Wydawałoby się, że próby stworzenia kolejnej historii dotyczącej misia PO spełzną na niczym. Bo czy można po raz trzeci stworzyć coś, co nie będzie wiało nudą i nie będzie "odgrzewanym kotletem"? Podobnie jak w przypadku "Epoki lodowcowej", twórcy udowodnili, że owszem, można! I sprawili, że "Kung Fu Panda 3" z pewnością podbije serca fanów poprzednich części.
Tym razem nasz bohater z głupiutkiego i leniwego ucznia, stanie się nauczycielem. Czyim? Stada jeszcze pulchniejszych i bardziej leniwych pand, które zostają mu przedstawione przez jego prawdziwego ojca. Właśnie tak - pewnego dnia, kiedy nic nie zapowiada, że to dziś wydarzy się coś niezwykłego, do wioski wkracza gruba, komiczna panda LI, która okazuje się być ojcem głównego bohatera. Zabiera go do wioski, w której żyją inne pandy i właśnie z nich PO będzie próbował zrobić wojowników. Przy okazji sam będzie uczył się tego, czym jest bycie pandą i odkryje własne "ja". To wszystko da mu siłę do walki z kolejnym, chyba najbardziej wyrazistym (i z pewnością najpotężniejszym) ze wszystkich części "Kung-Fu Pandy", przeciwnikiem.
Kai, potrafiący wykradać życiową moc Chi, wydostaje się z zaświatów i jak możemy się łatwo domyślić, na jego drodze do zawładnięcia światem materialnym stanie ostatni przeciwnik do pokonania - PO. Jak rozegra się walka? Warto to zobaczyć na ekranie.
Choć zgoła odmiennych opinii jest mnówstwo, moim zdaniem pełne humoru dialogi nie odbiegają poziomem od poprzednich części. Nie zabrakło momentów, w których nie można powstrzymać się przed wybuchem śmiechu, a rozczulające na każdym kroku stado leniwych, słodkich i zabawnych pand także przywoła u każdego z nas uśmiech na twarz.
Warto wspomnieć, iż trzecia część bajki to zakończenie historii PO, wyjaśnia nam wiele niedokończonych wątków z poprzednich części. Zachęcam więc przed jej obejrzeniem do przypomnienia sobie co działo się w pierwszej i drugiej części przygód "Misia Karateki" :)