Uwielbiam, i chyba tyle w tym temacie. Trudno zareklamować coś, co polskiemu widzowi na pierwszy rzut oka będzie się kojarzyć ze słynnymi ,,plastelinkami” z dobranocki. Moja pierwsza reakcja była podobna. Grommita i jego pana odkryłam po fascynacji rewelacyjną serią o Baranku Shaunie (obydwie bajki mają tych samych twórców), która wpadła mi w oko dzięki młodszemu rodzeństwu :). Imponująca jest liczba nagród, które przyznano twórcom bajki (Oskar!). Na początku wpadły mi w ręce krótkie kreskówki, przednie ze względu na specyficzny, angielski humor. Potem zobaczyłam serię dłuższych bajek i to było to! Perfekcyjne wykonanie postaci i scenografii (które znawca tematu pewnie nazwałby ,,oldschoolowymi”), świetna fabuła i humor, który niejednego, dorosłego ponuraka doprowadzi do łez. To, co najbardziej zaskakuje w całej serii to jak na ironię – właśnie zaskoczenie. Widz (młodszy i starszy), przyzwyczajony do tradycyjnych kreskówek powielających po raz setny te same schematy będzie pozytywnie rozczarowany. Młodszych rozśmieszą sytuacyjne gagi, starszaków i dorosłych rozmaite odniesienia do historii kina, literatury i innych bajek. Mnie najbardziej cieszą umiejętnie wplecione dwuznaczności językowe, świetnie wychwycone w polskim dubbingu. Do powyższego zestawu dodałabym jeszcze genialną, pełnometrażową ,,Klątwę królika”, ale cóż, nie można mieć wszystkiego na raz. Polecam gorąco wielbicielom dobrego humoru w każdym wieku – nie przegapcie!