Nauka języka łacińskiego to przede wszystkim opanowanie gramatyki. A ta, moi drodzy wybaczcie mi moje słowa, nie mam zamiaru was zniechęcić, tylko zaznajomić z zastanym stanem rzeczy – otóż owa gramatyka jest najeżona wprost różnorakimi końcówkami fleksyjnymi, o których trzeba pamiętać. Które należy mieć w małym paluszku, niestety. Pocieszę was, ze gramatyka owa, mimo iż obszerna i straszliwie wyglądająca na pierwszy rzut oka, jest w gruncie rzeczy bardzo logiczna. Słowem, jest do opanowania, o ile oczywiście tego zechcemy – i przysiądziemy się do niej, sumiennie przewracając strona po stronie, śledząc uważnie zmiany, jakie zachodzą. Owe tablice gramatyczne, jakie mam tu przed sobą, muszę przyznać w zrozumieniu gramatyki bardzo mi pomogły. Wyjaśniły niezwykle klarownie sprawę deklinacji, naświetliły koniugację, opowiedziały mi o konstrukcji czasów i zwrotów w sposób, jaki umożliwił mi szybsze przyswojenie owego niesfornego materiału, o którym wcześniej myślałam, że jest nieprzyswajalny. Nauczyła mnie również budować zdania, i to zdania nie byle jakie – zdania Mianowice poprawne! Czegóż chcieć więcej? Chyba tylko więcej takich książek. Polecam wszystkim zaczynającym przygodę z łaciną. Przygodę wybraną dobrowolne, czy też narzuconą. Spodoba się wam z ową książką, a jeśli nie polubicie jej, to chociaż zaakceptujecie – bowiem okaże się, że nie taki diabeł straszny…