"Zrodzony w ogniu" to film o ciężkim klimacie, ewidentnie wyrwany z sielankowych obrazów Stanów Zjednoczonych do jakich przywykliśmy dzięki serialom telewizyjnym, licznym programom o charakterze rozrywkowym, celebryckim itd. Reżyser Scott Cooper pokazuje mroczne oblicze USA, które niczym się nie różni od tego jakie istnieje w wielu znacznie mniej zamożnych krajach. Głównym bohaterem jest Russell Baze (Christian Bale) uczciwy, prawy mężczyzna, który niczego tak nie pragnie jak kochającej rodziny, bliskości drugiego człowieka i stabilnej, godnej pracy. Okazuje się, że nawet takiego człowieka może spotkać tragedia i to w kilku wymiarach. W zupełnie przypadkowej sytuacji Russell powoduje kolizję drogową w której są ofiary śmiertelne za karę trafia za kratki. Gdy opuszcza więzienie jego schorowany ojciec już nie żyje, dziewczyna zaszła w ciążę z lokalnym policjantem a na dodatek jego młodszy brat Rodney aby spłacić swoje finansowe długi ucieka się do nielegalnych walk bokserskich. Ciężka sytuacja przed jaką staje Russell nie zmienia go, nadal jest kochającym bratem, który chce za wszelką cenę pomóc rodzinie, stara się też pogodzić z odejściem ukochanej z którą planował przyszłość. Okazuje się jednak, że może być jeszcze gorzej, Rodney zostaje zabity przez psychopatycznego przestępcę . Ten akt okrucieństwa odebrał głównemu bohaterowi wszelką nadzieję na normalność w życiu i wyniku amatorskiego śledztwa odnajduje mordercę brata i zabija go. "Zrodzony w ogniu" ma mroczny charakter i od samego niemal początku widz uwikłany jest w beznadziejną sytuację bohaterów, których śledzi na ekranie. Film jest swego rodzaju otrzeźwieniem i obrazem, który powoduje, że na pewno jaki by nie był los widza to współczuje on głównym bohaterom tego, że w miarę kolejnych wydarzeń dziać zaczyna się coraz gorzej. Mocny film skierowany jest bezsprzecznie nie na popcornowe popołudnie ale na czas bardziej refleksyjny jakkolwiek produkcja Coopera łączy w sobie elementy dramatu z kryminałem.