Neuroshima Hex! to gra w pewnych kręgach już legendarna. Stanowi polski klasyk i jest niejako naszym produktem eksportowym jeśli chodzi o gry planszowe - razem z Robinsonem Crusoe. Została pokochana za niezwykłe, post-apokaliptyczne uniwersum, szybką i dynamiczną rozgrywkę, wyważone połączenie taktyki i losowości oraz masę dodatków, które sprawiają, że gra nigdy się nie nudzi. No i nie trzeba chyba wspominać, że wokół tejże pozycji urosła spora i żywa scena turniejowa.
Z tego powodu, gdy tylko dowiedziałem się, że Monolith Arena będzie bazować na mechanice kultowej Neuroshimy, radość a zarazem oczekiwania sięgnęły zenitu. Muszę przyznać, że nie rozczarowałem się - powiem więcej, końcowy produkt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Owszem, można by pokusić się o nazwanie tego tytułu Neuroshimą 4.0, gdyż różnice w zasadach są naprawdę marginalne - osobom zaznajomionym z poprzedniczką w ogóle nie musiałem ich tłumaczyć, tylko od razu rozpoczęliśmy krwawą walkę :) Siłą Monolith Areny jest jednak potężna dawka odświeżenia - nowe uniwersum, choć nieco bardziej "oklepane", jest bardzo zachęcające(także wizualnie!), a cztery frakcje jakie znajdziemy w pudełku są zaskakująco zróżnicowane i posiadają swój unikalny charakter.
I tak poprowadzić możemy Smocze Imperium, frakcję ludzi nieskończenie oddanych swemu Cesarzowi, posiadających zdolność Szarży pozwalającą na wykonywanie zabójczych i zaskakujących manewrów. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby wcielić się w Wysłanników Puszczy, armię elfów i zaprzysiężonych im tajemniczych leśnych istot, wyspecjalizowaną w skrytobójstwie i przechytrzaniu przeciwników na liczne sposoby. Przejąć dowództwo możemy też nad Strażnikami Krain, krasnoludami parającymi się magią runiczną oraz zaawansowaną technologią, mogącymi przy tym przyjąć sporo na klatę. Czym jednak byłoby fantasy bez czarnych charakterów? Władcy Otchłani to demoniczny legion, sączący jad w serca swych wrogów, stosujący nikczemne i haniebne podstępy - paraliżowanie przeciwników strachem znienacka to tylko jeden z nich.
Mimo, że spora część mechanik i zdolności została zapożyczona z wspomnianej już wielokrotnie Neuroshimy, to jednak nowe armie zręcznie łączą to, co znane i lubiane w całość, dodając przy tym cudowne "twisty" i smaczki tworzące nową jakość. Monolith Arena jest grą znajomą, a jednocześnie zachęcającą do jej eksplorowania. Wykonana jest przy tym na najwyższym poziomie - szczególnie cieszą świetne grafiki na żetonach, a także ich wielkość, znacznie przewyższająca tę znaną z poprzedniego tytułu Michała Oracza. A dla tych, którym nie wystarcza już "zwykły" pojedynek, twórca przygotował nowe wyzwania w postaci tytułowych monolitów, które jeszcze bardziej tchną życie w tą, niewątpliwie już klasyczną, mechanikę.
Bardzo polecam - dla maniaków Neuroshimy, ale i dla tych, którzy chcą dopiero rozpocząć przygodę z tym wspaniałym systemem. Gra jest przystępna, szybka, emocjonująca, ale i stanowiąca sporą dawkę satysfakcjonującego umysłowego wycisku dla graczy. Z pewnością będzie też rozwijana - potencjał na kolejne frakcje jest ogromny. Za taką cenę wstyd nie brać! :)
Opinia bierze udział w konkursie