W Hollywood powstaje od cholery komedii przez co wiele tytułów ma spore problemy by przebić się do świadomości większości osób. Niewątpliwie pomaga w tym wielka gwiazda - znane nazwisko w głównej roli. Nie oznacza to jednak, że film okaże się przez to ciekawszy, zabawniejszy, po prostu lepszy. I w ten sposób dochodzimy do Jennifer Lopez i jej ostatniego filmu "Teraz albo nigdy".
Kojarzycie "Plan B" albo "Jak urodzić i nie zwariować"? Jeśli podobnie jak ja, nie macie zielonego pojęcia o jakich filmach mowa, to podobnie zareagujecie na "Teraz albo nigdy". Komedia romantyczna opowiada dość absurdalną historię. Główna bohaterka bardzo chce awansować, ale ze względu na słabe wykształcenie ta sztuka jej się nie udaje. I to pomimo ogromnego doświadczenia i mnóstwa dobrych pomysłów.
Nagle dostaje ofertę pracy w uznanej firmie, na pozycji która przekracza jej kompetencje. Oczywiście dostaje tą pracę, jednak nie bez pomocy. Okazuje się bowiem, że syn jej przyjaciółki sfałszował jej CV i dane w internecie. Po prostu je podkoloryzował, a reszta to już inwencja twórcza i improwizacja bohaterki.
Obserwujemy jak radzi sobie w nowym otoczeniu, utrzymując to "kłamstewko" i podejmując największe wyzwanie w swoim życiu, ale to nie wszystko. Jak przeczytacie na okładce wydania DVD, "Wkrótce jednak przeszłość się o Mayę upomni i to w najmniej spodziewany sposób. Będzie musiała zawalczyć nie tylko oswoją karierę, ale przede wszystkim o tych, których kocha".
Jak zobaczyłem, że Jennifer Lopez ma zagrać babkę z niższej klasy, która pracuje w markecie, przecierałem oczy ze zdumienia. Na papierze wydaje się to być głupi pomysł, gdyż Lopez jest taką gwiazdą, że błyszczy na ekranie i ciężko myśleć o niej inaczej niż w ten sposób. Nie mówiąc już o jej wyglądzie, który odejmuje jej co najmniej z dziesięć lat.
Okazało się jednak, że naprawdę dobrze spisała się w swojej roli! Była naturalna, świetnie oddawała przebojowość oraz skromność odgrywanej przez siebie postaci. Była taka jak być powinna, czyli zwykła. Na pewno w tym wszystkim pomogła tematyka tworzenia kosmetyków, z czym Lopez z pewnością miała w życiu do czynienia.
Co do reszty obsady, to znaleźli się w niej m. in. Milo Ventimiglia, Vanessa Hudgens, Leah Remini czy Treat Williams. Ciężko jednak wypowiadać się na temat ich aktorskich popisów. Pasowali do swoich ról, ale w moich oczach niczym specjalnym się nie wyróżnili.
Jako, że jest to komedia, muszę powiedzieć słów kilka na temat humoru. Spodziewałem się drętwych żartów i sucharów, a okazało się że co jakiś czas łapałem się na tym, że nie mogłem przestać się śmiać. Ten humor wynika przede wszystkim z niezwykłych okoliczności w jakich znalazła się Maya.
Dużo śmiechu dostarczały także niektóre postacie. Choćby Joan, dobra koleżanka głównej bohaterki, która cały czas gania swojego syna za wulgarny język, sama nieźle przeklinając. Jest też ekscentryczna Ariana, dziewczyna o niskiej samoocenie, której lęk wysokości jest tak wyolbrzymiony, że aż komiczny.
Film pozytywnie mnie zaskoczył i przyjemnie spędziłem z nim czas. Prócz lekkiego humoru znajdziecie tu również poważne tematy takie jak pozycja kobiet w wielkich korporacjach, problemy z przebiciem się przez tzw. "szklany sufit", a sporo jest też o samej rodzinie i po prostu związkach międzyludzkich. Jakby tego było mało "Teraz albo nigdy" oferuje bardzo zaskakujący zwrot akcji, który w kluczowym momencie łapie naszą uwagę i trzyma nas w niepewności do samego końca. Dobra rozrywka, choć bez fajerwerków, więc polecam.