"Owce na wypasie" to gra dla 2-4 graczy w wieku od lat 7 wzwyż. W pudełku znajdziemy 16 elementów łąki, 64 prawie niezniszczalne żetony z wizerunkami owieczek (po 16 dla gracza) oraz oczywiście instrukcję - krótką, zwięzłą i niepozostawiającą żadnych wątpliwości co do zasad gry.
Na początku rozgrywki gracze tworzą łąkę, na przemian dokładając kafelki terenu. Następnie każdy z graczy ustawia 16 żetonów swoich owieczek w stos na wybranym polu na krawędzi łąki. Dalej, w przyjętej kolejności, gracze rozstawiają stosy owiec na łące, starając się zająć jak największy teren i jednocześnie zablokować możliwość ruchu przeciwnikom. Wygrywa gracz, który opanuje większą część pastwiska lub zablokuje stada przeciwników.
Tytuł oraz oprawa graficzna "Owiec na wypasie" sugeruje, że jest to typowa gra rodzinna, przy której rodzice z dziećmi spędzą niejeden miły wieczór. Owszem, jest to prawda, ale nie do końca. Gra bowiem należy do gatunku gier logicznych, o prostych, łatwych do opanowania zasadach, ale jednocześnie wymagających skupienia, przewidywalności i smykałki do kombinowania, co wbrew pozorom wcale nie czyni tej gry lekką. Błąd już na etapie układania łąki może zaważyć na zwycięstwie. Podobnie jest z wyborem pozycji startowej - nieprzemyślana decyzja może zaskutkować przegraną już w drugiej turze. I tu właśnie tkwi największa bolączka "Owiec na wypasie" - od samego początku trzeba do tej gry podejść jak do szachów i dobrze zastanowić się nad każdym ruchem. W przeciwnym razie blokada naszego stadka będzie tylko kwestią (bardzo krótkiego) czasu.
Zagrałem w tę grę jakieś dwadzieścia razy, w różnym składzie osobowym. Jedna trzecia partii wcale nie musiałaby być rozgrywana do końca, bo zwycięzca, umiejętnie blokując dostęp do sporej części łąki, znany był już po kilku pierwszych ruchach. W takim wypadku, zwłaszcza w rozgrywkach dwuosobowych, dalsza gra całkowicie traci sens i zabija wszelkie początkowe emocje, których jałowe i nieefektywne rozkładanie żetonów nijak nie jest w stanie zrównoważyć. Na szczęście pojedyncza rozgrywka trwa dość krótko (no chyba że gramy z ponadprzeciętnymi myślicielami) i już po paru minutach możemy podjąć kolejną, rewanżową próbę wypasu.
Co na plus? Na pewno brak losowości (o wszystkim decyduje spryt gracza) i spora regrywalność, powodowana różnym w każdej rozgrywce układem łąki. Skalowalność? Jest okej, chociaż oczywiście im więcej graczy, tym ciekawiej. Klimat? Łączka, owieczki... Tak na dobrą sprawę owieczki można by zastąpić kapslami i nie miałoby to żadnego wpływu na grę, ale skoro są owieczki, niech będą owieczki, bo w ładne gry, choć z przyszywanym klimatem, gra się na pewno chętniej i milej. Interakcja? Oj tak, sporo tego tutaj, wszak blokowanie i polowanie na czyjś skrawek łąki to kwintesencja tej gry i nikogo nie powinna drażnić.
Moja ocena? Mimo wszystko tylko czwórka. Bo "Owce na wypasie" nie są grą, w którą mógłbym zagrywać się godzinami, zwłaszcza gdy w odwodzie na swoją kolej czekają na przykład "Pędzące żółwie".