Gniew Tytanów Blu-Ray

"Gniew Tytanów" treściowo i ideologicznie koresponduje ze starym filmem "Zmierzch Tytanów". Lecz jest to korespondencja dość luźna, rzekłbym że wręcz frywolna, bo generalnie rzecz biorąc obydwa tytuły więcej różni, aniżeli faktycznie łączy. I to na wielu rozmaitych płaszczyznach. Na przykładzie dwóch wspomnianych tytułów widać postęp w kinematografii oraz jego kierunki. Oto widzimy jak współczesne kino nie ma najmniejszych oporów i problemów z wizualizacją najśmielszych wyobrażeń - ot wszechpotężnego Krakena po podrasowane cudowne krajobrazy. Dziś z obrazem można zrobić praktycznie wszystko, doprawdy wszystko. Niestety, fabularnie i generalnie artystycznie można dostrzec upadek kina, które ugina kark przed komercyjnym sukcesem, tj. stara się zaspokoić łaknienie większości widzów, którzy chcą się przede wszystkim nasycić efektownością wizualiów. Niestety umyka w tym wszystkim teatralny artyzm i magiczny urok, jaki bez cienia wątpliwości drzemie w mitologii greckiej. Zamiast tych cech otrzymujemy tandetną bijatykę przesączoną nonsensami i nie trzymającymi się kupy zrywami akcji. "Gniew Tytanów" to kino widowiskowe i efektowne, ale nic ponadto, ewidentnie widać co było celem twórców. Nawet aktorzy zawiedli, jakby z góry zakładając, że nie oni będą bohaterami całego widowiska, lecz obraz wygenerowany przez komputery, stąd też ich bardzo słaba gra aktorska (sztuczna i pompatycznie tandetna) woła o pomstę do Olimpu. Będę szczery aż do bólu (czy jak woli prezydent III RP - "do bulu") - nie dałbym złamanego obola za "Gniew Tytanów", lepiej wrzucić go do skarbonki i poczekać na lepsze czasy... bądź kupić inną pozycję z Gandalfa, jest tu przecież tyle klasyki i legend kina, że nawet nie ma co się zastanawiać (jest w czym przebierać!).