Pazura chciał nakręcić film. Wydawało mu się, że ma pomysł, znalazł budżet i aktorów. W recenzji napisano, że krwi tyle co u Tarantino. Powiedziałabym, że to przesada. Tarantino oprócz krwi i przemocy serwował nam ciekawą historię, dobrą grę aktorską i oryginalny pomysł. Tutaj mamy efekty i ubiory rodem z Matrixa, "rozpierduchę na całego", że zacytuję jednego z drugoplanowych bohaterów, grę aktorską na średnim poziomie oraz muzę dostosowaną do młodego pokolenia. Czyżby Pazura przewidział, że bardziej wymagający widz nie uda się na tego typu produkcję? Miała wyjść wódka luksusowa, a wyszedł bimber spod lady za 2,50. Dla koneserów Pazury.