"Godzilla" to już flagowy produkt popkultury siejący na ekranach kin grozę od kilkudziesięciu lat. W tym roku pojawiła się nowa odsłona przygód potwora z oceanicznych głębin gdzie Godzilla tym razem chroni ludzkość przed zagładą. Japonię w 1999 zaczęły nawiedzać niewyjaśnionego pochodzenia wstrząsy sejsmiczne, naukowcy sądzili, że to naturalne zjawisko albowiem Japonia jest położona na styku płyt tektonicznych. Okazało się jednak, że wstrząsy wywołane są przez potwora, który żywi się energią. Naukowcy ujarzmili stwora aczkolwiek uwolnił się on i zaczął być szalenie niebezpieczny początkowo dla Japończyków a następnie Amerykanów żyjących na zachodnim wybrzeżu USA. Okazało się, że mieli oni wiele szczęścia gdyż w sukurs przyszła im tytułowa postać. Godzilla co by dużo nie mówić ocaliła ludzkość przed zagładą bo nie miała ona właściwego planu jak poradzić sobie z przerażającym zagrożeniem. Po raz kolejny była świadkiem prawdy o której coraz częściej się zapomina a mianowicie, przyroda dysponuje ogromną siłą a zaburzenie równowagi może powodować nieprzewidywalne efekty. Nowa odsłona historii o Godzilli to w moim przekonaniu najlepsza do tej pory produkcja z jej udziałem. Scenariusz był lepiej przemyślany, wielowątkowy i oprócz Godzilli występowały jeszcze dwa stwory, zatem akcja była naprawdę naszpikowana fajerwerkami. Trzeba zaznaczyć, że reżyser powrócił do dawnej koncepcji wyglądu tytułowego bohatera, który znacznie różni się od tego z jakim mieliśmy styczność w 1998 roku. "Godzilla" wraca do korzeni i znów staję się sprzymierzeńcem ludzkości, genialnie wykreowana przez specjalistów od efektów specjalnych i szerokiej rzeszy grafików komputerowych. Sukces filmu spowodował, że autorzy produkcji postanowili nakręcić kolejną część i bardzo dobrze, że nie będziemy musieli czekać kolejnych kilkunastu lat aby móc podziwiać na ekranach kin legendarnego potwora.