John Lennon to człowiek, który otoczony jest aurą legendy. Nic dziwnego, w końcu grał w niesamowitej kapeli The Beatles. I to właśnie o tym człowieku, o tym artyście będzie opowiadał film "Chłopak Znikąd" w reżyserii Sama Taylora Wooda. Szczerze powiedziawszy film średnio przypadł mi do gustu, gdyż w dość jednostronny sposób pokazuje życie Lennona, wręcz go ubóstwiając. Tymczasem miał on swoje grzeszki, był niezbyt przyjemnym człowiekiem w rzeczywistości, cwaniaczkowatym. Co do filmu to muszę jednak przyznać, że bardzo spodobała mi się charakteryzacja, stroje i generalnie cała scenografia, które robi dobre wrażenie i przywodzi na myśl czasy żywota "bitelsów". Nieźle też ze swoich ról wywiązali się aktorzy, jednakże już dużo gorzej wypadł scenariusz Matta Greenhalgha, który momentami kuleje, jest lekko dziurawy i nieco przejaskrawiony. Generalnie mogę dać "Chłopakowi Znikąd" jedynie 5 punktów w skali dziesięciostopniowej. Do obejrzenia, ale bez żadnej rewelacji.