Roszpunka to królewska córka o magicznych włosach, których dotyk uzdrawia i przywraca młodość. Jako niemowlę Roszpunka zostaje porwana przez niejaką Gertrudę i zamknięta w położonej w leśnej głuszy wysokiej wieży. Gertruda przez długie lata podaje się za matkę Roszpunki, tłumacząc jej, że tylko pobyt w wieży uchroni ją przed złem tego świata. Oczywiście tak naprawdę Gertrudzie zależy jedynie na wiecznej młodości, którą zapewnić mogą jej tylko włosy Roszpunki. Dziewczyna, dla której jedynym znanym światem jest dla nikogo niedostępna wieża, niedługo obchodzić będzie osiemnaste urodziny. Z tej okazji jej marzeniem jest opuścić wieżę i wreszcie z bliska obejrzeć "światło latających lamp". Roszpunka nie zdaje sobie sprawy, że owe latające lampy to lampiony, wypuszczane przez jej tęskniących rodziców i wielu innych mieszkańców królestwa w dniu urodzin Roszpunki. Gertruda nie godzi się na wypuszczenie Roszpunki, ale pewien zbieg okoliczności sprowadza do wieży niejakiego Juliana Szczerbca - sympatycznego miejscowego złodziejaszka, który jak się szybko okazuje prócz lepkich rączek ma też bardzo gorące serce. Z jego pomocą marzenie Roszpunki wreszcie ma szansę się spełnić...
Więcej szczegółów nie zdradzę; sami musicie(!) obejrzeć tę bajkę, i to nie tylko ze względu na fabułę, ale przede wszystkim ze względu na całą otoczkę, która tej fabule towarzyszy. Mamy tu bowiem piękną, kolorową, dynamiczną animację, świetnie dobraną muzykę, wspaniałe epizody musicalowe, dobry humor, wzruszenie, wciągającą akcję i coś, co w "Zaplątanych" jest wisienką na torcie, czyli nietuzinkowych bohaterów. Całość tworzy obraz rewelacyjnej opowieści zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych (nie wierzę, że komukolwiek mogłaby się ona nie spodobać).
Fakt, wielkich morałów ze sobą ta animacja nie niesie, ale przedstawione tu kontrastowo motywy rodzicielskiej miłości, zdrady, dziecięcej ufności, młodzieńczych marzeń, ludzkiej dwulicowości, egoizmu, ale też skrywanego w sercu chyba każdego z nas szczerego dobra i romantyzmu, przedstawiają nasze życie takim, jakim ono jest naprawdę - raz wesołe, raz smutne, raz szare, raz kolorowe, pełne przebłysków nadziei i zarazem kwilące gdzieś w tle jękiem zawodu. Na szczęście w "Zaplątanych" tych pozytywnych aspektów jest zdecydowanie więcej, a gdy dodamy tu jeszcze (jakże by inaczej!) iście baśniowy happy end, to nie ma siły - po seansie serce roście, a dusza śpiewa :)
W moim osobistym rankingu najfajniejszych animacji "Zaplątani" mocno trzymają się w pierwszej trójce. Szczerze zachęcam do obejrzenia, bo o skuteczniejszy ściskacz serca i jednocześnie wywoływacz uśmiechu w dzisiejszych czasach naprawdę trudno.
Opinia bierze udział w konkursie