Gra Marco Polo II Albi

gry / zabawki

Producent Albi
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Legenda trwa


Kolejna część legendarnej gry ,w polskiej wersji językowej

Znani nam już dobrze podróżnicy z Marco Polo powracają do nas w nowej części nagradzanej gry strategicznej ,kontynuując swoją wielką podróż.
Przybywszy do Beijing wracają na Zachód w służbie Chanowi, w podróży za sławą i bogactwem ,zapuszczają się w najdalsze zakątki Imperium.

Marco Polo II to samodzielna gra. Choć z poprzednią częścią łączy ją wiele elementów, nie jest ona wymagana do rozgrywki. To całkiem nowa podróż, która przynosi wyjątkowe wyzwania - zupełnie nowe akcje, reguły punktacji, a także towar: rzadki i cenny chiński jadeit.

Odnajdź zapomniane już szlaki handlowe lub przecieraj nowe i kontynuuj legendę Marco Polo w jego nieśmiertelnej spuściźnie!


S
Szczegóły
Dział: Gry / Zabawki
Producent: Albi

RECENZJE - Gry / Zabawki - Gra Marco Polo II

5/5 ( 2 oceny )
  • 5
    2
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    0
  • 1
    0

Dominik D

ilość recenzji:5

10-11-2020 13:39

Zweryfikowany zakup

Autor tej opinii jest naszym klientem. Kupił ten produkt w naszym sklepie.

Jestem pod wrażeniem, że panowie Luciani i Tascini potrafili wziąć swój dawny hit, tu coś dodać, tu wygładzić, tu odjąć i stworzyć grę, która opierając się na bardzo podobnych założeniach daje kompletnie inne poczucie z gry. I to bardzo dobre poczucie!

Marco Polo bardzo lubię - niezmiennie moje TOP10, chociaż grę posiadam już jakieś 3 lata co najmniej. Jak zdarzy się zagrać, to zawsze z chęcią wracam. Jak ostatnio po paru miesiącach nieobecności wróciła na stół, to uznałem, że zdecydowanie powinienem w to grać częściej, bo to świetnie skrojony tytuł jest. Poza tym mam wszystkie dodatki, zainwestowałem nawet w insert - jak widać jestem fanem. Lubię ciasnotę, satysfakcję z dobrze zrealizowanego planu, różnorodność zdecydowanie przegiętych postaci i krótką kołderkę podróży, gdzie postawienie wszystkich faktorii stanowi wyzwanie. Dlatego też do drugiej części podchodziłem trochę jak do jeża - niby fajnie, że podróż jest tu głównym mechanizmem, ale szkoda, że to teraz prostsze. Niby fajnie, że łatwiej zdobyć zasoby, ale gdzie tu będzie ta satysfakcja. No ale jak się jest fanem, to spróbować trzeba - przecież zawsze można sprzedać i wrócić pod krótką kołderkę części pierwszej. No i cieszę się, że koniec końców zamówiłem, gra w kolekcji zostanie, na pewno będzie jeszcze grana, a ja już myślę o kupnie mini-dodatku, bo wygląda interesująco.

Bo ok, zasady są podobne, w wielu miejscach takie same (chociaż trochę rozbawiło mnie w instrukcji stwierdzenie, że grając już w pierwszą części wystarczy przeczytać fragmenty z pieczęcią... po czym 80% instrukcji tę pieczęć posiada :D ), zamysł identyczny. Planszetki jakby znajome, karty miast, kontrakty, wiele żeton gdzieś już widziałem. A jednak przy tych paru zmianach zarówno flow gry, jak i ogólne odczucie jest diametralnie inne. Równie dobre, ale po prostu inne.

Wydaje mi się, że ostatnio Włosi mają tendencję do robienia gier znacznie bardziej otwartych. Takie Teotihuacan przykładowo, gdzie możliwości jest wiele, nijak się ma do protoplasty w postaci Tzolkina. Barrage też jest wypchany możliwościami i nawet jak kołderkę ma krótką, to i tak wiele można zrobić. I tu czuję się podobnie - otwiera się morze możliwości i da się zrobić piękne sekwencje ruchów.

Nowe rzeczy w gruncie rzeczy mi się bardzo podobają. Specyficzny set collection, bo chyba do tego można to zaliczyć, związany z herbami jest bardzo fajnym motywem, który determinuje sporo. Kafelki gildii są też fajnym motywem, chociaż bardziej wiedziałbyn parę różnych z każdego rodzaju do wyboru, gdzie i tak można mieć tylko jeden kafel danego typu (może potencjał na jakiś dodatek albo mini-dodatek?). Jadeit też bardzo na plus - zarazem jest potrzebny do realizacji niektórych kontraktów, przydatny na paru kartach miast, ale i może uratować plany, kiedy akurat zabraknie tego jednego wielbłąda albo jednej monety do realizacji jakiegoś planu. Miasta, które mają i stały dochód i jakąś przypisaną do siebie akcję, którą można wzmocnić żetonami gildii są też ciekawym dodatkiem na mapie. Ale i tak najbardziej imponują mi zmiany dawnych rzeczy, które łącznie wpływają na to inne poczucie z gry.

Po pierwsze mapa sama w sobie. Wydaje mi się znacznie bardziej otwarta - i miast jest więcej i większość z nich ma połączenie przynajmniej z jakimiś trzema innymi, często tylko o jeden krok dalej. Ok, są zwiększone koszty podróży pomiędzy nimi, bo teraz za każdy szlak trzeba płacić - z drugiej strony znacznie łatwiej odnaleźć w tej grze pieniądze i opłacić te koszta. Swoją drogą cieszę się, że w końcu nie dali tego głupiego plusa w koszcie podróży po szlaku, bo w pierwszej części wybitnie mnie to irytowało. Do tego wymagania w postaci żetonu gildii są fajnym motywem, bo dodają trochę do planowania tego, żeby wszystko zgrało się z kartą celu - i żeby dobre żetony ulepszyć, które jeszcze zapunktują na koniec gry i żeby dobrze dobrać trasę pod nie.

I właśnie - karta celu do dla mnie spory postęp w odniesieniu do pierwszej części. W tejże lubiłem motyw planowania podróży pod dwie karty, ale czasami zdarzały się takie, że ciężko to było zrobić i sporo trzeba się było nagimnastykować, żeby je spełnić. I chociaż wpisują się w tę krótką kołderkę, to obiektywnie rzecz biorąc niektórym mogło to przychodzić ze znacznie większą łatwością, jeśli akurat dobrze siadły karty. Tu karta jest tylko jedna i wybierasz spośród trzech, więc nie ma problemu, żeby dobrze dobrać sobie trasę i postać. Podoba mi się w kartach celów też to, że zdarzają się nastawione stricte na podróżowanie, które głównie będę dodawały harby do punktowania na koniec gry za odwiedzenie miast z konkretnych symbolem oraz takie, które większy nacisk kładą na żetony gildii.

Samo podróżowanie faktycznie jest łatwiejsze, głównie dzięki trzem polom i braku przymusu płacenia już za sam ruch, jeśli chce się zrobić większy skok. W jedynce zazwyczaj starałem poruszać się o jedno pole z akcji głównej, wypatrywałem wszystkich kontraktów z nagrodą w postaci ruchu itp. Tutaj ten ciężar trochę się zmniejszył i łatwiej najpierw pójść w jedną część planszy, żeby potem zrobić parę skoków na drugą stronę. Udało się jednak twórcom sprawić, że podróżowanie i tak daje satysfakcję, bo wiele rzeczy trzeba przed podróżą rozważyć.

Połączenie zdobywania kontraktów z odwiedzonymi miastami gra świetnie, zarówno mechanicznie, jak i tematycznie. Do tego też trochę uprasza sprawy - wchodząc do miasta z kontraktami, jeden można wziąć, więc też przy dobrym planowaniu można nie poświęcać kości tak często, żeby jakiś kontrakt wziąć.

Odświeżony market, tym razem w postaci książek, również jest świetną wariacją na temat pozyskiwania zasobów. 6 stałych ofert + 6 zmiennych co rundę daje spore możliwości i dobrze, że widać też co będzie w przyszłej rundzie, więc można to wpleść w swoje plany. Do tego żeby pozyskać np. złoto tym razem potrzebny jest jeden dobry rzut dający 5 lub 6 oczek i nie trzeba poświęcać na to aż trzech kości - w pierwszej części zazwyczaj złoto starałem się pozyskiwać z innych źródeł, bo zawsze żal mi było aż tyle dobrych rzutów poświęcać na surowce. Owszem, obniża to trochę moc wysokich rzutów, ale z drugiej strony i tak dużo oczek wciąż jest w wielu miejscach potrzebne lub przydatne. No i mniej energii wymaga pozyskiwanie zasobów, w szczególności, że niektóre oferty mogą dać więcej niż jeden rodzaj zasobu. Do tego jeszcze zmienny rynek sprawia, że odszedł mi mój (jak i sporej liczby współgraczy) stały pierwszy ruch, kiedy byłem graczem rozpoczynającym, tj. umieszczenie kości z największą liczbą oczek na wielbłądach, żeby dobrać czarną kość i mieć jeszcze jakiś zysk w wielbłądach. Tutaj nie widzę jakiegoś ruchu, który zawsze warto wykonać na początek.

W tym wszystkim też znacznie rzadziej zdarza mi się korzystać z akcji ucieczkowej w postaci sakiewki. W pierwszej części pieniądze były "tight" tak bardzo, że jednak raz na jakiś czas zdarzało się poświęcić kość na te 3 dodatkowe pieniądze - tutaj przez 2 gry ani razu nie zdarzyło mi się skorzystać z sakiewki. Ale wyobrażam sobie, że może być w paru miejscach bardzo pomocna, skoro teraz można dzięki niej pozyskiwać również wielbłądy i jadeit. Znacznie częściej za to brałem pieniądz o nominale 10, co w oryginalnej wersji tak często mi się nie zdarzało.

Moja dziewczyna od Marco Polo się odbiła. Zagraliśmy dwa razy i uznała, że z jednej strony bardzo dobra gra, docenia mechanikę, ale jest to stresujące doświadczenie, w trakcie którego regularnie frustruje się na braki czegoś i chociaż wie co chce zrobić, to nie jest w stanie dobrze tego ogarnąć, bez przepalenia sobie zwojów mózgowych. Po drugiej grze w Marco Polo II powiedziała, że to dokładnie to, czego jej w pierwszej części brakowało. Pomimo podobieństwa mechaniki bawiła się przy tym znacznie lepiej i parę razy też zdarzyło jej się mieć naprawdę błyskotliwe ruchy. Dowodem może być to, że obie gry wygrała - pierwszą 88:87, drugą 107:100. Wyniki jeszcze nie są niesamowite, ale po pierwszej grze zapoznawczej, w drugiej już widać poprawę, a słyszałem, że można 140 punktów mieć, więc też czuję potrzebę stania się lepszym ;)

Swoją drogą nowe postacie są świetne. Na razie widziałem 4, 2 grałem i wszystko mi się podobało. Szkoda tylko, że jest ich jedynie 7, ale już zacieram rączki na zwiększenie puli do 11 dzięki mini-dodatkowi. Na pewno jeszcze parę gier można rozegrać z tym, co dostarcza dodatek, ale potem też muszę sobie przepatrzeć postacie z oryginału i dorzucić jakieś, w nadziei na brak zaburzonego balansu. Niemniej sama idea, że można spróbować grać postaciami z jednej części w drugiej wyjątkowo mi się podoba.

Druga część to zdecydowanie godny następca oryginału, który już sam w sobie był genialną grą. Wydaje mi się, że ich relacja jest zbliżona do tego, co proponuje duet Agricola-Kawerna. Starsza siostra to krótka, często bezlitosna kołderka, która przepali zwoje mózgowe w trakcie poszukiwania surowców i pieniędzy na zrobienie tego, co chce się zrobić. Młodsza za to oferuje morze możliwości, w którym przyjemnie popływać i chociaż też zaczyna w którymś momencie przepalać zwoje mózgowe, to nie dlatego, że próbujemy znaleźć drogę do realizacji planu, ale dlatego, że tych dróg jest wiele - trzeba tylko umieć je zlokalizować i umiejętnie wykorzystać.

Marco Polo oceniłem na 9/10 i wydaje mi się, że druga część zasługuje na podobną ocenę. Jeśli ktoś się waha, to od siebie mogę powiedzieć, że naprawdę warto spróbować. Nie będę wyrokował która odsłona jest lepsza, bo obie są inne - pomimo podobnego, czy nawet tego samego szkieletu mechanicznego, dostarczają całkowicie odmiennych wrażeń z gry. Część pierwsza jest idealna, jak chce się mieć szmatkę zamiast kołderki i brnąć powoli do celu, gdzie na końcu czeka ogromna satysfakcja. Część druga za to ową satysfakcję przeniosła w multum dróg do osiągnięcia celu i optymalizacji tej jednej konkretnej, którą wybierzemy. Zależy kto co lubi - a jeśli ktoś lubi i jedną i drugą opcję, jak ja, to z czystym sercem polecam posiadanie obu tytułów. Przy czym jeśli ktoś, podobnie jak moja dziewczyna, odbił się od pierwszej części ze względu na tę kołderkę, to polecam dać tej wariacji na temat oryginalnej mechaniki szansę, bo może się okazać, że to to, czego oczekiwaliście po oryginale.