Paladyni to druga gra z serii Zachodniego Królestwa, która docelowo ma być trylogią. Już w tym miesiącu nastąpi premiera części trzeciej, Wicehrabiów Zachodniego Królestwa, po którą sam sięgnę bardzo szybko, tuż po premierze, bo... Cóż, w Paladynach się zwyczajnie zakochałem.
Rzadko spotyka się gry tak bardzo wielowymiarowy opakowane w tak niewielkich rozmiarów pudełko. Sam byłem zaskoczony, gdy gra, której opakowanie jest jednym z mniejszych na moim regale (wypakowanym ponad 50 ciężkimi tytułami) zajęła mi praktycznie cały nie taki mały stół. Mistrzostwo ergonomii, gdzie przy okazji stosunek ceny do jakości jest wyśmienity. I nie tylko o jakość komponentów mi chodzi, bo i sama gra jest pozycją w moim skromnym mniemaniu wybitną.
Każdy z graczy otrzymuje swoją planszetkę, na której posiada pola akcji - lewa strona poświęcona jest bardziej ekonomicznym akcjom (zdobycie pieniędzy, zasobów, rekrutacja mieszczan), prawa zaś to 6 akcji, które stanowią najważniejszy element całej gry i opierają się na trzech atrybutach - Sile, Wiary i Cnocie, które w postaci trzech drewnianych znaczników znajdują się na torze naszej własnej planszy. I właśnie te atrybuty chcemy posuwać do góry, dzięki wspomnianym akcjom. I tak na przykład możemy wysyłać misjonarzy na wspólną dla wszystkich graczy planszę, żeby zgarnąć bonus oraz podnieść swój atrybut Wpływów, jednak żeby to zrobić, będziemy potrzebowali odpowiedniego poziomu Wiary - im większa Wiara, tym lepsze bonusy z planszy, więc dobrze jest ją podnieść przed wykonaniem tej akcji. A jak? Z innej akcji, jak przykładowo Rozgrzeszenie, które za to w późniejszym etapie gry wymaga odpowiedniego poziomu Wpływów i również wiąże się z bonusem.
Gra naszpikowana jest możliwościami i za pierwszym razem można się nieco zagubić przy tak wielu opcjach. Ale kiedy tylko pojawi się w głowie iskra zrozumienia, wszystko staje się jasne i uświadamiamy sobie, że coraz lepiej pływa nam się po tym morzu możliwości, wyszukując kolejnych okazji do zdobycia punktów, ciekawych kart, bonusów. Gra jest też przyjemnie kombogenna, gdzie jeśli już widzi się zależności, to mogą wyjść nam niesamowicie satysfakcjonujące ruchy, przy których ciężko nie poczuć sporej dumy z doskonale zrealizowanego planu.
Mechanicznie gra chodzi niczym doskonale naoliwione tryby, gdzie wszystko się zazębia. Początkowo może odstraszać, jednak wszystko jest logiczne i posiada swój klimat. W dużej mierze zresztą dzięki doskonałej oprawie graficznej autorstwa The Mico, którego charakterystycznej kreski ciężko pomylić z kimkolwiek.
Osobiście bardzo polecam - zawsze bawię się przy tej grze doskonale. Masa satysfakcji, ciężkich decyzji i przyjemnie spędzonego czasu, gdzie mózg nieco paruje, ale jednak nie zaczyna płonąć.