Bliżej jest filmem niewygodnym. Takim, który po obejrzeniu chciałoby się wyrzucić przez okno, a potem jeszcze dla pewności przydreptać opakowanie. Bo Bliżej opowiada o sprawach zamiatanych zwykle pod dywan. Pokazuje rzeczy nieładne. Nie żebyśmy odwracali się od spraw niepokojących! Oj nie, ostatecznie lubujemy się w oglądaniu przemocy, ochoczo płaczemy na scenach śmierci w dramatach. Ale kiedy ktoś próbuje nam splugawić nasze wyobrażenie o miłości, natychmiast uaktywnia się w nas pragnienie buntu. Bliżej plugawi te wyobrażenia w stopniu zatrważającym, jednak robi to tak z takim gracją, że nie możemy od niego wzroku. Nie możemy oderwać wzroku od fabuły(dziwna, pełna urwanych scen, strzępów dialogów), kreacji aktorów(nie zamieniłabym nikogo, wspaniale odegrane emocje, hipnotyzujące relacje). Nade wszystko jednak, nie możemy oderwać oczu od przesłania, które zabierze nam błogi spokój na jeszcze wiele dni po zakończeniu seansu. Polecam wszystkim masochistom i ludziom, którzy pragną dostrzegać więcej. Ja byłam urzeczona.