NAWIĄZUJĄC DO POWYŻSZEGO OPISU FILMU: Oj, nie tak do końca tajemnica zniknięcia w mazurskim Odlotowie jest zdradzana fragment po fragmencie. Widz niemal od początku wie, kto jest sprawcą owych zniknięć, zna los ofiar oraz motywy tej specyficznej "zbrodni". Lecz wcale a wcale nie psuje to całokształtu zabawy, wręcz przeciwnie, napięcie potęgowane jest tym, że ze zniecierpliwieniem oczekujemy dalszego rozwoju zdarzeń, który wcale taki pewny nie jest. Bo niby nasze swojskie, polskie wampiry są sprytne, wręcz błystkotliwe i przebiegłe, to jednak po piętach depczą im niczego sobie gliniarze. Są już tuż, tuż... Czy uda im się rozwikłać tajemnicę zniknięć mieszkańców Odlotowa? Czy dorwą sprawców? Tego nie powiem, bo popsuję wam niewątpliwą zabawę, acz przyznam szczerze, że dla mnie zakończenie było jak najbardziej zaskakujące i nieprzewidywalne. Wybornie! I należy przyznać, że owe zakończenie jest doskonałym podsumowaniem całego filmu, którego ciągłe zwroty akcji, gry słowne oraz zabawy konwencjami sprawiają, że "Kołysanka" to wyśmienita zabawa pełna dobrego humoru. Do tego gustowne, doskonałe kreacje (z moim ulubionym dziadkiem), przepiękne kostiumy, wspaniałe makijaże, wyśmienita gra aktorska... Aż człowiek marzy obejrzeć część drugą, której niestety (jeszcze) nie ma. "Kołysanka" Cię nie ulula do snu, ona nie usypia. Ona buja, lecz buja szybką akcją i jej zwrotami. Wprawia nas w sztormowe ruchy... Sprawia, że leżymy na podłodze - tarzając się ze śmiechu. I dla mnie to jest najlepsza rekomendacja!