Filmy tworzone na podstawie prawdziwych wydarzeń robią największe wrażenie, właśnie dlatego, że są tworzone na podstawie faktów, a nie jest to jedynie wybujała wyobraźnia scenarzystów i reżyserów. Takim właśnie filmem jest Helikopter w ogniu w reżyserii Ridley Scotta. Film ten opowiada historię operacji militarnej na terenie Somalii w roku 1993, w której to elitarny oddział komandosów miał schwytać jednego z miejscowych watażków, który przyczynił się do śmierci tysięcy Somalijczyków. Cała akcja miała trwać zaledwie kilka godzin, a przeciągnęła się do... godzin kilkudziesięciu. I wcale nie o czas tutaj tylko chodzi. Wcale nie chodzi tylko o to, że bilans walk na ulicach Mogadiszu (stolicy Somalii) wyniósł dwa strącone Black Hawki, 19 martwych amerykanów i około 1000 Somalijczyków. Po prostu film robi wrażenie sam w sobie; pokazuje brutalność ludzką, bezwzględność wojny, krwistość walk. I nie jest to bezsensowna rzeź, która ma zaspokoić żądze ludzi głodnych hektolitrów krwi na ekranie. Helikopter w ogniu to obraz prawdziwy, który pokazuje jak wygląda pole walki; jak giną przyjaciele, jak tętnicę kolegi obok przebija bezwzględna kula z AK-47, jak kompan z oddziału spada kilkadziesiąt metrów w dół z helikoptera, jak wybuch rozrywa ciało przyjaciela... a drugi żołnierz chowa do kieszeni wyszarpaną rękę ze złotym zegarkiem. Wrażenie robi też prosta scena: pilot zestrzelonego śmigłowca siedzący pod ścianą i oglądający zdjęcie swojej żony. Ku niemu biegną setki rozjuszonych Somalijczyków, jemu skończyła się amunicja, więc pozostała mu jedynie tęsknota za najbliższymi. Scena, która skruszy serce nawet najtwardszemu twardzielowi. I tutaj człowiek zaczyna mieć wątpliwości. Przecież Amerykanie są tutaj po to, aby pomóc głodującym Somalijczykom, nad którymi bezwzględnie i bezlitośnie panuje jeden z miejscowych watażków. Przecież Amerykanie chcą dobrze... A jednak akcja kończy się niepowodzeniem i w walkach muszą ginąć dziesiątki, czy nawet setki niewinnych ludzi. Dlaczego tak musi być? Dlaczego tak jest? Czy nie lepiej było po prostu uniknąć konfrontacji? Tylko, że wtedy głodujący Somalijczycy byliby pozostawieni samym sobie, a w pojedynkę nie mieli szans przeciwstawić się gnębiącemu ich watażce i jego oddziałom. Helikopter w ogniu to film nader poruszający. Z jednej strony jest to film żywej, szybkiej akcji, ciągle zmieniającej się sytuacji, nieustannych zwrotów akcji, film krwawy, niekiedy bestialski, brutalny, bezwzględny, ale i z drugiej strony jest to film bardzo poruszający, działający na uczucia, na umysł, na przemyślenia dotyczące wojny i wszelkich konfliktów. Helikopter w ogniu to nic innego jak istne filmowe arcydzieło, które zasłużyło na najwyższe laury. U mnie jest to obraz piastujący jedną z wyższych pozycji w prywatnym rankingu najlepszych wytworów kinematografii. Do dziś nie mogę ochłonąć po tym obrazie... Do dziś mam go w głowie... Prawie jakbym tam był... Prawie jakby to były moje własne, wstrząsające wspomnienia... Gorąco polecam!