziecku imienia, więc nie zamierzała się z tym spieszyć. - No, a jak ty się, kochana, miewasz? - zapytała starsza kobieta, całując ją w obydwa policzki. - Trochę obolała, ale ogólnie całkiem dobrze. Adela ostrożnie usiadła na łóżku, by pozwolić teściowej zbliżyć się do wnuka. Chłopczyk, jakby przeczuwając, że dzieje się coś z nim związanego, zaczął się niezgrabnie przeciągać. Po chwili otworzył oczy. - Boże, jaki on jest podobny do moich chłopców, gdy byli mali. Ma takie same włosy i oczy! - Mamo, przecież każde dziecko ma takie oczy - powiedziała Adela. - Każde, nie każ - Teściowa pokiwała głową i zaczęła wiązać balony przy łóżeczku. - Moje miały inne niż pozostałe. - Faktycznie, trzy niespotykane osobniki na całej kuli ziemskiej - westchnęła zrezygnowana. - Mówisz, jakby dla ciebie Wituś nie był wyjątkowy! - oburzyła się Danuta i wyjęła chusteczkę, by zetrzeć pot z czoła. Adela jeszcze raz w duchu pogratulowała sobie, że wraz z mężem wybrali klinikę z klimatyzowanymi salami. Było bardzo upalnie jak na maj, a w sali panował przyjemny chłód. Najwidoczniej jednak teściowa nie zdołała całkiem ochłonąć. Może gdyby schudła kilkanaście kilogramów i przestała sobie wmawiać, że fałdki na brzuchu odejmują jej lat, byłoby jej lżej? - Przepraszam, kochana, wiem, że to źle zabrzmiało - teściowa skrzywiła się i poklepała Adelę po plecach - ale jak to mówią młodzi, jestem taka podjarana, że nie myślę. Danuta spędzała dużo czasu wśród dorastającej młodzieży, co często wpływało na jej wypowiedzi oraz zachowanie. Miała cztery wnuczki w wieku od dziesięciu do piętnastu lat. Ich relacje od początku nie należały do typowych, bo też Danuta nie była typową babcią. Zamiast pouczać albo chociaż próbować kształtować nowe pokolenie, uznała, że potrzebuje młodych przyjaciół i ich otwartego spojrzenia na świat. Tylko dzięki temu zachowa młodość, a co za tym idzie: wewnętrzny spokój. - Wiem, mamo - westchnęła Adela. - Czy rozmawiałaś już z lekarzem o tym, kiedy wyjdziesz do domu? - Nie zdążyłam. - To zadzwoń, żeby jak najszybciej przyszedł - nakazała teściowa. Była przyzwyczajona do wydawania poleceń. Chociaż od kilku lat cieszyła się zasłużoną emeryturą, nawyki zdobyte przez dwadzieścia pięć lat pracy w biurze komendanta głównego policji wciąż przenosiła na życie prywatne. Adela, nim pomyślała, nacisnęła przycisk zamontowany przy łóżku, który z założenia miał służyć do wzywania lekarza w trudnych sytuacjach. Czy teraz też tak było? Nie zdążyłaby nawet odpowiedzieć na to pytanie, bo już po chwili drzwi do sali uchyliły się i zajrzał przez nie młody lekarz z zaczesanymi włosami oraz idealnie zawiązanym pod białą koszulą krawatem. Inny niż ten w nocy. Pewnie jej położnik opuścił już klinikę, a opiekę nad pacjentkami przejął młodszy i zdecydowanie przystojniejszy kolega. Mężczyzna energicznie podszedł do łóżka i wyciągnął dłoń. - Dzień dobry, nazywam się Krzysztof Stawicki, jestem lekarzem i będę się dzisiaj panią opiekował - wyjaśnił, lekko potrząsając dłonią Adeli. Następnie przywitał się z Danutą, po czym, sprawnie posługując się tabletem, znalazł kartę pacjentki i przez dłuższą chwilę ją analizował. - Jak się pani dzisiaj czuje? - zadał standardowe pytanie. Adela po raz trzeci tego dnia odpowiedziała zdawkowo, a zniecierpliwienie skrzętnie ukryła pod uśmiechem. Najwidoczniej jednak lekarz zadowolił się jej odpowiedzią, bo zamiast drążyć temat, podszedł do łóżeczka. - A jak się czuje nasz mały gość? - Nasz słodziak. - Danuta aż cmoknęła z zachwytu, puszczając mimo uszu pytanie lekarza. - Rzeczywiście, jest piękny - pochwalił, dokonując oględzin chłopca. Danuta znowu zaczęła trajkotać o cudzie, który właśnie leżał w łóżeczku i mocno się przeciągał, lekarz zaś notował swoje obserwacje. - Panie doktorze, kiedy będziemy mogli stąd wyjść? - spytała Adela. - Trudno mi to jednoznacznie określić. Za chwilę przyślę pediatrę i pielęgniarkę laktacyjną, żeby się wami zajęli - oświadczył, uśmiechając się życzliwie. - Niestety, mniej przyjemna informacja jest taka, że musimy pobrać synkowi krew do badań, by określić poziom bilirubiny. - Czy to niezbędne? - zaniepokoiła się świeżo upieczona mama. - Obawiam się, że tak. - Odruchowo poklepał ją po ramieniu. - Proszę się nie przejmować, to naturalne, że noworodki mają żółtaczkę. Adela dotknęła aksamitnej skóry dziecka. Zastanawiała się, czy od teraz za każdym razem, gdy tylko odczuje zagrożenie, będzie wpadać w panikę. Do tej pory odpowiadała tylko za siebie. Nauczyła się być samowystarczalna, dlatego tak długo zwlekała z wejściem w związek i stworzeniem rodziny. A dzisiaj powoli uchylała drzwi, wyściubiając nos z obawą, by ktoś jej go nie przyciął. Widocznie na tym polega rola rodzica. - Mama może to potwierdzić, na pewno pamięta, jak wyglądała pani po urodzeniu - ciągnął lekarz, spoglądając na Danutę, która usiłowała zabawić wnuka. Chłopiec od kilku minut się wiercił i coraz mocniej wyginał na boki. Jego twarz czerwieniała, co można było zauważyć mimo żółtego zabarwienia skóry. - Ja jestem tylko teściową, mama - Może on chce jeść? - wtrąciła się Ada, zaskakująco energicznie podrywając się z łóżka. - Auuuć...! - syknęła z bólu i na moment zgięła się wpół. - Bez pośpiechu, szanowna pani - polecił lekarz i zadzwonił po pielęgniarkę. Chwilę później nad dzieckiem pochyliła się pielęgniarka ze strzykawką w rękach. Fakt, że strzykawka była niewielka, wcale Adeli nie uspokoił. Przeciwnie. Siedziała jak na szpilkach, gotowa w każdej chwili ruszyć synkowi na ratunek. Ten jednak najwyraźniej nie należał do mięczaków, bo jedynie skrzywił się przy ukłuciu. - Proszę pozostać na łóżku, a ja podam dziecko - zaproponował lekarz. Kiedy po pewnym czasie mężczyzna opuszczał salę, młoda mama wpychała chłopcu do ust brodawkę, co okazało się trudne i czasochłonne. Usilne starania Danuty, by jej w tym pomóc, zaczynały ją drażnić. Tak chciała być dobrą matką! Gdy dowiedziała się o ciąży, marzyła tylko o tym. W myślach już widziała siebie pchającą wózek z gaworzącym dzieckiem, które odwzajemnia jej uśmiech. Potrzebowała takiej iskry rozjaśniającej jej dotychczasowe życie. Zbliżała się do czterdziestki. Nim zaszła w ciążę, nie przejmowała się wiekiem. Kiedyś zastanawiała się nawet, dlaczego młode kobiety decydują się na dziecko. Czy faktycznie istnieje coś takiego jak instynkt? W młodości nigdy go nie doświadczyła. A gdy dojrzała, nie miała czasu na myślenie o macierzyństwie. Gdyby nie wpadka, pewnie by się nie zdecydowała. Nie żałowała jednak. - Przytrzymaj mu główkę. - Danuta znowu weszła w rolę twardego sierżanta wydającego rozkazy. Adela nie potrafiła znieść komend teściowej. Rozumiała, że praca wśród kilkudziesięciu mężczyzn zmusiła ją do wykształcenia postawy zachowawczej, odartej z uczuć, często jednak miała wrażenie, że Danuta zachowuje się jak rozjuszony byk na rodeo zaprogramowany tak, by szukać wokół siebie zagrożenia. Zdecydowanie bardziej wolała, gdy budziła się w niej nastolatka - trochę nostalgiczna, a trochę zbuntowana. - Właśnie tak robię - odpowiedziała Adela, starając się zachować cierpliwość i nie koncentrować się na uwagach zaprawionej w bojach matki karmicielki. - Dzień dobry. - Pielęgniarka niespodziewanie pojawiła się przy łóżku. - Zaczynamy karmienie? - bardziej stwierdziła, niż zapytała, dokładnie myjąc dłonie. - Próbujemy, ale synowa ma z tym kłopot - ochoczo doniosła Danuta. Adela już otworzyła usta, by zaprotestować, ale pielęgniarka ją ubiegła: - To świetnie. - Uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając szereg równych zębów, i z przekorą dodała: - W takim razie muszę zostać z mamą i dzidziusiem sama, a panią zapraszam na pyszną kawę do bufetu. Zajmie nam to zapewne dłuższą chwilę, więc proszę zamówić podwójne espresso. - Ponownie słodko się uśmiechnęła. - Lepiej będzie, jeśli wrócę do domu, muszę zawieźć dziewczynki na balet - oświadczyła teściowa, zachowując pozory opanowania, i podeszła do drzwi. Zanim je jednak otworzyła, łypnęła na młodą matkę. - Pamiętaj, że Witold walczył w powstaniu i zginął, żeby twój mąż mógł się narodzić. Adela pokiwała głową. Wolała nie wywoływać wilka z lasu i przemilczeć tę uwagę. Teściowa niemal wielbiła swego ojca, który był żołnierzem AK i walczył w powstaniu warszawskim. Na cmentarz chodziła w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Tej czci nauczyła także swoje dzieci. Gdy dorosły - choć nie widziały dziadka na oczy - raz w miesiącu spotykały się przy jego grobie. Co dziwne i niezrozumiałe dla Adeli, traktowały to jak okazję do wspólnego spędzenia czasu. Dziadek rzadko pojawiał się w ich rozmowach. Cmentarz wzbudzał w niej negatywne emocje. Ona pamiętał Wszystko doskonale pamiętał A wspomnienia rozdzierały jej serce na drobne kawałki, których wciąż nie potrafiła złożyć w całość. - Pani Adelo, proszę chwycić synka w ten sposób - usłyszała łagodny głos pielęgniarki. Natychmiast powróciła do rzeczywistości. Teraz liczyła się tylko ona. Karmienie rzeczywiście trwało kilka kwadransów. W tym czasie Adela zdążyła wiele razy zwątpić w siłę swojego instynktu macierzyńskiego, jednak mobilizacja stojącej przy niej kobiety okazała się zbawienna. Pewnie właśnie dzięki niej godzinę później - wyczerpana do granic możliwości, ale zwycięska - zasnęła, tuląc swój największy skarb. Potrzebowała tych kilkudziesięciu minut snu. Kiedy otworzyła oczy, uśmiechnęła się na widok dwóch najważniejszych dla siebie osób. Synek przytulony do jej piersi wciąż spał, a mąż przypatrywał się temu pięknemu obrazkowi, delikatnie obejmując jej dłoń. Gdy tylko spostrzegł, że się przebudziła, nachylił się, by ją pocałować. - Dobrze, że już jesteś - odezwała się, uważając, by nie wyczuł w jej głosie wyrzutu. - Przepraszam, kochanie - szepnął, tuląc się do niej. - Musiałem na chwilę zajrzeć do pracy i zorganizować zastępstwo. Adela zatrzepotała rzęsami niczym małe dziecko pozbawione zabawki. - Ale teraz będę już cały twój i nie zamierzam myśleć o pracy. - Obiecujesz? - Zawsze dotrzymuję słowa - przypomniał jej, patrząc z zainteresowaniem na syna. - Wiesz, że bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie bez was życia - dodał i pocałował ją czule. Czy wiedziała? Słyszała te słowa od dwóch lat, a jednak jakaś jej cząstka wciąż w to nie wierzyła. Nieznajomy głos wmawiał jej, że nie zasługuje na to, co teraz ma. Adela zacisnęła oczy, jakby to wystarczyło, by uchronić się od demonów przeszłości. - To kiedy mogę was stąd zabrać? - przerwał jej rozmyślania. - Mam nadzieję, że jak najszybciej. - Coś nie tak? - podchwycił czujnie. - Podobno to najlepsza klinika położnicza w stolicy, a może nawet w kraju. Rodzą w niej wszystkie gwiazdy. Nawet teraz, gdy do ciebie szedłem, widziałem tego grubego hiphopowego wokalistę z wytatuowaną twarzą. - Rodził? - zażartowała i od razu poczuła się lepiej. - Chyba raczej jego trzecia z kolei partnerka. - Niektórzy nie znają umiaru. - A może po prostu lubią się dobrze bawić, nie zważając na konsekwencje - wyjaśnił, ale zaraz potem przypomniał sobie, od czego zaczęła się ich rozmowa. - Nie jesteś zadowolona z opieki? - Jestem, bardzo. - Mój syn i żona muszą mieć wszystko, co najlepsze - wygłosił górnolotnie. - Był lekarz i mówił coś o żółtaczce - podzieliła się wiadomościami. - Chyba martwił się o małego. - O żółtaczce? - zdziwił się. - W naszych czasach żółtaczka to nic groźnego. - Będę spokojniejsza, jeśli z nim porozmawiasz. - Dobrze, ale zanim pójdę, chciałbym, żebyśmy coś ustalili. - Ostrożnie przysiadł na łóżku, obejmując jej obydwie dłonie. Niemal natychmiast poczuła zapach jego wody toaletowej, przy którym zawsze czuła ukłucie w dołku. Według niej idealnie harmonizował z jego ciemną karnacją i dwudniowym zarostem. Kiedyś nawet pytała go, czy ma korzenie tatarskie albo tureckie, ale nie był w stanie jej odpowiedzieć. Brat i siostra stanowili jego całkowite przeciwieństwo. Jasna cera i włosy to typowo słowiańskie atrybuty urody. Z tak bliska Adela dostrzegła kilka siwych refleksów w jego nienagannie przystrzyżonej fryzurze. Akurat tę dbałość zawdzięczał jej, z czego była naprawdę dumna. - Pamiętam, jak umawialiśmy się, że wybierzemy imię dopiero po porodzie - zaczął, ważąc każde słowo. - Mówiłaś, że chcesz zobaczyć maleństwo, poczuć je przy sobie, bo to nie dziecko dobiera się do imienia, tylko imię do - przerwał, ale cały czas bacznie ją obserwował. - Nasz syn jest już na świecie od dwunastu godzin i mogłaś go nieco poznać... Poza tym dziwnie brzmi, gdy nazywam go dzieckiem, chłopcem albo maluchem, prawda? - Ostatnie słowa zabrzmiały jak prośba udręczonego niemocą człowieka. - Wiem - westchnęła i mocniej się do niego przytuliła. Ciepło męskiego ciała sprawiło, że nieco się rozluźniła. W sumie nie było sensu zwlekać z decyzją. Od dawna wiedziała, spośród jakich imion wybierze. Była przygotowana na każdą ewentualność. Nawet na to, że na świat przyjdzie dziewczynka. Przeczuwała jednak, że to będzie chłopiec. Nie zrobiła USG - obydwoje zdecydowali, że nie chcą znać płci przed porodem. - Wybrałam imię, które moim zdaniem najlepiej do niego pasuje - odparła i lekko się odsunęła, by spojrzeć na męża. Jego czarne jak smoła oczy spoglądały na nią w skupieniu. Zanim jednak zdecydowała się mówić dalej, złapała głęboki oddech i poprawiła się na łóżku. Skrzywiła się, bo znów poczuła pulsujący ból podbrzusza. - Kochanie, wszystko dobrze? - zaniepokoił się. Pokiwała tylko głową, zbierając siły na dalszą część rozmowy. - Chcę mieć Pawełka - powiedziała na jednym wydechu i przymknęła powieki. Starała się nie poruszać. Mężczyzna przez dłuższą chwilę milczał. Nawet nie był zdziwiony tym wyborem. Domyślał się, jakie imiona rozważa jego żona. Choć małżeństwem byli dopiero od pół roku, spędzili ze sobą tyle czasu, że mógł poznać jej wrażliwość. Udawała silną i niezależną, ale skrywała ciemną stronę duszy. Tę, o której usiłowała zapomnieć. Jak widać, wcale jej się to nie udało. - Zgadzam się. Jego ciepłe usta wylądowały na jej spieczonych wargach. Ani jemu, ani jej to nie przeszkadzało. Adela przywarła do niego całym ciałem i trwali tak przez chwilę. - Idę zapytać o wypis - powiedział, gdy już się odsunął. - Wspominałam, że cię kocham? - Jakieś tysiąc razy, ale jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem - przekomarzał się. - Wariat! - zgromiła go. - Zakochany wariat. - Mrugnął do niej na pożegnanie i wyszedł na korytarz. Adela opadła na poduszki. Jej usta wciąż się uśmiechały. Naraz poczuła zmęczenie i postanowiła się zdrzemnąć. Do tej pory nie sypiała w ciągu dnia. Może dlatego, że zbyt dużo pracowała? A może bała się zamykać oczy? Zawsze wtedy czuła wewnętrzny niepokój. Noc też nie była jej ulubioną porą, ale nie miała wyboru - kiedyś przecież musiała spać. Cieszyła się, że nie pamięta snów. Inni chwalili się, że mają sny niemal prorocze. Ona dziękowała Bogu, że po przebudzeniu niczego nie pamięta. Może Bóg zdecydowałby się obdarzyć ją snami, gdyby w ogóle w niego wierzyła? W dzieciństwie wzorcowo recytowała modlitwy, mimo że nie rozumiała większości słów. Później odeszła od Kościoła tak daleko, że nie umiała znaleźć drogi powrotnej. Ciężkie powieki opadły samoistnie. Szczęśliwa odpłynęł
audiobook cd
Wydawnictwo Heraclon International Sp. z o.o. |
Oprawa pudełko |
ISBN 9788381948289 |
Szczegóły | |
Dział: | Audiobooki na CD |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Heraclon International Sp. z o.o. |
Oprawa: | pudełko |
Wymiary: | 125x140 |
ISBN: | 9788381948289 |
Wprowadzono: | 25.09.2020 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.