Aktorzy wraz z upływem dekad się starzeją, ale pewne filmy z nimi w roli głównej nie starzeją się nigdy. Choćby taki "Indiana Jones i Poszukiwacze zaginionej Arki" - owszem, od roku 1981 upłynęło wiele wody z Nilu, ale ta opowieść o szalonym i błyskotliwym archeologu, który między innymi w Egipcie poszukuje potężnego starożytnego artefaktu, bawi wciąż tak samo, jak przed laty. To zasługa nie tylko Harrisona Forda, który swą rolę odegrał znakomicie, ale i (a może przede wszystkim): specyficznego poczucia humoru na odpowiednio wysokim poziomie oraz dużej dawki przygód, które mieszają się tutaj ze zwrotami akcji, wyrazistymi bohaterami i intrygującą historią. Owszem, nie ma tutaj stuprocentowego realizmu historycznego, niektóre elementy kulturowo-historyczne mogą być przerysowane, ale ten film taki miał być. Przygodowy, zabawny, wciągający. I taki jest i dziś, w specyficznym roku 2020, w którym to ekranowy Indiana Jones zastępuje nam realne podróże i daje odpowiednią dawkę przygód i emocji, abyśmy nie czuli się ani chwilę znudzeni podczas kwarantanny.