Wchodzący przed ponad 10 laty na ekrany kin film "Braterstwo wilków" był reklamowany szumnie i ochoczo. Po latach pozostał po nim ślad niewielki, nie mówi się już o tym tytule praktycznie wcale. Czyżby nie zasłużył na pamięć? Po obejrzeniu filmu w reżyserii Christophe Gansa wcale nie dziwię się temu obecnemu zapomnieniu, dziwię się jedynie dawnemu entuzjazmowi, jaki towarzyszył tej produkcji. Niby wszystko fajnie - piękne stroje, ładna sceneria, ale moim zdaniem gra aktorska na średnim poziomie, nie zasługuje na choćby najmniejszą uwagę (chyba, że uwagę jury tzw. Maliny), ani fabuła wybitna, nawet nie dobra, po prostu... co najwyżej średnia. Bardzo średnia! Opowiada ona dzieje Francji z czasów Ludwika XV. Czasy ciekawe wizualnie, ale jeśli chodzi właśnie o wizualia - twórcy zdecydowanie przesadzili z efektami specjalnymi, co drażni widza jak nie wiem co. Ale wróćmy do samej fabuły,która jest nieziemsko miałka. Ta opowiada o dziwnej, bestialskiej istocie, która zabija ludzi, a zabiła ich już ponad setkę. W związku z tym na terenie działania bestii pojawiają się dzielni żołnierze, którzy potworę mają schwytać i ubić. Brzmi szablonowo i schematycznie? Nie tylko brzmi, ale i wręcz tak jest. A w związku z tym jest nudno. Jest bardzo nudno. Nużąco i usypiająco. Praktycznie wszystko w tym filmie idzie przewidzieć, od A do Z, od początku do końca, od liter tytułowych po filmowe "Credit". "Braterstwo wilków" w reżyserii Christophe Gansa to film w całej swej istocie słaby, to film nudny, stojący na mizernym poziomie aktorskim, oparty o kiepski scenariusz, dobity przesadzonymi efektami specjalnymi. "Braterstwo wilków" powinno nosić tytuł "Dno". To by lepiej oddawało jego treść i poziom.