Każdego dnia jesteśmy zalewani istnym deszczem filmów o agresji i przemocy. Dlatego też warto, by w tej bolesnej, aż do znudzenia, ulewie odnaleźć kroplę, która wprowadzi w nasze rozrywkowe życie, choć małą drobinkę sielanki i spokoju, kroplę, która animozje gubi gdzieś w locie i nim dotrze do naszych dusz, zostaje przez wiatr kunsztownie wyrzeźbiona w piękną baśń. Taką, za jaką, z całą pewnością, można uznać "Tylko mnie kochaj" według Ryszarda Zatorskiego.
Może się wydawać, że obraz jest czasem przejaskrawiony w swej słodkości - ludzie, jak w utopii, żyją bez znacznych problemów w pięknym polskim mieście, nie znając swarów ni waśni, kochając się niemalże, jak biblijni bliźni. Oczywiście byłoby zupełnie nudno, gdyby nie istniały żadne kolizje zdarzeń, czy zdań bohaterów, lecz te są właściwie na drugim, a może i na dalszym, planie. W końcu nie o to tutaj chodzi.
Jak zdradza tytuł, przewodnią myślą filmu jest miłość - jednakże, jak to zwykle bywa, nie wszystko się od razu pięknie kończy. Michał ma ułożone życie, jest szczęśliwym współwłaścicielem firmy, a także partnerem, nie tylko biznesowym, swej przyjaciółki Agaty. Puzzle codzienności zostaje jednak rozsypane przez małą Michalinkę, która nagle wkracza w życie młodego biznesmena. Dziewczynka zaskakuje go zupełnie podając się za jego córeczkę. Początkowo niechętny dziecku, w ciągu zdarzeń i perypetii przygarnia ją, nie tylko pod własne skrzydła, ale i do swego serca. Układanka powoli nabiera kształtów, sytuacja się krystalizuje... lecz brakuje jeszcze kilka elementów.
Tą wielką niewiadomą jest Julia, która wprowadzając swą Michalinkę w życie Michała, chce otworzyć sobie furtkę do jego serca. Lecz czy to takie proste? Podstęp, choć może nie jest szyty zbyt grubymi nićmi, to ma w sobie urok, którym magnetyzuje i przyciąga ciekawskie oczy. Interesujące, jak to się skończy...?
"Tylko mnie kochaj" jest wręcz pedantyczny w swym uroku, lecz swą słodkością nie obrzydza i nie powoduje niewłaściwych odruchów. Oczywiście można zarzucić filmowi, że wielu elementów rozsypanej układanki można się domyśleć, niektórych zdarzeń może się widz po prostu spodziewać, lecz zapewniam, że to utopijne puzzle jest na prawdę przyjemne dla oka i ucha. I to nie tylko ze względu na wdzięk aktorów - Maćka Zakościelnego, Agnieszki Grochowskiej, Agnieszki Dygant, czy wreszcie małej Julki Wróblewskiej. To po prostu trzeba "przeżyć".